piątek, 31 maja 2013

Rozdział 38- Zbyt długo jestem KIMŚ w tym świecie

Jak to możliwe? Dlaczego Ci ludzie są tacy podli? Jak mogą pisać tak okropne rzeczy na temat, o którym nie mają najmniejszego pojęcia. Z moich oczu ponownie polały się łzy. Byłam tak potwornie zła. Chciałam teraz wstać i rozwalić wszystko. Jak oni mogli napisać o mnie coś takiego? Złość, gniew wszystko to rozpierało moje ciało od środka. Co teraz będzie z moim życiem? Jak będę wyglądała w oczach innych? A co na to moi rodzice? Jak wytłumaczę im, że to nie prawda? Przecież mi nie uwierzą... Spojrzałam ponownie na nagłówek ,,Alicja Kamińska, partnerka Zayn’a Malik’a z One Direction i była dziewczyna jego przyjaciela, właśnie usunęła ciążę! Dlaczego?! ( Musicie koniecznie przeczytać!)’’. Czytałam to kilkanaście razy, ale nadal nie potrafiłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Nie mogę żyć z myślą, że pół świata ma mnie za najgorszą, niedoszłą matkę. Tak bardzo chciałabym by czas się cofnął. Wolałabym powiedzieć tym dziennikarzom co tak naprawdę się stało, a nie przeżywać to co ma miejsce teraz. Skuliłam się i zaczęłam głośno płakać, nie chciałam nawet czytać tego artykułu dalej. Musiała to usłyszeć Marta, gdyż zapukała do mojego pokoju. Nie odpowiadałam, widocznie brunetce nie było to potrzebne i weszła do mojego pokoju.
- Ala- krzyknęła podbiegając do mnie- kochana co się stało. Dlaczego płaczesz?- nie odpowiedziałam nic. Nie byłam w stanie, by zwierzać się jej teraz z tego wszystkiego. Odwróciłam tylko laptopa w jej stronę i spojrzałam błagalnym wzrokiem. Brunetka nieświadoma tego co robi zaczęła czytać artykuł pod nosem, ale na tyle głośno bym wszystko słyszała. ,,Alicja Kamińska była widziana kilka dni temu, a dokładnie nocą w szpitalu. Od samego początku panna Kamińska miała problemy z tą ciążą. Od informatora usłyszeliśmy, iż miało to być dziecko Harry’ego. Miał to być jeden z oczywistych powodów, dla którego nie chciała urodzić tego dziecka. Ale czy to musiało się tak zakończyć? Dziewczyna od początku nie była zadowolona z faktu zostania mamą. Jak każda młoda dziewczyna chciała się zabawić. No i kto wie, może zmienić jeszcze swojego partnera życiowego? Wiele źródeł podaje także, że wszystko to było robione na zlecenia menadżera chłopaków, gdyż nie chciał aby dziecko było dla nich ciężarem. Kim teraz będzie w oczach innych Alicja Kamińska? Na co jeszcze pozwoli sobie ta młoda Polka? Oto co powiedział jej chłopak, Zayn Malik na ten temat: Oboje z Alicją stwierdziliśmy, że to słuszna decyzja. Żadne z nas nie byłoby w stanie wychowywać dziecka. Kochamy się, ale na dzieci jeszcze za wcześnie. Oraz mamy dla was kilka zdjęć jej dziecka, które zostało uśmiercone’’. Z każdym zdaniem tłumiłam w sobie gniew i płacz.

- Al…-zaczęła cichym głosem Marta- ja, ja naprawdę przepraszam, że to przeczytałam. Zayn ma rację. Nie powinnyśmy na to wchodzić, ani tego czytać.
- Ale czy ty tego nie rozumiesz?!- wstałam z łóżka i głośno krzyknęłam- jestem uważana za jakąś podłą szmatę! Wszyscy myślą, że bawię się uczuciami innych, a teraz na dodatek osądzają mnie o aborcję! Czy ty masz pojęcie jak ja się czuję?! Nie, nie masz, więc proszę Cie wyjdź. Nie wkurzaj mnie, po prostu idź.- otworzyłam jej drzwi i gestem ręki wskazałam aby wyszła. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Przecież ona chciała mi tylko pomóc, chciała mnie jakoś wspierać. Nie jest niczemu winna. Jedyną winną osobą tutaj jestem ja, no i Zayn, który rozpowiada takie głupstwa. Czym prędzej podeszłam do szafki nocnej i wzięłam telefon. Wystukałam w nim szybko kilka zdań i rzuciłam się na łóżko. ,,Zayn, nigdy bym się tego po Tobie nie spodziewała. Przykro mi…To koniec. Nie mogę być z kimś takim jak Ty. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Alicja xx’’. Wiem, postąpiłam bardzo pochopnie. Nie pomyślałam o niczym. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że on tego nie powiedział. Zła na cały świat leżałam i płakałam. Płakałam jak małe dziecko, nie zwracając uwagi zupełnie na nic. Chciałam zniknąć, zniknąć z tego podłego świata. Teraz nie mam nikogo. Zostałam zupełnie sama, jak palec. Pozostał mi jedynie płacz. Bo płacz do doskonałe lekarstwo na wszystkie smutki. Trzeba płakać, aby wyrzucić z siebie wszystkie negatywne uczucia. Ale czy mi to wystarczy? Wątpię. Zbyt długo to się ciągnie.  Zbyt długo jestem KIMŚ w tym świecie. Ciągłe plotki, to wszystko mnie przerasta. Osoba, której mogłam zaufać wystawiła mnie. Może nie powiedział tego bo chciał…może menadżer mu kazał? Ale przecież znam Malika, on robi wszystkim na przekór. Nie lubi się słuchać innych.
Zasnęłam.
Zbudziło mnie pukanie do drzwi, tym razem wstałam i je otworzyłam.
- Ala, jedziesz na koncert?- zapytała z uśmiechem Marta. Jak widać już jej przeszło. No bo po co miałaby przejmować się moim skomplikowanym i okrutnym życiem?
- Nie. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać- nie odpowiedziałam jej już nic więcej, tylko zamknęłam za sobą drzwi. Z moich oczu ponownie popłynęły łzy. Osunęłam się po ścianie i tupałam głośno stopami, targałam włosy. Robiłam wszystko by tylko sprawić sobie w jakiś sposób ból, rewanż. Chciałam pokazać, że jestem silna. Chciałam pójść do Mulata i uderzyć go w policzek…niestety, nie jestem w stanie. Znaczy dla mnie  zbyt wiele. Za bardzo go kocham. Jestem sensem mojego życia, to dla niego wstaję, dzięki niemu nie zwariowałam w show biznesie. Tylko on potrafi mnie rozbawić tak, że po policzkach spływają mi łzy, a brzuch boli niemiłosiernie. To właśnie z nim mam najwięcej głupich zdjęć i najwspanialsze noce za sobą. On pokazał mi co to znaczy prawdziwa miłość, troska. Dzięki niemu wiem, że prawdziwy związek opiera się na zaufaniu i przyjaźń. Bo bez przyjaźni nie ma związku- te słowa rozbrzmiewały teraz w mojej głowie. Sama sobie dziwię się, że postąpił tak a nie inaczej. Nie potrafiłabym w to uwierzyć. Chciałabym, aby teraz tutaj przy mnie był. By całował mnie w szyję, szeptając do ucha, że wszystko będzie dobrze. Ale go tu nie ma. Jestem sama, jak palec. Otarłam ponownie łzy i wstałam. Podeszłam do stolika, który stał nie daleko ściany. Musiałam wyładować napięcie. Wzięłam duży zamach i wszystko zsunęłam z mebla. Zacisnęłam mocniej zęby i udałam się do łazienki, aby wziąć długą kąpiel. Chciałam jakoś odreagować. Zapomnieć o tym wszystkim. Nalałam mnóstwo wody, która już prawie się  wylewała. 
Rozebrałam stanik, majtki i całkiem naga weszłam do wanny odprężając się. Załączyłam funkcję masażu, jacuzzi, czy jakkolwiek się to nazywa i oparłam głowę o małą poduszeczkę. Przymknęłam powieki i przez chwilę, dosłownie kilkanaście sekund nie myślałam o tym artykule. Ale gdy tylko zaczęłam ‘odpoczywać’ jego obraz znów stawił mi się przed oczami. Teraz nie było dla mnie najgorsze to co tam napisali, ale to, że Zayn udzielił im na ten temat wywiadu. Na dodatek skłamał. Jak on mógł? Przecież wiedział, że cierpię. Wzięłam do ręki bransoletkę i przesuwałam ją zwinnie po nadgarstku. Miała ona symbolizować naszą miłość… Przygryzłam dolną wargę, by znów się nie rozpłakać i zanurzyłam głowę w wodzie. Tkwiłam tam tak długo, aż zabrakło mi powietrze. Wynurzyłam się głośno nabierając powietrza. Spędziłam tam jeszcze godzinę, a może nawet dwie? Próbując o wszystkim zapomnieć, co jak się później okazało było absurdem. Ubierając się spojrzałam w lustro i przejechałam po moim znów płaskim brzuchu. Powtórzyłam tę czynność kilka razy. Nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że nie robię zdjęć wieczorami, aby sprawdzić czy przypadkiem maleństwo, wraz z brzuszkiem nie urosło. Nie potrafię żyć ze świadomością, że go tam nie ma. Że nigdy nie poczuję jak mnie kopie, ani nie zobaczę jego uśmiechniętej buzi. Nie będę mogła pomagać stawiać mu pierwszych kroków, ani nie usłyszę jego pierwszego słowa. Wszystko to co powinnam robić, przy czym powinnam być…nigdy się nie wydarzy. To na co czekałam z niecierpliwością, zakończyło się, nawet nie rozpoczynając. A oni…oni mają czelność by pisać, że pozbyłam się Go. Jak im nie wstyd. Ubrałam pośpiesznie bluzkę i wyszłam z pomieszczenia. Położyłam się na łóżku i załączyłam telewizor. Leciał jakiś serial, w którym nie miałam pojęcia co się dzieje, ale uparcie go oglądałam. W końcu moje powieki okazały się cięższe. Zasnęłam.

* Kolejny dzień*

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Rozejrzałam się po pokoju i nikogo nie ujrzałam. Nie było w nim tego, którego się spodziewałam. Gdzieś w głębi duszy chciałam go zobaczyć. A najbardziej czego pragnęłam to smaku jego ust i przeczesania jego gęstych włosów. Chciałam spojrzeć w jego czekoladowe oczy i zatopić się w nich. Na zawsze.
Zeszłam do kuchni po porannej toaletce i wyjęłam sok z lodówki. Nie miałam na nic więcej ochoty. Nie teraz, gdy za chwilę ma odbyć się jedna z najważniejszych i najtrudniejszych rozmów w moim życiu. Próbując nie zwrócić uwagi innych szukałam wzrokiem mulata. Niestety nigdzie go nie było. Zrezygnowana wróciłam do zatapiania się w smaku pomarańczy.
- Szukasz Zayna?- usłyszałam po swojej lewej stronie głos Liam’a.
- Powiedzmy, że tak- przygryzłam ponownie swoją dolną wargę. A co jeśli Mulat powiedział chłopakom o sms-ie? Nie, No. To jest pewnie, że on im powiedział. W końcu się najlepszymi przyjaciółmi. I na kogo ja teraz wyszłam? Na paradoksalnie zgłupiałą nastolatkę? Bałam się. Co mogło się z nim stać? Dlaczego nie spał w moim, naszym pokoju? Dlaczego nie ma go tutaj, na śniadaniu? Moje pytania i wszelkie wątpliwości rozwiała odpowiedź Liama.
- Jest u mnie w pokoju. Wczoraj po koncercie nieźle popił. Nikt nie powiedział nam dlaczego, ale raczej nie bez powodu nie chciał iść do Ciebie w nocy. Mówił coś o tym, że musicie koniecznie porozmawiać…- nie usłyszałam nic więcej, gdyż już byłam pod pokojem chłopaka. Weszłam do niego bez pukania. Zastałam tam mulata siedzącego z głową schowaną w dłoniach.
- Zayn- wyszeptałam najciszej jak umiałam- ja…dlaczego ty?- nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Odebrało mi mowę. Była to nasza pierwsza poważna kłótnia. Chciałam by wytłumaczył mi to co zrobił, ale nie potrafiłam mu tak naprawdę powiedzieć o co chodzi.
- Alicja, przepraszam- wstał i podszedł do mnie- cokolwiek złego zrobiłem, nie wiem co, ale przepraszam. Nie chcę,  abyśmy to kończyli, słyszysz? Nie możesz tak po prostu nas przekreślić.- spojrzał na mnie, a z jego oczu popłynęły łzy.- Kocham Cię…
- Dlaczego…-zaciskałam jak najmocniej usta, by tylko nie uronić kolejnych łez-dlaczego im powiedziałeś, że oboje chcieliśmy aborcji? Jak mogłeś?- nie krzyczałam. Starałam się opanować. Podeszłam do okna i oczekiwałam odpowiedzi. Chłopak był widocznie zszokowany tym co usłyszał. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, ale w końcu podszedł do mnie i odwrócił ponownie w swoją stronę.
- Kochanie, jeśli tak mogę Ci jeszcze mówić, nikomu nic nie mówiłem. O jakiej aborcji? Naprawdę nie mam pojęcia o czym mówisz- spojrzał na mnie ze zaszklonymi oczami. Nie potrafiłam na nie patrzeć. Nie mogłam znieść widoku płaczącego mulata. Wszystko, ale nie to. Nienawidzę, gdy on płacze. I to jeszcze z mojego powodu. Usiadłam na łóżku, opanowałam nerwy i powoli zaczęłam mu wszystko opowiadać.
- Wczoraj, gdy mieliście próby…Weszłam na stronki plotkarskie, tam pisało…- wyjaśnienie całej sytuacji zajęło nam naprawdę sporo czasu. Oboje zdecydowaliśmy się pojechać do ich menadżera, aby to wszystko jakoś odkręcił. Widać było, że naprawdę się tym przejął. Przytulił mnie mocno do siebie i ucałował we włosy.
- Kocham Cię- wyszeptał ponownie. Ja tylko odchyliłam głowę, by spojrzeć w jego oczy, a następnie musnęłam jego usta. Tak bardzo mi ich brakowało. Tego jak przygryzał moją wargę i jak nasze języki toczyły wojnę. Po prostu brakowało mi Jego. Całego. – chodź- oderwał się ode mnie i podał mi rękę- jedziemy to wyjaśnić. Tak nie może być- puścił mi oczko, a następnie pociągnął za sobą. Poprosiłam go, aby dał mi chwilę. Musiałam się odpowiednio ubrać.
Zdecydowałam się na jasne jeansy, biały t-shirt, a na to ubrałam marynarkę w kolorze khaki z kolcami na ramionach. Jak zwykle postawiłam na wygodę i ubrałam białe trampki, a do tego dobrałam czarną torebkę. Gotowa zbiegłam i podałam rękę mulatowi. Oplatając jego palce czułam na sobie wzrok wszystkich, a szczególnie Liam’a. Pomachaliśmy im tylko i wsiedliśmy do samochodu. Chłopak jak zwykle otworzył mi drzwi, zamknął, a dopiero potem sam wsiadał. To było bardzo miłe z jego strony. Właśnie dzięki niemu czułam się wyjątkowo. Jak księżniczka z bajki…
- Dzień dobry- przywitała nas sekretarka, tego całego Paul’a- co was tutaj sprowadza?- posłała nam promienny uśmiech. Przewróciłam tylko oczami, na co Zayn mnie lekko szturchnął, dając do zrozumienia, że to nie kulturalne. Uśmiechnęłam się tylko i przysłuchiwałam ich rozmowie.
- A więc już was prowadzę do pana Higgins’a- kobieta wstała zza biurka i skierowała się do szklanych drzwi, przeszła przez mały przed pokój i dopiero teraz wskazała gestem ręki abyśmy weszli. Posłałam jej tylko sarkastyczny uśmiech i mocniej objęłam dłoń Malik’a. Tak bardzo się bałam. Moje serce pracowało cztery razy szybciej niż zwykle, a dłonie zaczynały się pocić. Powoli zapominałam nawet jak się nazywam. W końcu chłopak poprosił mnie abym wzięła głęboki wdech i odetchnęła. Zrobiłam tak jak prosił. Weszliśmy. Przed nami stało czarne biurko, za którym siedział dobrze zbudowany mężczyzna. Przywitał nas i poprosił abyśmy usiedli. Skierowałam się do czarnego, skórzanego fotela i na nim spoczęłam. Tuż obok mnie usiadł Malik. Mężczyzna klikał coś na klawiaturze, a ja rozglądałam się po jego biurze. Tam gdzie się znajdowaliśmy był jego centralny środek. Za nim znajdowała się przeszklona ściana, przez którą można było ujrzeć całe centrum. Nie można się dziwić, przecież znajdujemy się aż na dziesiątym piętrze. Po mojej lewej stronie stał telewizor i kanapa, a po prawej mini aneks kuchenny. Wszystko to bardziej przypominało mieszkanie niż biuro, no ale cóż.
-  A więc co was tutaj sprowadza?- po chwili dłuższego czekania zwrócił się od nas, całkiem miłym głosem.
- Chodzi o to, że media mówią nie przyjemne rzeczy na temat mojej dziewczyny. Na dodatek podają się, że udzieliłem wywiadu, w którym mówiłem coś, czego w rzeczywistości nigdy bym nie powiedział- chłopak był równie zdenerwowany co ja. Mówiąc to bardzo gestykulował rękoma, przeczesywał włosy i co jakiś czas spoglądał na mnie. Starałam się posłać mu tylko ciepły i promienny uśmiech.
- Czyli chcesz, abym zadzwonił i to wszystko odkręcił, tak?- zaśmiał się Paul- dobra. Zobaczę co się da zrobić, a teraz już spadajcie.- wstał, podał nam rękę a następnie wskazał ręką abyśmy wyszli- a no i nie zapomnij przekazać chłopakom, że macie jutro sesję zdjęciową!- Zayn na ostatnie słowa jak zwykle się skrzywił. Starałam się go jakoś pocieszyć i cmoknęłam go w policzek. Ten wyraźnie się zarumienił, a następnie objął mnie w pasie. W takiej pozycji doszliśmy aż do samochodu. Jak zwykle było mnóstwo fanek, ale na nasze, a szczególnie moje, szczęście nie było fotoreporterów.
- Dziękuję- wyszeptałam, gdy już wyjeżdżaliśmy z pod budynku- i przepraszam- te słowa wypowiedziałam już znacznie ciszej. Jak każdy nienawidziłam przepraszać. Robiłam to tylko wtedy, gdy było to konieczne. Tym razem może i nie było, ale jakoś nie potrafiłam wybaczyć sobie tego, że chciałam z nim zerwać.
- Nie przepraszaj. Sam bym się też nieźle wkurzył- niestety nie spojrzał na moją twarzy, gdyż był zajęty jazdą.
- Muszę. Tutaj nie chodzi o te plotki….ale o to, że ci nie zaufałam. W jednej chwili potrafiłam znienawidzić cię za coś czego nie zrobiłeś. Nawet nie wiesz jak mi głupio, jak mogłam pomyśleć, że to ty im powiedziałeś? Naprawdę nie wiem… - bawiłam się swoimi palcami i co jakiś czas ocierałam łzy. Chłopak zjechał na pobocze. Zwrócił się w moją stronę, musnął moje usta i oparł swoje czoło na moim.
- Już dobrze. Wszystko jest dobrze. Ważne, że już jest OK- przejechał ręką po mojej twarzy i dodał- pamiętaj, że Cię kocham i będę w stanie znieść dla ciebie wszystko- przekręcił ponownie kluczyk w stacyjce i ruszył z miejsca. Nie było zbyt wielkich korków i już po chwili znajdowaliśmy się w domu. Wszyscy siedzieli i oglądali telewizję. Wiedziałam co mnie teraz czeka. Musiałam przeprosić Martę, w końcu zachowałam się w stosunku do niej naprawdę podle.
- Marta- powiedziałam stając za kanapą, na której siedzieli- mogę Cię na chwilę prosić?- dziewczyna wyswobodziła się z uścisku Horana i podążyła za mną do kuchni. Rozebrałam marynarkę i wzięłam do rąk jabłko.
- Chcesz też?- chwyciłam drugie i jej rzuciłam. Podobnie jak ja, także zajadała się teraz owocem- chciałabym no wiesz…jest mi naprawdę głupio, że wczoraj tak wyszło…no wiesz, nie chciałam. Jest mi naprawdę głupio i żałuję tego co zrobiłam- dziewczyna spojrzała na mnie, a już po chwili się roześmiała.
- Chodź tu głuptasie- przytulia mnie i cmoknęła w policzek- kocham cię- powiedziała i wróciła do pokoju. Także nie miałam nic szczególnego do roboty, więc do nich dołączyłam.

* Po obiedzie*
No tak, w końcu nadszedł ten dzień, gdy chłopcy muszą nakręcić teledysk do One Way Or Another. Wiemy już mnie więcej co chcemy w nim umieścić, gdyż pracowaliśmy nad tym od miesięcy, więc dziś pozostaje jeszcze to wszystko nakręcić. Postanowiliśmy na pełną amatorkę. Liam z Louisem kupili kamerę, a my z Martą miałyśmy dziś swój wielki dzień- zostajemy kamerzystkami, reżyserkami i wszystkim co tylko się da.
- Dobra ruszcie te swoje tyłki- zaśmiała się  Marta. Pierwszą scenę jaką mamy nagrywać to Zayn w łóżku.
- Ale kochanie- chodziłam za nim jęcząc- przecież ty jesteś tylko mój. Inne dziewczyny nie mogą oglądać twojego ciałka…- udałam, że płaczę na co wszyscy się zaśmiali. Ten musnął moje usta.
- No wiesz nic nie poradzę, że mam najlepszą klatę z całego zespołu i to właśnie ja muszę ją pokazywać- poruszał śmiesznie brwiami, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Maliku, to się nazywa skromność- skwitowała go Marta- a teraz właź do tego łóżka- rozkazała mu i wzięła w swoje ręce kamerę.
- Hej, hej. Do łóżka to mnie może ciągnąć tylko moja ukochana- zaśmiał się, biorąc mnie w swoje ramiona i przewracając się na łóżko. Nachylił się nade mną i musnął moje usta- to jak kochanie, mam iść do tego łóżeczka czy nie?

- Siedź już tu i się nie odzywaj- zaśmiałam się. Poczochrałam jeszcze jego włosy i odeszłam, ustawiając się obok Marty. Już po chwili zaczęliśmy kręcić. Nie obyło się bez setek powtarzanych scen. To Malik się roześmiał, to pokazał odrobinkę za dużo. Jeszcze raz spadł z łóżka, a gdy już było dobrze Niall ściągnął z niego kołdrę. Nagranie tego kilkusekundowego kawałka zajęło nam ponad dwie godziny. Niestety nie był to koniec.
- Dobra Niall, właź pod ten prysznic -zaśmiała się Marta,
- Ale ja nie chcę bez Ciebie- blondyn wykrzywił usta w podkówkę i udawał, że mu zimno.
- Dobra, dobra- wystawiłam mu język- mocz włosy.
- Nie!- zaprotestował chłopak. Było tak jak się spodziewałam. Harry podbiegł do niego i załączył wodę. Po chwili cała łazienka ‘pływała’. Wszyscy byliśmy mokrzy, ale Styles był dumny z tego, iż pomoczył, spienił włosy Horana, a na dodatek założył specjalny ‘czepek’.
- Dobra kręcimy- obie z Martą klasnęłyśmy w dłonie i przeszłyśmy do kręcenia drugiej sceny.
- Zayn, cholera!- krzyknęłam, gdy ten wparował ze swoją buzią przed kamerę. Gdy ten się zmył, niespodziewanie wparował Tomlinson, który zerwał zasłonę z prysznica.
- Ale z was debile- powiedziała Marta turlając się po ziemi. ‘’Dom wariatów’’ jedyne co przeszło mi przez myśl i jedyne co mogło opisać ich zachowanie.
- Dobra, ogarnijcie dupy i nakręćmy w końcu tę scenę!- po moich długich prośbach, krzykach w końcu się udało. Nagraliśmy drugą scenę! Wszyscy byliśmy padnięci. Było grubo po dwudziestej trzeciej.
- W nocy raczej już nic nie nagramy- powiedział Liam i pożegnał się z nami. Zobaczyliśmy z Zaynem w naszym pokoju to co dziś nagraliśmy. Większość to były nasze wygłupy, lub nie udane scenki. Wycięliśmy wszystko co zbędne i zapisaliśmy te dwa urywki. Jutro mamy nagrywać całą resztę. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dużo lepiej niż dziś. Nie miałam już na nic siły. Udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Dzisiejszy dzień był zwariowany. Wizyta u menadżera chłopaków, nagrywanie teledysku. Nowe doświadczenia. Cieszę się, że Malik nie wziął tego ostatniego sms-a do siebie. Nie mogę pozwolić na to by go stracić. Z każdym dniem, chwilą uświadamiam sobie, że kocham go najmocniej jak się da i nie potrafiłabym wyobrazić sobie, że miałoby go zabraknąć w moim życiu. Położyłam się obok niego i ułożyłam głowę na jego torsie. Składałam na nim delikatne pocałunki. Czułam jak przez jego ciało przechodzi dreszcz. Oboje wiedzieliśmy, że ma tutaj- na brzuchu, łaskotki. Musiałam to wykorzystać i delikatnie dotykać jego ‘Pięty Achillesa’. Sprawiało mi to wiele radości i zabawy. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, gdy ten wiercił się na łóżku. 
-Kochanie śpij już- cmoknął moje czoło i oplótł moje ciało rękoma. Nie miałam już czasu na rozmyślania. Zasnęłam szybciej niż mogłabym się spodziewać. Zbudził mnie i nie tylko mnie, dzwonek do drzwi. Zerwałam się na równe stopy i pociągnęłam za sobą Malika. Wszyscy razem wychodziliśmy z pokoi. Było to naprawdę dziwne. Co ktoś mógł chcieć od nas o trzeciej w nocy?
- Dobra, kto otwiera?- wyszeptał Niall chowając się za fotelem. Wszystkie oczy powędrowały na Louisa.

- Idziesz- popchnęłam go. Chłopak długo się wahał. Spojrzał w ‘ oczko’ i powili przekręcał kluczyk w zamku. Widać było jego niepewność. Liam, Niall i Harry trzymali w dłoniach kije bejsbolowe. Skąd oni je tutaj wzięli? Nie ogarniam ich… W drzwiach ujrzeliśmy… Był to dla nas nie mały szok…
____________________________________________________________
HEJ, HEJ! :)
Jak widzicie dodałam kolejny rozdział^^ 
Piszcie co sądzicie, bo moim zdaniem jakieś takie flaki z olejem wyszły;o 
Dziękuję wam za tyle komentarzy i nadal na was liczę<3 :)
Kolejny nie wiem kiedy się pojawi może w sobotę, a może dopiero w niedzielę, gdyż jadę na wycieczkę klasową do Wrocławia. xd 
To tyle! :) Przypominam o wysyłaniu reklam<3 ! :)
No i o moim drugim blogu:

KOMENTUJCIE! ♥

środa, 29 maja 2013

Mała niespodzianka- Zwiastun ! :)

Ze względu, że wchodzę, a raczej wchodzimy w drugą, a praktycznie trzecią część opowiadania, to stworzyłam taki krótki zwiastun :) Tak w skrócie 'powie' wam czego będziecie się mogli spodziewać w dalszych rozdziałach. Szczerze mówiąc nie zostało ich już zbyt wiele, a ja z tego powodu jestem bardzo smutna. Mam taki ogromny sentyment do tego opowiadania... Dobra nie rozpisuję się już tylko wklejam wam ten filmik ! ♥


piątek, 24 maja 2013

Rozdział 37 !


Ujrzałem tam płaczącą, a raczej krzyczącą dziewczynę.
- Alicja, kochanie co się dzieje?- zapytałem z wielką troską, jednak ta nie odpowiadała.
- Zayn…- to były jedyne słowa jakie dało się usłyszeć. Chciałem ją wziąć na kolana, objąć. Gdy już miałem to robić po raz pierwszy od przebudzenia się spojrzałem na jej brzuch i nogi. Wszystko było we krwi. Naprawdę się przestraszyłem. Nie wiedziałem co robić. Teraz też miałem ochotę zacząć płakać i krzyczeć jednocześnie, ale przecież nie mogę jej tak zostawić.
- Kurwa- przekląłem głośno- chodź- wziąłem ją delikatnie na ręce i okryłem kocem. Sam nie dbałem o to co mam na sobie tylko zbiegłem pośpiesznie po schodach budząc przy okazji wszystkich głośnym krzykiem ,, Pomocy!’’. Dziewczyna była wyraźnie nie obecna. Nie wykonywała żadnych ruchów, tylko płakała. Bałem się o nią, tak bardzo się bałem, że może jej się coś stać, że może tego nie przeżyć.
-Alicja- wydukałem przez łzy- kochanie, słyszysz mnie?- dziewczyna tylko się uśmiechnęła i próbowała uwolnić z moich ramion. Stanowczo jej tego zabroniłem przysuwając jej ciało bliżej swojego. Wszyscy patrzyli na nas jak na wariatów,ale gdy tylko im powiedziałem co się stało także zaczęli panikować. Wychodząc z domu czekał tam już na nas Harry w swoim samochodzie. Pomógł mi włożyć Alę do samochodu i wygodnie ułożyć. Poprawiłem jej koc, a sam wsiadłem na przednie siedzenie pojazdu. Przekraczaliśmy wszelkie możliwe reguły panujące na drodze. Nasza prędkość była stanowczo za szybka- jednak wiedzieliśmy, że to konieczne. Chcieliśmy uratować to dziecko. Wiemy, że ono musi żyć. Na szczęście drogi były puste i szczęśliwie dojechaliśmy na miejsce. Harry wziął ją na ręce a ja pobiegłem na oddział, aby ktoś mi pomógł. Już po chwili przybiegła pielęgniarka z wózkiem, na którym usadowiliśmy Alicję. Idąc obok niej, nie puszczałem jej dłoni. Nie potrafiłem pogodzić się z faktem, że mogę stracić dziecko, a może nawet ją. Krwawienie było naprawdę obfite. Przemierzając korytarz czułem na sobie wzrok wszystkich. Wewnętrzny strach ogarnął moje ciało, nogi nie były posłuszne moim myślą. Czułem się sparaliżowany, tak jak bezbronny piesek na środku jezdni. Ktoś cięgle coś do mnie mówił, ale ja tego nie słyszałem, a bynajmniej nie zwracałem na to większej uwagi. Teraz liczyła się tylko ona- moja kochana dziewczynka, a może za niedługo narzeczona. Spojrzałem na jej bladą twarz i próbowałem się uśmiechnąć. Niestety nie potrafiłem. Pielęgniarka wprowadziła nas do nie małej Sali. Ściany były koloru oliwkowego a wszystkie meble, jak to na szpital przystało, białe. Pomogłem ułożyć dziewczynę na łóżku i mieliśmy czekać na lekarza. Dziewczyna nie przestawała krwawić. Stałem przy niej i razem z nią płakałem. Otuliłem delikatnie jej twarz w dłonie i musnąłem jej usta. To wszystko działo się zbyt szybko Dopiero co dowiedziałem się, że jest w ciąży, a teraz mam stracić to dziecko? Nie potrafię sobie tego wyobrazić, uświadomić. Po chwili oczekiwać do ‘pokoju’ wszedł mężczyzna ubrany w specjalne, zielone ubrania i razem z pielęgniarką wywieźli gdzieś Moją ukochaną. Niestety nie mogłem iść z nimi. Wyszedłem z Sali i usiadłem obok jednego z moich przyjaciół, na białych, plastikowych krzesłach i schowałem głowę w kolana. Łzy leciały z moich oczu jak potok. W końcu otrząsnąłem się i rozejrzałem po korytarzu. Wszyscy nerwowo po nim chodzili, tylko ja i Kędzierzawy siedzieliśmy zapłakani.
Ujrzałem zbliżającą się pielęgniarkę. Szła wyraźnie w moim kierunku. Pośpiesznie wstałem i podszedłem do niej.
- I co?- zapytałem ocierając spływające łzy z mojej twarzy.
- Niestety- powiedziała zmartwionym głosem- dziecka nie dało się uratować, pani Alicja straciła swoje dzieciątko. Była w szesnastym tygodniu ciąży- kobieta starała się mnie jakoś pocieszyć, ale ja nie wytrzymałem. Kiedy tylko odeszła uderzyłem z całej siły pięścią w ścianę, z moich kostek popłynęła krew, a palce bolały nie miłosiernie. Nie zrobiło to jednak na mnie żadnego wrażenie, to nie ja teraz jestem tutaj najważniejszy. Chciałem pójść do niej, ale nie potrafiłem. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Bałem się jej reakcji. Jednak postanowiłem zupełnie odwrotnie. Wziąłem koc leżący na krzesłach i udałem się do Sali, w której poprzednio leżała. Wchodząc do niej ujrzałem ją tam samotną i leżącą. Skierowałem się w stronę jej łóżka, a następnie delikatnie przejechałem ręką po jej jedwabistych włosach.

*Perspektywa Alicji*
Gdy tylko odzyskałam świadomość tego co dzieje się wokół mnie uświadomiłam sobie coś- straciłam to dziecko. Pamiętam jak w nocy się obudziłam i ujrzałam mnóstwo krwi wokół siebie, już wtedy wiedziałam co to oznacza. Miałam jednak nadal taką cichą nadzieję, że to tylko sen. Niestety nie tym razem. Widząc Mulata wchodzącego do pokoju opanowała mnie okropna złość. Nie wiem dlaczego za wszystko winiłam, a raczej chciałam winić właśnie Jego. Chciałam pozostać sama.
- Zostaw mnie- odpowiedziałam, gdy ten delikatnie gładził moją twarz- odejdź- mówiłam przez łzy.
- Dlaczego?- odpowiedział wyraźnie zdziwiony, jego oczy nadal były mokre z łez. Wszystko wskazywało na to, że nie tylko ja płakałam.
- Po prostu wyjdź- mówiłam twardo i zdecydowanie, przełykając ślinę z moich oczu znów spłynęło kilka łez- nie potrzebujesz mnie. Do niczego się nie nadaję. Jestem okropna. Nie potrafię się tobą zaopiekować, nie potrafię gotować, a gdy chciałam urodzić dziecko…- mój głos był ledwo słyszalny, ale nie pozwoliłam mu na to by mi przerwał- nawet tego nie potrafię- przetarłam oczy rękawem bluzy- nie zasługuję na Ciebie. Zostaw mnie. Nie jestem Ci do niczego potrzebna- odpowiedziałam odwracając się na bok łóżka. Poczułam jak ktoś odwraca mnie z powrotem w swoją stronę. Był to właśnie Malik. Nachylił się nade mną i delikatnie musnął moje usta.
- Moje życie bez Ciebie nie miałoby sensu. Jesteś najlepszym co mnie spotkało w życiu. Nie każ mi odchodzić, nie zrobię tego. Nigdy. Za bardzo Cię kocham. Jesteś jak mój tlen, mój jedyny sens życia. Dzięki Tobie czuję, że żyję. Dzięki Tobie wiem co to miłość. Błagam Cię nie pozwól mi odejść, a ja nie pozwolę Tobie- musnął delikatnie moje usta, wtapiając się w nie znacznie mocniej niż poprzednio- Uwierz, jeszcze zostaniesz mamą. Będziesz najwspanialszą mamusią na świecie- cmoknął mnie w czoło i powoli wracał do pozycji siedzącej. Nie chciałam kończyć tej wspaniałej i pełnej uczuć chwili. Dzięki Jego słowom zrozumiałam, że mnie kocha. Dzięki Niemu wiem, że jestem tą jedyną. Wpatrywałam się jeszcze przez chwilę w jego czekoladowe oczy, przepełnione miłością.
- Dlaczego to wszystko się wydarzyło- zapytałam go po chwili.
- Nie wiem- cmoknął tylko moją dłoń, a następnie dodał- takie było przeznaczenie- nie musieliśmy czekać długo, gdyż do Sali wszedł lekarz. Sprawdził moje czoło, a następnie zapytał mnie o samopoczucie. Co miałam mu powiedzieć? Że jest wspaniale? Przecież właśnie straciłam największy skarb dziecka. Coś co byłoby moim sensem życia, dzięki komu miałabym wstawać w nocy, aby dać mu zjeść. Chciałam być najwspanialszą mamą na świecie. Chciałam dać temu dziecku wszystko co najlepsze. Nie potrafię się z tym pogodzić. Nie mogę znieść myśli, że już go nie ma pod moim sercem. Nawet nie poczułam pierwszego kopnięcia. Z moich policzków płynęła słona ciecz. Lekarz spojrzał na mnie i podał mi chusteczkę. Następnie zwrócił się do nas obojgu.
- Niestety. Pani ciąża zakończyła się powodzeniem. W pani organizmie doszło do poronienia niecałkowitego. Już tłumaczę. W medycynie rozróżnia się kilka rodzajów poronień. Poronienie samoistne całkowite następuje wtedy, kiedy w macicy oddziela się jajo płodowe i zostaje ono w całości wydalone, niecałkowite natomiast to takie, kiedy zostaje zahamowany rozwój łożyska lub dziecka. Dokonaliśmy łyżeczkowanie macicy, czyli abrazję- usunięcie zalegających tkanek, resztek łożyska. Myślę, że jutro po południu będzie pani mogła wyjść ze szpitala. Jeszcze dziś zrobimy pani wszystkie badania.- wskazał gestem ręki pielęgniarce, która przed chwilką do nas przyszła, aby pobrała mi krew. Wyciągnęłam rękę i poczułam lekkie ukłucie. Od dziecka tego nienawidziłam. Sposób w jaki wbijano igłę w żyły ludzi i to jak widziałam wylewającą się krew do strzykawki. Złapałam mocno dłoń Zayna i wbijałam w nią swoje paznokcie.
- Jeśli państwo chcą- po chwili odezwał się lekarz- mogą państwo ujrzeć zdjęcie, jak wyglądało wasze dziecko- nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Czy jestem w stanie aby oglądać swoje nienarodzone dziecko? Niestety moja ciekawość wygrała. Jednak cieszyłam się, że będę miała możliwość ujrzeć moje nienarodzone słoneczko. Skinęłam głową na tak i już po chwili trzymałam w dłoniach zdjęcie. Niestety widziałam tylko małe stópki. Nie mogłam ujrzeć twarzy, tego jak wyglądało.

- A główka, jak wyglądało ono całe?- zwróciłam się do mężczyzny ze łzami w oczach.
- Przykro mi- odpowiedział- zdjęcie jest zbyt drastyczne.- skinęłam tylko głową i wtuliłam się w ramiona mojego ukochanego. Nie miałam na nic więcej siły. Dzisiejszy dzień będzie śnił mi się do końca życia. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będę chciała mieć dzieci. Zbyt wiele nerwów mnie to kosztuje. Złapałam jego dłoń i zasnęłam.

* Kolejny dzień, wieczorem*
Ze szpitala wypuścili mnie po wszystkich badaniach. Powiedzieli, abym na siebie uważała i nie dźwigała nic ciężkiego. Po powrocie położono mnie do łóżka i tutaj leżę do teraz. Zayn nie pozwala mi się z niego ruszyć, a gdy chcę iść do ubikacji muszę go zawołać aby mnie ‘przypilnował’. Leżąc wpatrywałam się w sufit. Bo co miałam robić? Po dłuższej chwili wyjęłam Iphona, który należał do Mulata i weszłam na twittera. Czytałam wszystkie posty z wielkim uśmiechem na twarzy. Zrobiłam to chyba po raz pierwszy od utraty dziecka. Przeszukałam telefon chłopaka i znalazłam całkiem fajne, jak dla mnie, jego zdjęcie. Umieściłam je na swoim profilu i dodałam podpis ,,Oh. I love your smile!’’. 
Zachichotałam pod nosem i wróciłam do przeglądania internetu. W końcu znudziło mi się to zajęcie i powoli sama wstałam z łóżka. Kiedy już stałam podeszłam do okna i podparłam się rękoma o parapet. Wpatrywałam się na ulicę, gdyż właśnie na nią miałam widok. Mnóstwo samochodów przemieszczających się z wielką prędkością, spacerujące zakochane pary i matki z wózkami. Wszystko wróciło jak bumerang. Z moich oczu znów płynął ten płyn, który już tak dobrze znam. Próbowałam się pogodzić z myślą, że to nie był mój czas, że to dziecko nie powinno było się urodzić. Nie mogłam. Nie potrafiłam pogodzić się z tą myślą. Z każdą chwilą, godziną zamiast lepiej było gorzej. Chciałam wziąć gorącą kąpiel, niestety nie mogłam. Postanowiłam zejść na dół, aby zobaczyć co robią chłopcy. Powolnym krokiem zeszłam po schodach. Chodziłam gorzej niż nie jedna babcia. Czułam się dobrze, ale gdy chciałam przyśpieszyć kroku coś kuło mnie w brzuch. Szłam więc w ‘ żółwim’ tempie. W końcu dostałam się do salonu, gdzie siedzieli wszyscy i nad czymś debatowali.

- Alicja?- zwrócił się do mnie widocznie zdziwiony Styles, już po chwili do mnie podbiegł i pomógł usiąść na kanapie- dlaczego nie leżysz?
- Mam już tego dość- odpowiedziałam ze złością. Nie wiem dlaczego byłam na niego zła. Od tak, po prostu. – a gdzie Zayn?- rozglądałam się po pokoju i szukałam mojego chłopaka.
- Pojechał do centrum handlowego- uśmiechnął się Louis i śmiesznie poruszył brwiami.
- Aha…- odpowiedziałam i wzięłam do rąk pilot.
- O nie, nie, nie!- krzyknął Louis- pilot jest mój! Teraz ja oglądam mój ukochany serial!- powiedział dumnie wyrywając mi pilot. Zaśmiałam się i okryłam się kocem. Ułożyłam głowę na ramieniu Stylesa. Byłam bardzo ciekawa co takiego Louis będzie oglądał. Okazało się, że jest to ‘Hannah Montana’. Widząc to przybiłam sobie Face Palma. Z każdą minutą tego filmu moje powieki były cięższe. Nie wiedząc kiedy zasnęłam. Zbudziło mnie ciche szeptanie chłopaków.
- Dlaczego ona śpi na twoich kolanach?- mówił zdenerwowany Zayn, nie dziwię się mu. W końcu zasnęłam na kolanach swojego byłego. Nie chciałam im jednak zdradzić tego, że nie śpię, więc nadal bawiłam się w aktorkę.
- Zasnęła- wytłumaczył mu spokojnie Styles- była zmęczona i odruchowo oglądając film położyła się na moim ramieniu. Nie histeryzuj- czułam jak jego kąciki ust unoszą się do góry. Poczułam także jak ktoś do mnie podchodzi i unosi mnie na swoich rękach. Wiedziałam, byłam pewna, iż jest to Zayn. Otworzyłam delikatnie oczy, ale ten tylko ucałował mnie w czoło i wyszeptał:
- Ciii kochanie, śpij- na te słowa przymknęłam ponownie oczy i już po chwili odpłynęłam na dobre. Po raz pierwszy od długiego czasu nic nie przerywało mi w spaniu, zero koszmarów, dziwnych słów chodzących po mojej głowie. Jedną rzeczą, albo aż jedną była sprawa ostatnich dni. Nadal nie potrafię zrozumieć, że to właśnie mi się przytrafiło. Najgorsze co może spotkać młodą matkę-poronienie- spotkało właśnie mnie. Dlaczego ja zawsze muszę mieć najgorzej? Zostałam podwójnie zdradzona, musiałam wybierać pomiędzy dwoma chłopakami, ryzykowałam przyjaźń, a gdy wszystko zaczęło się układać znów jest to samo. Ponownie jestem w punkcie wyjścia. Nieprzespane noce, które przepłakuję nad zdjęciem tej małej istoty. Przypominając sobie co mnie spotkało, jak to wszystko szybko się działo, nie potrafię opanować emocji. Płaczę jak małe dziecko, któremu mama zabrała zabawkę. W moim przypadku to nie zabawka. To małe dziecko, które z niewiadomych powodów nie mogło przyjść na ten świat. Myślałam o tym wszystkim zawsze odkąd wróciłam ze szpitala. Wszystko kojarzyło mi się z tym maleństwem. Dzień w którym się dowiedziałam o ciąży, jak bardzo bałam się powiedzieć o tym Malikowi. Po długim namyśle postanowiłam wstać. Spojrzałam na zegarek było sporo po północy. Nie miałam ochoty znów kłaść się do łóżka, jednak nie miałam nic innego do roboty. Odszukałam w ciemności rękę Mulata i splotłam nasze palce. Wtulona w jego plecy zasnęłam.
Rano obudziłam się ze łzami w oczach i zaschniętym płynem na policzkach. Przeciągnęłam się powoli, tak aby mój brzuch nie bolał zbyt mocno. Delikatnie niosłam swoje ciało do siadu prostego i rozejrzałam się po pokoju. Ujrzałam tam chłopaka, z którym spędziłam dzisiejszą noc, właśnie wybierał strój dnia. Kiedy zauważył, że się obudziłam wyszedł gdzieś na chwilę. Po nie długim czasie znów znalazł się w pokoju. Tym razem niósł w rękach drewnianą tackę z jedzeniem. 
Położył ją delikatnie na moich kolanach. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromna kawa- uwielbiam ją.  Sięgnęłam po nią i nasyciłam się jej smakiem i zapachem. Następnie przeszłam do jedzenia.
- Kochanie chyba będziesz musiał mi pomóc- zaśmiałam się wskazując na talerz- nie dam rady tego wszystkiego sama zjeść- cmoknęłam go w nos i ponownie się uśmiechnęłam. Chłopak usiadł obok mnie i posłuchał się mojej prośby, pomógł mi się z tym uporać. Kiedy już kończyliśmy ten wstał i gestem ręki wskazał abym na niego zaczekała. Już po chwili zjawił się z mała torebeczką. Z wielkim uśmiechem na twarzy wzięłam ją do rąk i wyjęłam jej zawarcie. Pod mnóstwem cukierków ukrywały się dwa małe pudełeczka. W pierwszym znajdował się prześliczny zloty naszyjnik [KLIK] w kształcie serca. Widząc go mocno przywarłam do klatki piersiowej Mulata, ale ten ponaglił mnie, abym otworzyła drugie pudełeczko. Tam natomiast zastałam bransoletkę moich marzeń.[ KLIK] Zbierałam na nią od wieków, ale nigdy nie miałam wystarczająco pieniędzy by wybrać tę, która mi się naprawdę spodoba. Widząc ją miałam ochotę podskoczyć z radości. Była taka jaką sobie mogłam wymarzyć. Złota ze złotymi zawieszkami w kształcie serca czy malutkich kluczy. Czym prędzej wskazałam na swoją dłoń i chłopak zapiął mi biżuterię na nadgarstku, a następnie na szyi zapiął łańcuszek. Ucałowałam go jak najlepiej potrafiłam prosto w usta. 
- Kocham Cię- wyszeptałam ledwo słyszalnym głosem.
- Uuuuu- odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam stojącego Toma i Horana w drzwiach.
- A wy czego tu szukacie?- rzuciłam ze złością w głosie w ich stronę. Zawsze gdy się przytulimy, lub pocałujemy Ci robią z tego ogromną aferę.
- A no przyszliśmy zawołać was na śniadanie, ale widzimy że macie własne sprawy- Lou wystawił nam język i odeszli.
- Idioci- zaśmiał się Zayn zamykając za nimi drzwi. Usiadł okrakiem za mną i objął mnie w pasie kładąc swoją głowę na moim ramieniu- Dziś mamy koncert z chłopakami. Za chwilę idziemy na próbę- rzucił już mniej entuzjastycznie niż wcześniej. Ja też nie byłam zadowolona z tego powodu, ale cóż nic innego nie wskóramy. Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilkę i ja postanowiłam udać się do łazienki, aby się przebrać i przemyć twarz. Gdy wykonałam tę czynność wyszłam jeszcze z na w pół mokrymi włosami z pomieszczenia. Zastałam tam leżącego chłopaka, który wpatruje się w ekran małego laptopa.
- Kochanie- krzyknął gdy mnie zobaczył i zerwał się z łóżka- mogę zrobić Ci zdjęcie?- poruszył śmiesznie brwiami, na co głośno się zaśmiałam i skinęłam głową. Ustawiłam się i starałam ukryć wszystkie towarzyszące mi, negatywne uczucia.
- Zobacz- po chwili podszedł do mnie z telefonem w ręku i go wręczył. Swoją drogą nie wyszłam najgorzej, może wcale nie jestem aż taka brzydka?
- Ładne- powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Zanim się obejrzałam ten dodał je na twittera i oczywiście mnie oznaczył.
- Kochanie przepraszam, ale musimy iść na próby. Mam nadzieje, że sobie jakoś poradzisz. Pamiętaj nie przemęczaj się, ani nie rób nic co może Cię zdenerwować- mówił jak nakręcony, a wszyscy czekali już na niego w samochodzie. Zaśmiałam się i wyrzuciłam go z pokoju. Nie trwało długo, a wpatrywałam się jak odjeżdżają czarną limuzyną. Uniosłam delikatnie kaciki ust do góry, tak aby powstał uśmiech i odeszłam od okna. Poszłam na dół do kuchni i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Trzymając go w ręce udałam się z powrotem do pokoju, w którym zamieszkuję z Zaynem. Nie miałam co ze sobą począć. Ułożyłam się wygodnie do łóżka i okryłam jedwabistą kołdrą. Połknęłam łyk soku i wzięłam na swoje kolana przenośny komputer. Otworzyłam go i postępowałam według rutyny. Przejrzałam już całego facebooka, twittera śmiejąc się z komentarzy innych i rozmów jakie toczyły się pod postami chłopców z zespołu. Nie mając już co robić postanowiłam zajrzeć na strony plotkarskie. Zayn zawsze mi tego odmawiał, mówił, że nie warto niszczyć sobie psychikę tymi brukowcami. Niestety moja ciekawość co nowego w ‘wielkim’ świecie wygrała. Wpisałam podany adres i już po chwili zostałam skierowana na stronkę z plotkami ze wszystkich stron świata. W oczy rzuciła mi się tylko jedna z nich…Czytając jej tytuł przez moje ciało przeszedł dreszcz…Jak to możliwe?
_______________________________________________________________
Hej! :) 
Jest tak jak chcieliście- więcej zdjęć ;) Przepraszam, że dopiero teraz no ale nie miałam czasu, gdyż byłam na urodzinach przyjaciółki^^ 
Dziękuję wam zw tyle komentarzy i liczę nadal na was! :) 
P.s Przypominam o wysyłaniu reklam! :) Zostaną zmienione w Niedzielę ! :)
Kolejny rozdział w piątek ! :)
KOMENTUJCIE!!! ♥ ♥ ♥

Wejdźcie i pozostawcie po sobie ślad! :)- MÓJ !!!

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 36 !

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :)
____________________________________________________________________

Obudziłam się w szpitalu. Jak to w szpitalu? Jakim cudem? Co ja tutaj robię? Głowa potwornie mnie bolała. Rozejrzałam się po Sali i ujrzałam siedzących na łóżkach Louisa, Liama, Harry’ego, Zayna i Martę. Wszystko mi się przypomniało. Przyśpieszający samochód, motocykl. Wszystko działo się zbyt szybko by można to opisać.
- Louis debilu mogłeś nas zabić!- krzyczał nadal poddenerwowany Liam. Wstałam chwiejącym się krokiem i podeszłam do mulata. Ten objął mnie w pasie i posadził jak zwykle na kolana. Całował delikatnie moją szyję, a następnie schował głowę w miejsce pomiędzy ramieniem a szyją.
-Wszystko dobrze?- wyszeptał mi do ucha
- Tak, a wy jak się czujecie?- zapytałam z troską.
- Spoko, tyle że samochód trochę rozwalony. No wiesz nie często spotyka się z murem- Harry próbował rozluźnić atmosferę, ale nie wychodziło mu to najlepiej. No bo co w tym śmiesznego? Wszyscy mogliśmy zginąć. Ale trzeba przyznać Lou jest wspaniałym kierowcą. Zmniejszył prędkość tyle ile mógł, tak że tutaj jesteśmy wszyscy razem- żywi.
- Mogliśmy zginąć- chlipała Marta wtulona w ramię Styles’a.- chciałeś nas zabić! Jesteś skończonym idiotą!- wybiegła z pomieszczenia. Chciałam pobiec za nią, ale gdy tylko wstałam poczułam zawroty głowy i usiadłam na wcześniejsze miejsce. Liam to zrobił- pobiegł za brunetką. Kiedy ta dwójka biegała po szpitalu do nas przyszedł lekarz. Wysoki, starszy mężczyzna z siwą brodą.
- Witam- uśmiechnął się znacząco do wszystkich i kontynuował- mieliście wielkie szczęście. Pan Tomlinson to wspaniały kierowca, dziękujcie Mu. Na wasze szczęście nie macie zbytnio poważnych obrażeń. Poduszki w samochodzie zareagowały w odpowiednim momencie i wszystko dobrze się skończyło. A pani, pani Alicjo- zwrócił się do mnie- pani ciąża nie jest zagrożona.- Chwilę jeszcze z nami porozmawiał i opuścił pomieszczenie mówiąc, że możemy wracać do domu. Dziwne prawda? Wszystko dzieje się tak szybko. To chyba jakiś cud. No bo kto wychodzi z tak poważnego-jak dla mnie- wypadku cały i zdrowy? Żadnych obserwacji, badań, nic. Tak po prostu mamy iść do domu. Nadal zdziwiona udałam się za wszystkimi- tak Liam i Marta doszli do nas- i weszliśmy do Sali blondynka. Gotowy siedział na łóżku ze spakowaną walizką i coś klikał na telefonie.
- W końcu!- krzyknął- cieszę się, że żyjecie- wyściskał każdego z nas, a z Martą przywitał się namiętnym pocałunkiem.
- Ale jak to, skąd wiesz?- zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Kochanie chyba zapomniałaś o naszej sławie- posłał jej przyjazny uśmiech i znów pocałował- no to proszę mi powiedzieć co to narobiliście?- założył ręce na klatce piersiowej i wyczekiwał naszej spowiedzi. Opowiedzieliśmy mu wszystko, sam był zdziwiony i podobnie jak ja stwierdził, iż był to cud.
- Dobra, możemy już jechać do domu?- zapytał gdy lekarz przyniósł nam wypis- mam dość tego miejsca.
* w domu*
Blondynek otworzył usta ze zdziwienia, gdy ujrzał swój nowy dom. Czym prędzej wbiegł do środka i gdzie się udał? Kuchnia. Otworzył szybko lodówkę i wyjął chyba kilogram jedzenia. Usiadł przy wyspie i zaczął się zajadać to serem, to jakimś kabanosem.

- Dlaczego wszystko się klei?- zapytał chcąc otworzyć szafkę ze szklankami.
- Zapytaj ich- pokazałam palcem na resztę.
- Dobra wolę nie wiedzieć- zaśmiał się i wrócił do poprzedniej czynności. Po długich rozmowach, wygłupach wszyscy postanowiliśmy pójść na miasto. Tak bez celu. Pochodzić. Niestety nie był to najlepszy pomysł. Setki paparazzi zebrały się na chodnikach i nie pozwoliły nam przejść. Robiono nam zdjęcia na każdym kroku. 

W końcu wykończeni blaskiem fleszy zadzwoniliśmy po taksówki i wróciliśmy do domu.
Leżąc na kanapie bawiłam się drobnymi palcami mulata. Lubiłam jego dłonie. Były delikatne, ale męskie. Zawsze pachniały lawendą, lub kokosem. Delikatnie snułam swoje palce po jego tatuażach. Uwielbiałam je. Po chwili znów bawiłam się jego palcami i obracałam w swoich dłoniach metalowe kółeczko, zwane pierścionkiem. Miał na nim wyryty jakiś napis, którego nigdy nie byłam w stanie rozszyfrować. W końcu zdobyłam się na odwagę i zdjęłam go z jego drobnej dłoni. Chłopak widząc co robię zaśmiał się pod nosem i nadal siedział wpatrując się w moje włosy. Po dokładnym przeanalizowaniu każdej literki tego cuda powstał napis ,, Be yourself’’ Uśmiechnęłam się pod nosem. Cały Zayn. Oryginalny i zawsze pomysłowy. Położyłam głowę na jego kolanach i ręką przysunęłam sobie jego twarz. Tak abym bez żadnych problemów mogła musnąć jego usta.
- Kocham Cię- szepnął mi do ucha i delikatnie przygryzł płatek mojego ucha. Nie odpowiedziałam nic tylko leżałam i wpatrywałam się w jego idealne tęczówki. Znacie uczucie, gdy czujecie się szczęśliwi? Gdy swój cały świat możecie objąć. Gdy widzicie sens, sens życia i siebie tylko w tych jedynych oczach? Gdy nie wyobrażacie sobie poranków bez muskania jego ust? Gdy nie wyobrażacie sobie, abyście nie mogli dotknąć go? Pocałować? Tak. Tak właśnie teraz mam. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. Jego oczy, te przepełnione miłością i blaskiem były całym moim życiem. Jego usta dawały mi chęć życia. Sposób w jaki całował dawał natchnienie. A on? On cały był moją inspiracją. Włożyłam mu pierścionek z powrotem na wskazujący palec i delikatnie uśmiechnęłam.
- Kiedyś jeszcze  mi założysz pierścionek na palec- zaśmiał się- ale wtedy będziesz stała przede mną w białej sukni, a obok nas będzie ksiądz.
- Kochanie nie za daleko odbiegasz?- zaśmiałam się i ponownie złożyłam dziś na jego ustach soczysty buziak. Chłopak odwzajemnił gest. Siedzieliśmy, a raczej leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę, gdy do pokoju wpadł mokry Harry w samych slipkach. Zdziwiłam się lekko, ale dopiero gdy przypomniałam sobie o basenie wewnątrz posiadłości wróciłam na ziemię.
- Nie za ciepło ci?- rzucił mu Zayn
- Nie- zaśmiał się- wskakujcie w bikini i chodźcie do nas!- wskazał gestem ręki i pomachał drinkiem przed naszymi oczami. Nie mieliśmy nic lepszego do roboty, więc poszliśmy do nich. Wcześniej oczywiście przebrałam się w to głupie bikini, którego teraz nienawidziłam.
- Wyglądam jak gruba krowa!- stałam przed lustrem i rozpaczałam
- Jesteś idealna- ucałował mnie w szyję i wziął na ręce. Nie trwało długo a oboje pluskaliśmy się w wodzie. Taki dom to istny raj. Mogłabym stąd już nigdy nie wychodzić. Bynajmniej dziś nie mam takiego zamiaru.
- A spróbujesz mnie ochlapać to nie żyjesz!- zaśmiałam się, gdy Lou nabierał do rąk wody i przymierzał się do tego, aby wylać ją właśnie na mnie. Niestety nie zareagował na moje groźby i już po chwili byłam cała mokra. Nieźle się wkurzyłam i zaczęłam go jeszcze mocniej ‘obrzucać’ wodą. Nasza wojna przetoczyła się w fontannę. Każdy każdego chlapał, a podłoga wokół basenu była zalewana wodą. Na szczęście w porę się opamiętaliśmy. Wyszłam powoli z basenu i wytarłam się ręcznikiem. Widząc swoje odbicie w lustrze lekko się uśmiechnęłam. Z każdym dniem wydawało mi się, że mój brzuch rośnie- paranoja. Mimo wszystko cieszyłam się, że zostanę mamą. Może to i wcześnie, ale wychowam to dziecko najlepiej jak będę umiała. Wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w proste ciuchy- spodnie dresowe i bluzę. Zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Już po chwili obok mnie znalazł się Zayn.
- Hej- ucałował mnie w szyje, a następnie spojrzał w oczy- co porabiasz?
- Właśnie wpatruję się w najpiękniejsze oczy na świecie- cmoknęłam jego nosek i się zaśmiałam. Po chwili zadzwonił jego telefon. Odebrał go wyraźnie podenerwowany, a gdy się okazało o co chodzi miał już totalnie zepsuty humor.
- Ei, kocie co się stało?- zapytałam troskliwym głosem, niestety ten nic nie powiedział. Wstał tylko i podszedł do lodówki, wyciągnął piwo i je otworzył. Już po chwili wlewał w swoje ciało ten okropny płyn.
- Mamy wywiad, za pół godziny- syknął po chwili znów pijąc.
- Co?- powiedział, a raczej krzyknął Horan- jaki do cholery wywiad?!
- Dzwonił Paul, za pół godziny mamy być w studiu, do którego zaraz prześle nam adres.- skończył pić, zgniótł puszkę i wyrzucił ją do kosza, który znajdował się pod zlewem. Podeszłam do niego i objęłam od tyłu.
- Rozchmurz się, będzie dobrze- zaśmiałam się i połaskotałam po plecach. Wszyscy udali się do swoich pokoi, by ubrać się na to wydarzenie.
- Ja zostanę w domu- cmoknęłam jego policzek, gdy siedzieliśmy na kanapie czekając na resztę.
- Ale kochanie- udał że płacze- będę za tobą tak bardzo tęsknił.- wypowiadające te słowa znów mnie pocałował. Z każdym dniem uświadamiam sobie jakim jest skarbem. Z każdym dniem twierdzę, że na niego nie zasługuję. Jest kimś kto zasługuje na idealną dziewczynę, na taką która będzie mu dawała pełną swobodę, która będzie mu dawała wszystko czego potrzebuje. Przecież mnie tu nie powinno teraz być. Miałam siedzieć w domu przeglądając twittera i podziwiając smukłe sylwetki modelek. Może i kocham Zayna całym sercem, ale wiem że on na mnie nie zasługuje. Spojrzałam w jego oczy i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- Kocham Cię- szepnęłam do jego ciemnego ucha- ale naprawdę nie mam ochoty z wami jechać, zostanę w domu- cmoknęłam go w policzek i wstałam z kanapy, aby odprowadzić go do drzwi. Marta jechała z nimi, gdyż Niall ją uprosił.
,,A więc zostałam sama’’ przeszło mi przez myśl, gdy zakluczyłam drzwi. Spojrzałam jeszcze przez okno na odjeżdżający samochód i powolnym krokiem udałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zabrałam laptopa na kolana. Przeglądałam twittera i wszystkie inne stronki. Po wykonanej czynności udałam się do łazienki i napuściłam wody do wanny. Rozbierałam delikatnie i zręcznościowo każdą część swojego ubioru, tak długo aż stałam taką jaką mnie Bóg stworzył. Weszłam do wanny i oddałam się chwili.
·       *Perspektywa Zayna*
Byłem tak wkurzony, gdy dowiedziałem się o tym wywiadzie. Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać o wydarzeniach, które miały miejsce jakiś czas temu. Najgorsze było to, że Ali nie było przy mnie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Każdy dzień, każda sekunda z nią jest jak wyrwana z bajki. Czy to możliwe, aby moje życie stało się bajką? Aby był szczęśliwy koniec? Mam taką nadzieje, bo nie wiem jak miałbym bez niej żyć. Jest wypełnieniem mojego życia, jego sensem. Zawsze mi pomaga i jest obok. A teraz, gdy jest w ciąży- jest aniołem i największym skarbem świata. Niezmiernie się cieszę, że ją poznałem. Jestem także szczęśliwy, że zakończyła związek ze Stylesem definitywnie. Po dojechaniu na miejsce niechętnie wyszedłem z pojazdu i udałem się do szklanych drzwi, które prowadziły do miejsca, gdzie ma zostać przeprowadzony wywiad. Wszyscy jak zwykle się wygłupialiśmy, a Niall i Marta szli trzymając się za ręce.
- Dzień dobry- przywitała nas miła kobieta, która wyraźnie się nas spodziewała. Szliśmy długim korytarzem, na którego ścianach wisiało mnóstwo platynowych płyt. Po dojściu do wyznaczonego miejsce rozgościliśmy się na kanapie i czekaliśmy na przygotowane już wcześniej pytania. Nie miałem ochoty ilustrować pokoju, wiem tylko tyle, że kanapa stoi na środku, przed nią jest mały, biały stolik a ściany są koloru bordowego. Po chwili do pomieszczenia weszła wysoka, smukła kobieta. Miała może około czterdzieści lat. Przywitaliśmy się z nią i jak sama powiedziała ‘’Pośpieszmy się, gdyż chcę też mieć czas dla siebie’’. Pierwsze pytanie, było bardzo ogólne. Jak zwykle zaczyna się delikatnie i miło, aż w końcu chcą z ciebie wycisnąć wszystko co tylko się da.
- Witajcie chłopcy. Będę taka miła i zadam wam kilka pytań. Mam nadzieję, że odpowiecie na nie szczerzy- kobieta posłała nam gorący uśmiech i przygotowała kartki.- no to zaczynamy- klasnęła w dłonie i zaczęło się.
Dopiero wróciliście z Afryki, tak? Jak było?
Harry: Było niesamowicie.
Louis: Tak, to niesamowite przeżycie. Kiedy pytając Cię, jakie to naprawdę jest przeżycie, ciężko jest je opisać słowami; jak dokładnie się czułeś, co dokładnie widziałeś, ponieważ chcesz zabrać tam wszystkich i powiedzieć: Patrzcie to właśnie tak wygląda!
Jak to na was wpłynęło?
Harry: Wiesz, wydaje mi się, że kiedy tam jesteś, i jest koniec dnia zapominasz, że to jest dla Ciebie zbyt wiele. Możesz wyjść na zewnątrz, wyjechać, robić co zechcesz. A potem myślisz o tym w nocy. O ludziach których poznałeś, o tym co Ci powiedzieli. Myślisz, jak źle my czujemy się w nocy, gdy bierzemy prysznic a oni nie mogą tego zrobić, i budzimy się następnego dnia robiąc dokładnie to samo.
Rozumiem. Mam nadzieję, że coraz więcej osób będzie organizować się w takie akcje. Słyszałam także, że postanowiliście nagrać piosenkę na Red Nose Day?
One Direction: Tak to prawda, dodatkowo będziemy sami kręcić teledysk z pomocą naszych dziewczyn.
O, to wspaniale. A właśnie jak już jesteśmy na tym temacie. Alicja Kamińska- Polka, która zawładnęła sercami dwóch chłopaków. Powiedzcie nam jak to wygląda z waszej strony? Bo cały świat i wasze fanki się w tym gubią.
Harry; Tutaj nie ma nic do mówienia. Alicja jest z Zaynem, a ja jestem tym kim teraz jestem. Jest to nasza prywatna sprawa i myślę, że fani się nie pogniewają jeśli nie będziemy im wszystkiego mówili.
Słyszałam, że powróciło wasze Video Diares?
Liam: Tak, ostatnio nagraliśmy nowy odcinek. Wiem, że fani je uwielbiają, a dla nich zrobimy wszystko, bo to dzięki nim jesteśmy tym kim jesteśmy.
Dobrze, dziękuję. A mam jeszcze jedno pytanie. O co chodzi z Niallem? Dlaczego był tak długo w szpitalu, co mu jest? Niall?
Niall: Tak jak Harry wcześniej wspomniał- sprawy osobiste. Mogę was jednak zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Pewnie tak nie jest, no ale nie będę na was nalegała. To jeszcze kilka pytań od fanek….
Po skończonym wywiadzie udaliśmy się do domu. Zmęczony tym wszystkim po powrocie szybko udałem się do sypialni. Zastałem tam słodko śpiącą Alicję. Musnąłem jej usta i poszedłem wziąć prysznic. Po zakończonej czynności położyłem się obok dziewczyny obejmując ją w pasie i delikatnie gładząc jej brzuch. W takiej pozycji też zasnąłem. Zbudził mnie płaczący głos dziewczyny. Była wyraźnie czymś przestraszona. Przetarłem oczy i spojrzałem….Ujrzałem tam…
 _________________________________________________________
Hej! :)
Sorka, że dopiero teraz ale nie miałam czasu na napisanie .xd
Mam nadzieję, że się spodoba, bo według mnie jakiś taki dziwny wyszedł;o
Moze dlatego, że pisany na szybko? :D 
Proszę was komentujcie!Dwa głupie słowa, czy cokolwiek ale zawsze coś dla mnie znaczy i poprawia humor! :) 
Mam naddzieję, że mnie nie zawiedziecie<3
P.s Przypominam o wysyłaniu reklam! 
Oraz o moim drugim blogu! :)


piątek, 10 maja 2013

Rozdział 35 ;)


Wszystkie wspomnienia powracały jak bumerang. Stojąc przed ogniem słyszę głos. Głos dobiegający z sypialni- tej której już pewnie nie ma. Biegnę, czuję jak moje ciało się pali. Pożera je gorący ogień. Nie poddając się biegnę dalej, nagle moim oczom ukazuje się małe dziecko. Dziewczynka o kręconych blond włosach i zielonych oczkach. Płacze, jej małe, biedne nóżki pokrywa ogień. Zaczynam krzyczeć, ale nikt nie przychodzi. Nie potrafię uciec. Nie bez niej. Ogień zaczyna zżerać moje ciało. Czuję jak tracę czucie. Nagle nic mnie nie boli, nie sprawia bólu. Upadam. Resztkami sił krzyczę, błagam o pomoc dla niej- dla mojego małego słoneczka.
- Alicja! Alicja!- krzyki dochodzące z zaświatów. Otworzyłam oczy i ujrzałam zaniepokojonego Zayna- kochanie, dlaczego krzyczałaś?- bez słowa wytłumaczenia wtuliłam się w jego tors. Z moich oczu płynęły łzy. A co jeśli sen okaże się prawdą? Jeśli to ma być znak? Ale dlaczego właśnie w takich okolicznościach? Wszystko jest dla mnie jedną wielką zagadką. Kiedy się uspokoiłam opowiedziałam wszystko mulatowi. Ten tylko powiedział, że mam się nie martwić ucałował delikatnie, lecz namiętnie moje usta i udaliśmy się do kuchni. Tam jak zwykle czekało na nas śniadanie. Usiadłam na kolanach chłopaka i kołysaliśmy się w rytm muzyki, która właśnie leciała z radia. Nikt nie zwracał na nas uwagi, no może prawie nikt- Styles. Ten nie odrywał od nas oczu, a szczególnie ode mnie. W tych zielonych tęczówkach można było ujrzeć żal, smutek i rozczarowanie. Z każdym dniem one narastały. W końcu wkurzony wstał od stołu i udał się do swojego pokoju.
- Pójdę zobaczyć co z nim- wstałam i ucałowałam Malika w policzek. Nie wiem dlaczego tak postępuję. Po co do niego idę? Zapytać czemu jest smutny? To beznadziejne. Przecież dobrze wiem, że to wszystko przeze mnie. Mimo wszystko chciałam z nim porozmawiać. Wbiegłam po schodach i skierowałam się do pierwszych drzwi po prawej- jego pokoju. Nie miałam w zwyczaju pukać więc weszłam bez ostrzeżenia. W niebieskim pokoju zastałam loczka siedzącego pod wielkim, brązowym łóżkiem. Twarz miał schowaną w dłonie, a nogi podkulone. Podeszłam do niego i delikatnie objęłam ramieniem. W końcu mu wybaczyłam, prawda? Mieliśmy zostać przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają. Zdziwiony moim gestem spojrzał w moje tęczówki i zatopił się w nich. Siedzieliśmy tak dłuższy czas, zdecydowanie za długi. Nasze twarze zbliżały się do siebie. Były coraz bliżej. Aż w końcu stało się to, czego tak bardzo się obawiałam. Nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Języki toczyły zaciętą walkę, a my byliśmy pochłonięci sobą. Na szczęście w porę się ocknęłam i odskoczyłam od loczka.
- Ja..ja…przepraszam- wykrztusiłam- nie powinnam  była tu przychodzić- już miałam wstawać i wyjść, jednak ten złapał mnie za nadgarstek i przysunął do siebie.
- Nie przepraszaj, to moja wina. Nie martw się nie powiem Zaynowi- zachowanie Stylesa bardzo mnie zszokowało. Odkąd ten łamacz kobiecych serc idzie mi na rękę? Odkąd chce pomagać? Nadal nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilką usłyszałam. Nie pozwalało mi to racjonalnie myśleć. Spojrzałam na niego podejrzliwie, a ten tylko posłał mi szczery uśmiech. Nie zależy mu? Zapomniał? Mimo, iż mam Zayna zainteresowanie loczka moją osobą wzbudzało we mnie pewien rodzaj adrenaliny, coś dzięki czemu chciałam pokazać mu co stracił. Nie, nie to nie tak jak pewnie teraz pomyśleliście. Nie jestem z Zaynem, aby wzbudzić zazdrość Harrego. O nie! Z nim jestem bo go kocham. Z moich dość długich rozmyślań wyrwał mnie ochrypnięty głos- po co tutaj przyszłaś? Chciałaś o czymś porozmawiać?- czy on czyta mi w myślach, czy jak? Skąd mógł wiedzieć, że chcę z nim porozmawiać?
- Ym…no można tak powiedzieć- odezwałam się lekko zawstydzona- chodzi o to, że nie wiem jak mam się wobec Ciebie zachowywać. Trudno jest mi spotykać się z Zaynem, wiedząc że mnie obserwujesz. Jeszcze trudniej będzie mi z wami mieszkać. Chciałabym wiedzieć na czym stoję. Dlaczego ciągle się we mnie wpatrujesz, skoro Ci na mnie nie zależy?- głupia Ja! Po co mówiłam to ostatnie zdanie?! No ja się pytam dlaczego?! Ale z drugiej strony jestem bardzo ciekawa jego odpowiedzi. Widać było, że sprawiłam mu tymi pytaniami, a raczej zdaniami twierdzącymi wielki kłopot.
- Alicjo, kto Ci powiedział, ze mi na Tobie nie zależy? Nie potrafię przejść obok Ciebie obojętnie, nie wyobrażam sobie dnia, gdzie nie mógłbym ujrzeć twojej roześmianej twarzy. Cieszę się z Twojego szczęścia. Z każdym dniem uświadamiam sobie jak wielki błąd popełniłem. Wiem, że nie da się już tego naprawić. Ty kochasz Zayna. Rozumiem to i życzę Ci z nim szczęśliwej przyszłości, ale zrozum nie potrafię nie wpatrywać się w Ciebie. Czasami mam ochotę do podejść do ciebie i po prostu przytulić.
- Rozumiem. Tak, kocham Zayna i nic tego nie zmieni, w tym masz rację. Tylko zrozum, ty nadal nie jesteś mi obojętny. Nie potrafię znieść tego uczucia, gdy wpatrujesz się w mnie. Dreszcz przechodzi przez moje ciało. Odgrywałeś i nadal odgrywasz ogromną rolę w moim życiu, jednak zrozum zraniłeś mnie. Nie jestem jak inne, nie wybaczam zdrady. Nikomu. A co do nas- na to słowo zrobiłam w powietrzu cudzysłów- możemy traktować się jako przyjaciele?- nie wiem co dziś we mnie wstąpiło. Pierw ten pocałunek, a teraz proponuję mu przyjaźń? Chyba poprzewracało mi się już w tej głowie totalnie. Niepewnie spojrzałam na jego twarz. Zdobił ją uśmiech, ale gdzieś w jego oczach można było ujrzeć smutek- ten, który towarzyszy mu od tak dawna.
- Przyjaciele- uśmiechnął się do mnie i objął mnie swoimi ramionami.
- Przyjaciele- zaśmiałam się i uniosłam kciuk do góry- to ja już spadam się pakować. Do zobaczenia w nowym domu!- pomachałam mu i z uśmiechem na twarzy wyszłam z jego pokoju. Wbiegłam do sypialni mulata i usiadłam na łóżku. Spoglądałam na niego, pakował wszystko do wielkich kartonowych pudeł. Zerknął tylko na mnie i się zaśmiał.
- A może byś mi tak pomogła?- zwrócił się w moją stronę ukazując rząd swych białych ząbków.
- Chyba śnisz- wystawiłam mu język i rozłożyłam się wygodnie. Nie poleżałam sobie długo, już po chwili chłopak usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać. Nie mogłam przestać się śmiać, chciałam wołać o pomoc, ale przez śmiech nie dawałam rady.
- Pomożesz?- spojrzał na mnie ze śmiechem, a ja pokiwałam przecząco głową- o ty nie grzeczna- teraz to już przegięłam. Na moje szczęście brunet przez chwilkę zapomniał o trzymaniu mnie i wymknęłam mu się. Biegłam przez cały dom jak szalona. Wpadłam na Liama, który właśnie niósł budyń. Niestety żeby go zjeść musiałby teraz zlizać podłogę. Żeby się uchronić przed mulatem wybiegłam na podwórze. Nie pomyślałam o tym, że jest dziś dżdżysta pogoda. Stałam na trawniku w białych skarpetkach i za dużej bluzie chłopaka. W końcu ujrzałam zdyszanego Malika.
- Teraz mi nie uciekniesz!- krzyknął głośno i rzucił się w moją stronę. Miał rację, nie miałam szans ucieczki, był zbyt szybki. Złapał mnie i razem z nim przewróciłam się na trawnik. Nie obyło się bez śmiechu. Chłopcy wraz z Martą wybiegli przed dom i nas obserwowali, a my bawiliśmy się w najlepsze. Niestety mój genialny chłopak wpadł na pomysł aby mnie wrzucić do basenu. No ludzie błagam jest środek jesieni! Krzyczałam i wyrywałam się z jego objęć, jednak ten nie popuszczał.
- To jak skaczemy?- zaśmiał się- gotowa? – nie zdążyłam już nic powiedzieć. Oboje wylądowaliśmy w lodowatej wodzie. Miałam ochotę go zabić! Czym prędzej wybiegłam z basenu i wróciłam do domu. Pobiegłam do pokoju Zayna i się w nim zamknęłam. Osuszyłam się i ubrałam jego podkoszulek i spodnie. Nie zwracałam uwagi na to, że były o kilka rozmiarów za duże- dociągnęłam je na gumce- były bardzo wygodne. Nie potrafiłam opanować śmiechu, gdy mokry i zmarznięty dobijał się do moich drzwi. Po jakimś czasie pukanie ustało, wyszłam po cichu z pokoju i usłyszałam głośne śmiechy z pokoju Tomlinsona. Skierowałam się do niego i ujrzałam chłopaków siedzących na łóżku i wygłupiających się. Dołączyłam do nich.
- Ei, a może tak zrobimy coś do jedzenia?- poczułam ssący głód, nie dziwię się pora obiadowa już minęła. Skierowaliśmy się do kuchni, aby coś ugotować. Harry założył śmieszny fartuszek w latające banany.
- Zdejmuj to- zaśmiałam się- i pomóż mi coś ugotować!- brunet posłusznie odłożył część garderoby i skierował się w moją stronę.
- No to co gotujemy?- raczej krzyknął niż powiedział, no ale to cały ON.
- A może tak spaghetti?- zaproponował Liam wpadający do kuchni z salonu.
- Może być- krzyknęli wszyscy. No tak czyli zostałam tylko ja i Harry, a reszta usadowiła swoje królewskie tyłki na kanapach.
- No ok, to ty zrób sos a ja ugotuję makaron- rozkazałam loczkowi i sama wzięłam się do roboty. – uśmiech!- krzyknęłam do loczka, który oczywiście nie zwrócił na mnie uwagi i zrobiłam mu zdjęcie.

Nie trwało długo, a obiad był gotowy. Wszyscy usiedliśmy przy stole i zajadaliśmy się posiłkiem. Po obiedzie do zmywania zgłosił się Liam i Louis, więc my mieliśmy czas dla siebie. Zayn zaproponował, że zawiezie mnie i Martę do naszego mieszkania abyśmy wszystko spakowały. Prawie po godzinie byliśmy na miejscu- przeklęte korki! Pożegnałam się z mulatem, ten powiedział, że będzie po nas za jakieś trzy- cztery godzinki, więc nie miałyśmy najwięcej czasu. Wbiegłyśmy do zakurzonego i brudnego mieszkania. Pierwszą czynnością jaką wykonałyśmy po uprzątnięcie wszystkiego. Po skończonej pracy wzięłyśmy się za pakowanie.

Ból głowy.
Zawrót.
Ciemność.
- Alicja, nic Ci nie jest? – otworzyłam oczy i ujrzałam zapłakaną Martę
- Nie, wszystko w porządku- nie wiem dlaczego zemdlałam, pewnie to jakieś objawy ciąży, naprawdę nie mam pojęcia.
- Błagam Cię nie strasz mnie więcej- przytuliła mnie mocno i podała szklankę wody.- usiądź ja dokończę pakowanie- posłała mi promienny uśmiech i udała się do mojego pokoju. Nie sprzeciwiałam się jej, nie miałam na to siły. Zmęczona wysiłkiem zasnęłam. Obudził mnie dzwonek do drzwi, był to Zayn. Przywitałam się z nim i zaprosiłam do środka. Razem z nim przyjechała ekipa, która miała wszystko przewieść do nowego domu.
* następny dzień*
Wstałam wyjątkowo wcześnie, nie potrafiłam zasnąć na nowym miejscu. Wypakowałam z walizki ubrania i bieliznę. Udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Po skończonej czynności ubrałam czarne leginssy w symbol krzyży i biały t-shirt. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i udałam się do kuchni. Wszyscy już tam na mnie czekali z wielkimi uśmiechami na twarzy.
- Jak się spało?- zapytał jak zwykle troskliwie mulat
- A dobrze kochanie, dobrze- posłałam mu promienny uśmiech i delikatnie musnęłam jego usta,
- Mieliście na to całą noc, teraz zasiądźcie do stołu jak normalni ludzie- oczywiście Tomlinson musiał to skomentować i swoje dołożyć. Z tym chłopakiem trzeba naprawdę uważać.
- Albo się zamkniesz, albo możesz zapomnieć o spokojnym życiu- spiorunował go wzrokiem Malik i posadził mnie na swoich kolanach. Nie było to zbyt wygodne do jedzenia, ale jak chciał to proszę bardzo. Upiekło mi się i zostałam przez niego nakarmiona, sama zrewanżowałam mu się tym samym. Tyle że ‘niechcący’ go ubrudziłam. No cóż bywa… Wszyscy się zaśmiali. Zayn widząc to wziął banana do ręki, niepozornie go obrał a następnie rzucił nim w Stylesa. No i tak rozpętała się trzecia wojna światowa z doskonałą bronią- owoce.
- Dobra dość!- ktoś krzyknął a po chwili został zatkany jabłkiem. No nie powiem nie było najlepiej. Nowiutka kuchnia, a już cała w owocach. Moja gratulacje chłopcy.  W końcu skończyły im się amunicje- dzięki Ci Boże!
- Dobra, to jakie plany na dziś?- powiedziałam radośnie przyglądając się sprzątającym czterem przystojniakom.
- Jak byś pomogła sprzątać to byśmy coś wymyślili- zaczął zagadywać Louis. Zaśmiałam się tylko, wstałam z krzesła podchodząc bliżej nich. Odwróciłam się i klepnęłam się w tyłek. Widząc ich zdziwione miny i roześmianą Martę sama nie wytrzymała i wybuchłam nieopanowanym śmiechem.
- Już wam pomogłam- zaśmiałam się i zaciągnęłam siostrę do góry, aby się przebrać. Poopowiadałyśmy sobie chwilę, obie poprzeglądałyśmy sobie nawzajem szafy i wróciłyśmy do chłopaków. Było dziwnie cicho, więc postanowiłyśmy pojechać do Nialla. Wychodząc z domu usłyszałyśmy krzyki dobiegające z piwnicy. Co te debile znowu wymyśliły? Zbiegłyśmy do nich i ujrzałyśmy chłopców, którzy próbują utworzyć tzw. Ludzką piramidę. Widząc nas wszyscy polecieli na ziemię- brawo grawitacja!
- Ruszajcie dupy jedziemy po Nialla- krzyknęła Marta pośpieszając wszystkich. Jeszcze niedawno blondynek leżał i nie wiadomo było czy w ogóle się obudzi. A teraz znów będzie wśród nas. Przypominając sobie chwile sprzed kilku tygodni chciało mi się płakać, biedny Niall. Oby wszystko się jakoś ułożyło.
Siedzieliśmy w samochodzie, kierował Louis, który był dziwnie czymś podenerwowany.
-Louis?- zaczęłam niepewnie widząc twarz chłopaka- wszystko w porządku?
- Tak, tak- powiedział wkurzony- jebane auta, kto im kurwa dał prawo jazdy?!- kłócił się sam ze sobą. Bałam się o nas. Jechał stanowczo zbyt szybko.
- Louis błagam Cię zwolnij!- oboje z Marta błagałyśmy chłopaka, ale ten nie ustępował. Nagle zza skrzyżowania wyjechał motocykl.
- Louis- z moich oczu polały się łzy…
 ___________________________________________________________________
Hej! :) 
Jak widzicie troszkę się działo w tym rozdziale ;D Jak na razie jest akcja, potem będzie troszkę nudy przed wstępem do pewnego mojego planu ^^ Możecie się bać .xd :D
Co sądzicie o tym rozdziale? :)
Dziekuję z te komentarze, ale mimo wszystko są to same anonimki;( Kochane ANONIMY pospisujcie się;*
Bo skąd mam mieć pewność, że nie pisze to jedna osoba? ;)
Uwaga! Reklamy już są, ale będą się zmieniać co tydzień, może dwa ;) Zobaczymy jak to będzie. Wysyłajcie nadal swoje zgłoszenia! :) 
Chciałam wam także powiedzieć.,  że nie będe już robiła pod postem poleceń bloga.- To koniec. :)
+ Przypominam o moim drugim blogu. Jest jak naprawdę wiele < ah taka zajebista liczka 169 ♥> I mam nadzieję, że jednak ktoś z was wejdzie ;) Całuję! :*
KOMENTUJCIE! ! ! ♥ ♥ ♥