niedziela, 18 sierpnia 2013

Zakończenie części PIERWSZEJ


,, - Wyjdziesz za mnie?- uklęknął przede mną i spojrzał swoimi zielonymi oczami w moje tęczówki.
- Oczywiście, że Tak. Kocham Cię- objęłam go mocno i delikatnie musnęłam jego usta’’

Nikt nigdy nie powiedział, że będzie mi łatwo.
Że moje życie będzie jak z bajki.
Nigdy nie obiecywano mi księcia z bajki, 
ani idealnego pałacu.
Stąpałam twardo po ziemi patrząc realistycznie na świat.
Wszyscy mówili, że mi się nie uda.
Że nie spełnię marzeń, że jestem niepotrzebnym śmieciem.
Dzięki Sobie jestem tutaj, gdzie jestem.
Kim jestem?
Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie wyczekująca momentu gdy powie ‘’Tak’’ ubrana w białą suknię, stojąca przed mężczyzną swoich marzeń, wpatrująca się w jego zielone tęczówki.
Po prostu jestem szczęśliwa i kochana.
Gdybym miała możliwość, nie cofnęłabym czasu.
Wszystko to co przeżyłam było moją przygodą życia.
A mogę się cieszyć jeszcze bardziej szczęściem mojej siostry, która za niedługo będzie mamą.
Czy można być szczęśliwszym?
Chyba jednak tak, bo pomiędzy mną a Zayn’em znów jest dobrze.
Mogę śmiało stwierdzić, że żyję w najpiękniejszej bajce świata i odnalazłam swego księcia.
Jestem księżniczką we własnej bajce, a nasza historia nigdy się nie kończy.
Jak będzie dalej? Tego nie wiem…

_______________________________________________________________________
Pożegnanie ! <3

Słuchajcie... gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że założę bloga i będę pisała opowiadanie- wyśmiałabym go.
Gdyby ktokolwiek powiedział, że będę miała z powodu kończenia głupiego Love Story w necie płaczki w oczach. Wole  nie wiedzieć jak bardzo bym się śmiała. 
Ale....
Prawda jest taka, że to chyba najgorsze co muszę zrobić.
Pożegnać się w Wami, z TYM blogiem. 
Był on moim pierwszym. 
Mam do niego tak ogromny sentyment...
Nie potrafię sobie tak po prostu powiedzieć
,, Monia ogarnij sie, będziesz pisała kolejnego!''
Bo wiem, że to nie będzie to samo...
Nie będę już tak samo na niego patrzyła, 
nie będzie dla mnie tak wiele znaczyć. 
TEN blog był czymś co kochałam, a WY pomogliście mi w pokonaniu najgorszych, pierwszych kroków. 
DZIĘKUJĘ WAM ZA TO, ŻE BYLIŚCIE ZE MNĄ PRZEZ TE 45 ROZDZIAŁÓW. 
KOCHAM WAS! ♥ ♥ ♥
Gdybym miała możliwość przytuliłabym was wszystkich i podziękowała. 
Naprawdę WAM dziękuję. 

Koniec...
Definitywny koniec... 
Już nie będę mogła myśleć o tym co przeżyje Ala w następnym rozdziale. 
Tak naprawdę ona była częścią MNIE.
Mogłam przez chwilę się nią poczuć, pokazać światu co może czuć zraniona przez chłopaka dziewczyna. 
Po prostu mogłam wyrazić tutaj swoje emocje, opinię. 
Wszystko to czego na codzień mi nie wolno.
Kocham Was i nie wyobrażam sobie, że już nic tutaj nie napiszę...
Dziękuję bardzo! 

Całuski!! ♥ ♥ ♥ 


+ Na koniec mały filmik ;) Ala + Harry wykonany przez Skyfallgirl ♥ 
Dzięki! :) Uroniły mi się łzy, gdy to oglądałam :(




poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 44- Gdybym nie pojawiła się w Waszym życiu wszystko byłoby dobrze

Rano obudził mnie blask fleszy. Byłam w ogromnym szoku, nie wiedziałam jakim cudem jakiś fotoreporter mógł się tutaj dostać. Kto mu na to pozwolił? Czy nawet w szpitalu Harry nie może mieć odrobiny prywatności? Uwolniłam się od jego uścisku i wstałam z łóżka.
- Proszę grzecznie i uprzejmie- podeszłam do drzwi i je otworzyłam- niech pan stąd wypierdala- pomachałam ręką i posłałam mu groźne spojrzenie. Na szczęście ustąpił i wyszedł. Mimo to miał nasze zdjęcie. Byłam więcej niż pewna, że nasze wspólne zdjęcie wyląduje na pierwszych stronach tabloidu. Zbulwersowana całą tą sytuacją usiadłam na łóżku i postanowiłam odpocząć i to wszystko przemyśleć. Co powiem Zayn’owi? Czy aby na pewno chcę kończyć ten związek? Jestem gotowa, aby zacząć wszystko od nowa? Tak po prostu?
- Alicja- poczułam jak jego ręka delikatnie jeździ po moich plecach- proszę Cię odpręż się- spojrzałam na niego, a ten posłał mi przepraszające spojrzenie. Nachyliłam się nad jego ustami i delikatnie je musnęłam. Stało się. To czego najbardziej się obawiałam. Znów zatopiłam się w jego ustach, poczułam ich perfekcyjność i zachłanność. Czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna świata. Niestety… nie przewidziałam jednego. Najgorszego.
- Jesteś podła!- usłyszałam krzyk i trzaśnięcie drzwiami. Chciałam wybiec, ale Harry złapał moją dłoń.
- Zostaw Go. Przejdzie mu- uśmiechnął się delikatnie do mnie i powrócił do wpatrywania się w sufit.
- Ale ja Go kocham!- krzyknęłam i wyrwałam się mu. Wybiegłam na korytarz i ujrzałam stojącego mulata pod ścianą. Był cały zapłakany, załamany. Gdybym wiedziała, że tak to się wyda. Nigdy nie zostałabym tutaj na noc, nie muskałabym jego ust. Widok cierpiącego Malika był dla mnie czymś… czymś czego nie potrafiłam znosić, nie miałam sił by na to patrzeć. Podbiegłam do niego i chciałam go przytulić.
- Odejdź!- krzyknął i mnie od siebie odepchnął- Zostaw mnie w spokoju i idź do niego!
- Zayn…ja..- jąkałam się. Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie. Zachowałam się podle- proszę Cię daj mi to wyjaśnić… Kocham Cię- ostatnie słowa wyszeptałam. Z moich oczu polały się łzy. Nie mogłam tak po prostu stać i patrzeć jak on cierpi. Wiedziałam, że tak będzie. Albo ON albo Harry. Każdy z nich cierpiał z mojego powodu. Nie chciałam by stał zapłakany z mojego powodu. Kochałam Go, prawda? Nigdy nie pomyślałabym, że płaczący chłopak może wzbudzić we mnie tyle emocji. Nie chciałam mu na to pozwolić.
- Tutaj nie ma NIC do wyjaśnienia! Zdradziłaś mnie! Z nim!- krzyknął wskazując na drzwi Sali, w której leżał Styles- jak mogłaś?! Po tym wszystkim co on Ci zrobił! Co ja dla Ciebie zrobiłem! Ty mnie z nim zdradziłaś! Powiedz… jak długo? Od jak dawna z nim kurwa potajemnie się spotykasz?!-Krzyknął i przewrócił krzesło stojące obok, tym samym przykuwając uwagę innych na korytarzu.
- Proszę Cię uspokój się. Chodźmy do łazienki, tam to wszystko wyjaśnimy. Proszę- spojrzałam na niego z wyrazem skruchy i udałam się w kierunku ubikacji. Miałam nadzieję, że za mną pójdzie. Nie myliłam się. Weszliśmy do pomieszczenia i zamknęliśmy się w nim.- Zayn. Błagam tylko Mnie wysłuchaj. Nic więcej- wzięłam głęboki oddech- Wiem jak to wygląda.
-Źle- wtrącił Mulat.
- Posłuchaj… Kocham Cie, rozumiesz? Ale moje serce… on ciągle w nim jest. Teraz, gdy może już nigdy nie chodzić. A ja mam żyć ze świadomością, że to co się wydarzyło się przeze mnie. Nie potrafię tego znieść. Nie wiem, czy pocałowałam go dlatego, bo naprawdę go kocham, czy tylko dlatego, że jest mi go żal. Po prostu nie wiem. Ale chce żebyś wiedział, że jest on dla mnie bardzo ważny. Chciałam Ci powiedzieć… Nie umiałam, nie potrafiłam. Nie jestem w stanie wybierać pomiędzy waszą dwójką, rozumiesz? Zayn… ja Cię naprawdę kocham. Jak jeszcze nikogo, nigdy.
- Cóż – zagryzł mocniej wargę- teraz już nie musisz wybierać. To koniec- przetarł tylko oczy i wyszedł. Zostawił mnie. No tak. Zasłużyłam sobie. Zachowałam się podle wobec niego. Mogłam sobie odpuścić… Czy będę o niego walczyła? Jeszcze nie wiem. Wszystko jest dla mnie nowe. Jeszcze nikt, nigdy ze mną nie zerwał. Poczułam jakie to uczucie. Okropne. I to bardzo. Podeszłam do lustra i przemyłam wodą swoją nadal zaspaną twarz. Zagryzłam mocniej wargę i postanowiłam wrócić do pokoju Harry’ego. Muszę być silna, dla niego. Wytrzymamy razem okres szpitalny…a potem zobaczymy co dalej. Jedyne co jeszcze chcę… porozmawiać z Zayn’em. Nie chcę by wszystko to co przeszliśmy, by nasza przyjaźń tak po prostu przepadła. Nie mogę na to pozwolić.
Szybkim krokiem wyszłam z ubikacji i udałam się do JEGO pokoju.
- I jak poszło?- odwrócił się do mnie i posłał delikatny uśmiech.
- Dobrze- skłamałam. Ale co miałam mu powiedzieć? Zerwał ze mną i wybiegł ze szpitala w okropnym stanie? Kłamstwo było zdecydowanie najlepszym wyjściem w tej sytuacji- postanowiliśmy się rozstać. W zgodzie- posłałam mu delikatny uśmiech i usiadłam na łóżku. Ujęłam jego dłoń w uścisk.- Ale teraz to Ty i Twoje zdrowie jest najważniejsze- cmoknęłam go w czoło i jeszcze przez chwilę bawiłam się jego palcami. Postanowiłam jednak pójść się przebrać. Wyjęłam z torby jeansy z wysokim stanem i miętowy sweter, asymetryczny. Założyłam je i zrobiłam delikatny makijaż. Włosy spięłam w wysokiego koka i udałam się do kawiarni na śniadanie. Kupiłam kanapki i dużą kawę. Z zapakowanymi zakupami wróciłam do pokoju Harry’ego i razem jedliśmy. Kawę mieliśmy wspólną, gdyż Harry za nią nie przepada. Wiele rozmawialiśmy o tym co wydarzyło się tamtej nocy.
- Harry, dlaczego? Czemu się upiłeś i wsiadłeś za kółko?- spojrzałam w jego zielone tęczówki z niedowierzaniem.
- Nie wiem. Wiem, że chciałem do Ciebie jechać. Powiedzieć jak wiele dla mnie znaczysz, że Cię kocham.- pokręcił głową i zaśmiał się delikatnie pod nosem- ale wiesz co? Gdybym miał szansę, aby cofnąć czas i zdecydować jeszcze raz. Zrobił bym dokładnie to samo, a wiesz dlaczego? Bo tutaj jesteś. Dla mnie, ze mną. Nie potrzeba mi nic więcej. Nie muszę chodzić… ty jesteś dla mnie najważniejsza- nie dokończył. Nachyliłam się nad nim i ponownie musnęłam jego usta. Wiedziałam, że dobrze robię będąc z nim. Wspierając Go. On tego potrzebował, potrzebował mnie.

*Kwiecień*
Nastąpił ten dzień. Dzień, gdy Harry opuszcza szpital. Nie potrafi chodzić jeszcze o własnych nogach, ale gdy będzie nadal pracował jak do tej pory, to jeszcze do końca roku postawi swoje pierwsze kroki. Dziwne prawda? Wyobrażacie sobie to? Uczyć się chodzić. Od początku, od podstaw. Stawiać każdy krok. Każde stąpnięcie będzie dla niego wyzwaniem. Utrzymanie równowagi… prawidłowe stawianie stóp. Przeszedł miliony kroków w swoim życiu, przebiegł tysiące kilometrów. Skakał, wygłupiał się na scenach… a teraz? Nie może nic. Jest przykuty do wózka i skazany na innych. Po drugiej operacji czuł się o wiele lepiej, a lekarze dają mu ogromne szanse na powrócenie do formy. Cieszyłam się z tego najbardziej na świecie. Godziny rehabilitacji, wspólne oglądanie filmów. Spędziłam godziny na jego szpitalnym łóżku. Znałam tam już każdego. Ale nie żałowałam. I nie żałuję żadnej minuty spędzonej z nim, nie przespanych nocy, czy opuszczenia godzin lekcyjnych. Bo byłam z NIM. Znów było jak dawniej no prawie… Zayn. Unikał mnie. Zawsze, gdy na siebie natrafialiśmy panowała między nami nie miła atmosfera. Staraliśmy się to odbudować. Chcieliśmy sobie ponownie zaufać, zostać przyjaciółmi. Niestety nie udało się. Za bardzo zraniłam Mulata. Czułam się z tym potwornie. To przeze mnie Harry i Zayn ciągle się kłócą… o wszystko. Zniszczyłam ich przyjaźń. Chciałam porozmawiać z Malikiem. Niestety. Wszystkie nasze rozmowy przeradzały się w kłótnie, a potem rzucanie przedmiotami. Po kilku próbach Zayn zdecydował się już ze mną nie rozmawiać sam na sam. Zabolało, bardzo. Czasami w tym domu czułam się jak kula u nogi. Chłopcy mieli próby, koncerty, wywiady. Nie mogli przestać z powodu pobytu Hazzy w szpitalu. Pracowali codziennie na pełnych obrotach. Urządzali imprezy… a ja albo siedziałam sama w pokoju, albo całe dnie spędzałam u Stylesa. Marta od lutego jest w Polsce, gdyż się stęskniła, więc nie mam z kim pogadać.
Miałam nadzieję, że gdy Hazza wróci do domu wszystko jakoś wróci do normy, że będzie lepiej.
Wprowadzaliśmy właśnie Stylesa po schodach do domu, gdy media jak zwykle robili zdjęcia ze wszystkich możliwych miejsc. A od kilku ostatnich tygodni nasza szóstka była tematem numer jeden. Wiele tych artykułów bardzo mnie raniło… Opisywano wszystko, to jak zerwałam z Harrym, jak podobno wykorzystałam Zayna i znów wróciłam do Stylesa, by było o mnie głośniej. Pisali o moim życiu tak naprawdę o nim nie wiedząc. Nie znali mnie, ale kochali oceniać. Wykorzystywali moje prywatne zdjęcia z twittera czy instagrama, by ludzie zwracali na mnie uwagę.
- Pójdę do siebie, chcę się położyć- uśmiechnął się do nas wszystkich i wjechał wózkiem do windy. Chłopcy byli zmuszeni zamontować taką nie opodal schodów, by ułatwić życie Harry’emu. Cały nasz dom przeszedł nie małą metamorfozę, aby ułatwić życie naszej kalece. Wzięłam torbę Hazzy i udałam się za nim do pokoju. Od czasu rozstania z Malikiem to właśnie w jego pokoju pomieszkiwałam. Jego wzrok roześmiał się na widok bałaganu panującego na podłodze.- wreszcie czuję się jak u siebie, haha- zaśmiał się głośno i powolnym ruchem przesiadł się z wózka na łóżko. Podziwiałam go. Jego wytrwałość. Sposób w jaki dążył do tego, by osiągnąć cel. Podziwiałam go i jego zaangażowanie. Dzięki Niemu i jego optymizmowi wiedziałam, że Harry znów będzie chodził. Z każdym miesiącem, tygodniem, a nawet dniem było lepiej. Nauczył się ruszać palcami u nóg, a także zginać kolana, co dawało mu wiele możliwości. Nie próbował jeszcze stanąć na własnych nogach, ale lekarz powiedział, że w krótce i to nastanie. Rozpakowałam jego walizki i ogarnęłam trochę pokój. Położyłam się obok i ułożyłam głowę na jego torsie.
 Chłopak delikatnie przeczesywał ręką moje włosy, a drugą muskał moje pół nagie ramię. Przez moje ciało przechodził dziwny dreszcz, na co oboje się zaśmialiśmy.
- Jesteś może głodny?- wstałam i podeszłam do lustra by spiąć włosy w luźny warkocz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – zaśmiał się.
- Co chcesz do jedzenia?- nachyliłam się nad nim i spojrzałam w jego zielone oczy.
-Hmm… Ciebie- cmoknął moje usta- a tak na serio. Chcę iść z Tobą coś przyrządzić- dźwignął się powoli i usiadł z powrotem na wózek. Zjechaliśmy windą na parter i zauważyliśmy, że jesteśmy sami. Chłopcy na dowód tego zostawili nam karteczkę z informacją, iż poszli na galę. Postanowiliśmy się tym nie przejmować i zająć się sobą.
- A więc co robimy?- zapytał Hazza pocierając ręce.
- A co byś powiedział na pyszne babeczki?- zaśmiałam się ukazując chłopakowi foremki.
- Już mam na nie ochotę- nachyliłam się i cmoknęłam go w usta. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi,  że będę musiała się schylać, aby pocałować chłopaka klepnęłabym go w czoło…Ale dziś to dla mnie zaszczyt być z kimś takim jak Harry. Zmiksowaliśmy wszystkie składniki i włożyliśmy babeczki do piekarnika. W czasie oczekiwania na nie Harry rzucił we mnie mąką, a ja w niego jajkiem. I tak rozpętała się nasza wojna mąkowo- jajowo- cukrowa. Byliśmy cali biali i z jajek, a podłoga była śliska. Harry podjechał do mnie i posadził mnie na swoich kolanach. Po chwili zaczął namiętnie mnie całować. Muskał ustami moją szyję, co naprawdę kochałam, a już po chwili znów pieścił moje usta. Zajęci sobą nie usłyszeliśmy, że ktoś wszedł i usłyszeliśmy głośne ‘’fuu’’. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy na sobie wzrok Liam’a, Louis’a, Niall’a i Marty, która wróciła dziś rankiem, aby wesprzeć Hazzę. Po chwili wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem, a my z Harrym poszliśmy się przebrać. Gdy już to uczyniliśmy wróciliśmy do reszty i wyjęliśmy babeczki z piekarnika. Ozdobiliśmy je, a ja zrobiłam zdjęcie Harry’emu z jedną z nich zdjęcie. 
Było już późno, więc pożegnaliśmy się ze wszystkimi i udaliśmy do sypialni.
- Tylko mi tam nie robić głupot! Hazza jeszcze nie ma jeszcze aż tak dobrej kondycji!- krzyknął głośno Lou, gdy już byliśmy na piętrze. Zaśmialiśmy się głośno i po wejściu do pokoju zakluczyliśmy go. Ja poszłam się kąpać, a Harry przebierał się w pidżamę. Po skończonym prysznicu zastałam go w bokserkach leżącego na łóżku.
- Świetna pidżama- zaśmiałam się i wystawiłam mu język. Wskoczyłam na miejsce obok niego i okryłam się kołdrą.
- Kocham Cię- usłyszałam jego zachrypły głos- najbardziej na świecie, tak, bardzo, bardzo mocno. Jak jeszcze nigdy, nikt- postanowiłam mu przerwać i musnęłam jego usta. Całowaliśmy się przez długi czas, aż w końcu nasze ubrania wraz z bielizną znalazły się na podłodze, a my kochaliśmy się zatraceni w czasie. Brakowało mi jego bliskości. Sposobu w jaki traktował moje ciało i w jaki TO robiliśmy. Cieszyłam się, że w końcu się do siebie zbliżyliśmy, ponownie. Muskałam co jakiś czas jego usta w celu przypomnienia sobie ich smaku. Nie chciałam go zapomnieć. Nie mogłam nawet pomyśleć o tym by go już nie poczuć kochałam go, naprawdę. Z całego serca.
* Następny dzień. Wieczór*
Kolejna kłótnia. Stałam na schodach i słyszałam jak Harry i Zayn znów się kłócą. Odkąd Harry wrócił ze szpitala Zayn albo się gdzieś wymyka, albo po prostu zamyka się w pokoju i nie wychodzi. Nie chciał nigdy z nikim rozmawiać. Pukałam do jego drzwi… błagałam by otworzył, niestety ten zawsze kazał mi odejść i nie wracać. Czułam się winna, i taka byłam, cała ta sytuacja… kłótnie chłopców. Nie miałoby to miejsca, gdyby nie ja. Byliby teraz w trasie i świetnie się bawili. Beze mnie. Głośno odetchnęłam i wróciłam z powrotem do naszej sypialni. Wyjęłam walizkę z szafy i wrzucałam do niej wszystkie ubrania, jakie wpadły mi w ręce. Spakowałam laptopa, ipoda i większość kosmetyków. Moja decyzja zapadła. Wracam do Polski. Tam jest moje miejsce, ułożę sobie życie na nowo. Bez zbędnych plotek, skłócania innych ludzi. Będę szczęśliwa, ale nie tu. Kocham Harry’ego i nie wyobrażam sobie bez niego życia, ale jeśli to ma pogodzić chłopaków i pomóc wrócić im do normalnego życia… dam radę. Muszę. Zapięłam walizkę i schowałam ją z powrotem pod łóżko. Zamówiłam na laptopie od Hazzy bilet nocny i wysłałam babci sms-a, że wracam do Polski i będę jutro rano. Poszłam wziąć prysznic i jak zwykle udałam się do kuchni. Przyrządziłam sobie kolację i usiadłam na kanapie. Harry widząc moją smutną minę podjechał do mnie i usiadł obok. Widziałam jaki ból mu to sprawiło, ale nie chciałam mu tego zakazać. Potrzebowałam jego bliskości. Objął mnie delikatnie ramieniem i spojrzał w oczy.
- Kochanie coś nie tak?- zapytał jak zwykle troskliwym głosem. Odkąd dałam mu drugą szansę traktuje mnie lepiej niż ktokolwiek. Czuję się znów tak wyjątkowo, ale i mogę poczuć szczyptę adrenaliny.
- Nie, wszystko ok. Po prostu…- odwróciłam się, tak aby siedzieć twarzą na wprost jego,- Gdy widzę jak Ty i Zayn ciągle się kłócicie, Wasze niezbyt miłe spojrzenia na siebie. Sposób w jaki do siebie się zwracacie… Rywalizacja. Czuję się temu wszystkiemu winna. To wszystko co się działo, dzieje… to tylko moja wina. Gdybym nie pojawiła się w Waszym życiu wszystko byłoby dobrze. Żylibyście w zgodzie, a Ty nie musiałbyś jeździć na wózku. Byłoby idealnie, ale ja to wszystko schrzaniłam.
- Ei,- dźwignął moją brodę i otarł spływające łzy po moim policzku- nawet tak nie mów. Jesteś najlepszym co mogło mnie kiedykolwiek spotkać. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. Dałaś mi tak wiele szczęścia, miłości. Pokazałaś, że potrafisz walczyć. Gdyby nie Ty… pewnie i bym nie jeździł na wózku, ale to dzięki Tobie mam silę do walki. To Ty sprawiasz, że znów się staram. Robię wszystko co w mojej mocy. Gdyby Cię tu nie było, ze mną, pewnie nadal leżałbym przykuty do łóżka. Kocham Cię. A Zayn’owi przejdzie. On już ma inną. Właśnie o tym dziś prowadziliśmy dyskusję, którą zdaje się słyszałaś… On po prostu nadal Cię kocha, ale jest z Nią, by kogoś mieć. Chciałem mu przemówić do rozsądku, aby jej nie ranił, tak jak ja zrobiłem to z Taylor… - przyciągnął mnie mocniej do siebie i musnął moje usta, a potem mocno przytulił- Kocham Cię i nie pozwolę Ci odejść- po tych słowach uświadomiłam sobie, że gdy wyjadę tak bez słowa… zranię go. Nie chcę by był kolejną osobą, którą tak bardzo ranię, która nie będzie chciała mnie już widzieć na oczy, tak jak Zayn. Odepchnęłam go powoli od siebie i spojrzałam w oczy.
- Harry…- jąkałam się, nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Bałam się jego reakcji, ale to było lepsze niż ukrywanie przed nim prawdy.- Ja wyjeżdżam. Nie wiem na ile… muszę wszystko przemyśleć. Będę w Polsce. Przepraszam, że Ci wcześniej o tym nie powiedziałam- spojrzałam na niego ze łzami w oczach i powoli przytuliłam. Nie opierał się, nie powiedział nic.
- Kocham Cię…nie chcę byś wyjeżdżała, ale jeśli tego potrzebujesz… Pamiętaj, że masz do mnie dzwonić, gdy tylko lepiej się poczuję przyjadę do Ciebie- zaśmiał się i musnął moje czoło. Spojrzałam na niego i jeszcze raz mocno przytuliłam- Za ile masz samolot?- spojrzałam na zegarek, a ten po moim wzroku skierowanym nie niego wiedział, że już nie długo. Pomogłam mu wsiąść na wózek i sama pomknęłam do góry, aby się przebrać. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Dlaczego to robiłam? Dlaczego wystawiałam nasz związek na próbę? Czy to aż tak konieczne? Jak poradzę sobie z codziennym wstawaniem w pustym łóżku? Nie wiem jak długo bez niego wytrzymam. Chciałabym by pojechał ze mną… ale nie po to tam jadę. Chcę dać im czas, na to, aby się pogodzili. By w końcu w tym domu zapanowała rodzinna atmosfera. By mogli znów nazywać siebie przyjaciółmi. Założyłam poprzecierane jeansy i czarny sweter z dziurami. Na nogi założyłam zniszczone już martensy i zarzuciłam na ramię czarną listonoszkę. Przygryzłam tylko wargę i pożegnałam się z tym pokojem, z nadzieją patrząc, że jeszcze kiedyś tutaj wrócę. Zjechałam z moją dużą, czarną walizką. Rzuciłam wszystkim głośne ‘’Pa!’’, a Harry pojechał razem ze mną. Gdy wsiadałam do taksówki chłopcy wybiegli zdezorientowani przed dom i widząc co robię szybko wpakowali się do taksówki. Wyszło na to, że byłam zmuszona siedzieć na kolanach Liam’a. Kierowca był na mnie wściekły, gdyż mógł przez to zapłacić wysoki mandat…mimo to pojechał.
- Co ty wyprawiasz?!- krzyknął Niall- gdzie ty jedziesz?!
- Do Polski- odpowiedział za mnie Harry- a ja z nią- uśmiechnął się, a ja zamarłam. Jak to on ze mną?! Przecież ja wyjeżdżałam po to, aby dać im czas na pogodzenie się, ułożenie sobie wszystkiego, a nie! Nie odezwałam się już słowem do końca drogi. Siedziałam i wpatrywałam się w szybę… Po dojechaniu na miejsce wysiedliśmy z pojazdu jak dzikie zwierzęta. Louis wychodząc potknął się o próg i but Liam’a i upadł na ziemię z czego wszyscy głośno się zaśmialiśmy. Pomogłam mu wstać i poszłam po swój bagaż. Okazało się jednak, że Zayn już go zabrał. Niall wziął walizkę Harry’ego ( jakim cudem ja jej nie zauważyłam?!) i udaliśmy się na odprawę. Pożegnałam się ze wszystkimi całując ich w policzek i mocno przytulając. Podeszłam do Zayna…
- Zayn- zaczęłam nie pewnie- ja...
- Pomiędzy Nami wszystko dobrze- zaśmiał się i mocno mnie przytulił- wszystko sobie przemyślałem. Nie mogę wkurzać się na Ciebie o to, że mnie nie kochasz. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Trzymaj się- cmoknął mnie w policzek i odeszłam od niego. Jednak coś mi nie pozwalało. Podbiegłam i jeszcze raz przytuliłam go z całych sił.
- Dziękuję- wyszeptałam i udałam się z naszymi walizkami na odprawę. Wszystko poszło szybko i sprawnie i już po chwili siedzieliśmy w samolocie do Polski. Nasza podróż minęła szybko, gdyż przez większość czasu spaliśmy lub rozmawialiśmy. W końcu nad ranem samolot wylądował, a my mogliśmy powoli go opuścić. Obsługa rozłożyła specjalne schody, aby Harry mógł zjechać na swoim wózku, a ja udałam się po bagaże. Zamówiliśmy taksówkę, która miała zawieść nas do mojej babci, jednak Hazza zmienił zdanie i poprosił o podwózkę do hotelu. Spiorunowałam go wzrokiem i udałam złą. Ten jednak widząc moją minę zaśmiał się i cmoknął w policzek.
- Jeśli chcesz nie musisz spać ze mną w hotelu- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem wyczekując odpowiedzi.
- Człowieku tam jest cały dom MÓJ pokój, który pomieści więcej niż dwie osoby- zaśmiałam się i poprosiłam taksówkarza by udał się do pierwszego adresu. Na szczęście Harry chyba się nie zorientował, bo tym razem powiedziałam to po Polsku. Wtuliłam się w jego ramię i wpatrywałam w mokre ulice. Deszcz padał jak jeszcze nigdy. Nawet w Londynie nie padało… No, ale to Polska. Ona ma swój urok. Po ponad godzinnej jeździe zatrzymaliśmy się pod dużym domem w kolorze żółci. Wiele się tutaj zmieniło odkąd wyjechałam. Ławka stojąca na zewnątrz, kwiaty ozdabiające doniczki i chodniki w kostce brukowej. Całość wyglądała przepięknie. Mała, drewniana altanka z tyłu domu zamieniła się w dużą, murowaną altankę z przeszklonymi ścianami. Uśmiechnęłam się na ten widok, ale jeszcze bardziej ucieszył mnie widok mojej kochanej babuni. Podbiegłam do niej i wyściskałam z całych sił. Stałyśmy tak przez dłuższą chwilę, a potem Harry podjechał i się z nią przywitał. Babcia dobrze wiedziała, że Harry jest teraz moim chłopakiem i co się z nim stało. Media były i są wszędzie. Weszliśmy do jej domu i się rozgościliśmy. Babcia jak zwykle była miła i kochana. Rozpakowaliśmy się i poszliśmy na spacer, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.

* Czerwiec*
Razem z Harry’m nie dawno wróciliśmy z naszej podróży. Byliśmy także jeszcze w Miami na krótkich wakacjach. Od kwietnia wiele się pomiędzy nami zmieniło. Zaufaliśmy sobie jeszcze bardziej i zżyliśmy się ze sobą. A co z jego nogami? Robi wspaniałe postępy. Lekarz jest pod wrażeniem. Od kilku tygodni nie musi jeździć na wózku, wystarczają kule, choć jak sam Hazza twierdzi do wakacji będzie umiał sam chodzić. Lekarze spierają się, że będzie to za szybko, ale Styles chce jak najszybciej wrócić na scenę. Chodzi z chłopakami na próby do nowej płyty i spędza z nimi coraz więcej czasu. Ja natomiast mam czas wolny i poszukuję pracy. Idzie opornie, ale mam nadzieję, że w końcu znajdę tę wymarzoną.
Wyszliśmy wszyscy na podwórko i rozgościliśmy się. Louis kończył robić grilla a my z Martą miałyśmy wszystko przygotowane. Usiedliśmy i zaczęliśmy degustować się jedzeniem.
Nagle… Wszyscy…          
 ______________________________________________________________________

 Hej! :)
Jak widzicie poprzenosiliśmy się sporo w przyszłość i to kilkakrotnie;) 
Chciałam wszystko opisać, ale chyba nie wyszło tak jak miało... :)
Teraz zobaczę, czy będzie EPILOG czy jeszcze JEDEN ROZDZIAŁ :)
Dziękuję Wam za wszystko, a już wkrótce powstanie nowy blog! <3 
Który ruszy we Wrześniu ^^
Całuski! <3 
Postaram się dodać kolejny rozdział w przyszłym tygodniu! <3




wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 43- Nauczyłeś mnie wielu rzeczy. Pokazałeś jak kochać bez granic.

Okazało się, że dopiero teraz wystąpiły komplikacje po operacji. Harry’ego nogi mogą pozostać na zawsze w bezruchu. Są szanse, że jeszcze kiedyś będzie chodził, ale nic nie jest pewne. Trzeba wiele czasu, rehabilitacji, a co najważniejsze i dla nas najgorsze- ponowna operacja. Wtuliłam się w tors mulata, spojrzałam w oczy chłopaka i wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem. Jak to możliwe? Co takiego się wydarzyło, że operacja nie przebiegła po ich myśli? Czy jeszcze kiedykolwiek mój kochany Harry wstanie na nogi? Nie poddam się. Zbyt wiele przeszłam, cierpiałam. Wyjazd do Polski, zdrada…zerwanie. Nie mogę pozwolić by jakiś głupi wypadek zniszczył to na co potrzebowałam tak wiele czasu. Nie chcę by ktokolwiek, cokolwiek zmieniał. Mój, tak mój Harry ma żyć. Dopiero co wiem, czego tak naprawdę chcę, to może się zawalić… Nie mogę na to pozwolić. Będę walczyła do samego końca, aż nie osiągnę sukcesu. Na samą myśl, że Harry może już na zawsze pozostać na wózku, że już nigdy nie zatańczy swojego najgłupszego tańca zwycięstwa…Łzy spływały, a ja nie potrafiłam ich opanować. Miłe słówka, przytulanie Zayna już na mnie nie działało.
- Jak to możliwe?- spojrzałam jeszcze raz na Zayna z nadzieją na odpowiedź, która wszystko by mi wyjaśniła… głupia ja.
- Kochanie nie przejmuj się. Nic nie zniszczy jego planów. Jest silny, da radę. Pokona to i jeszcze sam będzie chodził- te słowa bardzo mną poruszyły. Uwierzyłam w nie. Dodały mi otuchy, były czymś, czego w tym momencie potrzebowałam. Nie jakieś przytulanki, czy pocałunki. Ja potrzebowałam słowa wiary, w to, że Harry da sobie radę. Podeszłam do pielęgniarki, która właśnie wychodziła z Sali poszkodowanego loczka. Zatrzymałam ją i zapytałam czy można go odwiedzić. Oczywiście się zgodziła. Weszłam do niego. Leżał z zamkniętymi oczami nie dając oznak życia. Przymknęłam za sobą drzwi prosząc chłopaków by dali ‘nam’ chwilę. Dlaczego ‘nam’? No bo przecież Hazza był nie przytomny… Wyczytałam w internecie, że osoby nie przytomne, w śpiączce słyszą co się do nich mówi… Podeszłam do łóżka i na nie usiadłam. Musnęłam delikatnie jego policzek i przymknęłam oczy. Chciałam pozostać w tej chwili, chciałam przypomnieć sobie nasz pierwszy pocałunek..Dziwny, ale pierwszy.
- Harry- zaczęłam siadając- nie wiem jak zareagujesz, gdy mnie tutaj zobaczysz, nie wiem co powiesz, ani czy będziesz chciał mnie w ogóle oglądać. Ale wiedz jedno, poczekam. Będę na Ciebie czekała tak długo, jak ty na mnie. Nie poddam się, tak jak ty. Czekałeś, walczyłeś. Dzięki Tobie zaznałam życia. Pokazałeś mi co to miłość, przyjaźń. Nauczyłeś mnie wielu rzeczy. Pokazałeś jak kochać bez granic. Wiem już co to znaczy strach… Pokazałeś mi go, nawet zbyt wiele. Ale uwierz…Nigdy, ale to przenigdy nie myślałam, że będę siedziała przy twoim łóżku szpitalnym. Nie chciałam tej sytuacji. A bynajmniej nie będąc tylko twoją byłą dziewczyną, siedzącą i uświadamiającą sobie z każdą chwilę jak bardzo cie kocham. Pamiętasz, gdy byłam w ciąży? Tak… to ty byłeś ojcem tego dziecka, jestem tego pewna. Nigdy mnie nie zostawiłeś. Mimo, że nie byliśmy razem zawsze mogłam na ciebie liczyć, w każdej sytuacji i o każdej porze dnia i nocy. Byłeś moją pierwszą, prawdziwą miłością, której w pełni się oddałam. Pomogłeś mi zapomnieć o Marcinie. Dziękuję Ci za to. Za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy stanąłeś na scenie i przed setkami, a nawet tysiącami fanek tak po prostu chciałeś ze mną być. Nie przejmowałeś się mediami, tym co inni pomyślą. I za to Cię kocham. Nie ważne co będzie dalej. Wiedz tylko, że Cię kocham. Naprawdę. I nigdy nie odpuszczę. Pamiętaj dasz radę. Wyjdziesz z tego i będziesz w pełni korzystał z życia- wstałam i poszłam do chłopaków. Obecność ciała, nieobecnego tutaj Harry’ego była dla mnie zbyt trudna. Nie potrafiłam siedzieć w jednym pokoju z osobą, która nic nie mówi, która może w każdej chwili zejść z tego świata. Łzy same napływały do moich oczu. Podbiegłam do chłopaków i wykonaliśmy grupowy uścisk. Dodało mi to wiele pozytywnych emocji, jednak  nic nie pozwoli zapomnieć o zaistniałej sytuacji. Usiedzliśmy na krzesłach i omawialiśmy wszystko. Jak wyjaśnimy mediom cały ten wypadek? A co najgorsze…co zrobić, aby fani łagodnie zareagowali o tym, że Harry Styles, gwiazda zespołu One Direction i chłopak pożądany przez setki, a nawet miliony dziewczyn, resztę życia spędzi na wózku…
Jak szybko można stracić to na co pracowało się przez całe życie? Czym on sobie na to zasłużył? Poświęcił swoje dzieciństwo, swoją młodość. Najlepsze lata z życia każdego człowieka, po to by robić to co każą mu inni, być marionetką. Tak długo na to wszystko pracował, starał się, wyrabiał zdanie. A teraz? Teraz zostanie mu to wszystko odebrane przez taką idiotkę jak ja? Jestem pewne, że to przeze mnie wsiadł pijany za kółko. Prawdziwy Harry Styles, którego znam nigdy by tak nie postąpił. Zależy mu na opinii innych i stara się im przypodobać. To musiało mieć jakiś poważny, a może nawet bardzo poważny pretekst…
- To odwiedzamy go czy nie? Może się obudził?- Niell wstał porywczo z krzesła i staną przed naszą czwórką. Uśmiechnęłam się delikatnie i tak jak reszta wstałam i udałam się do Jego Sali. Leżał jak zwykle w tej samej pozycji- głowa lekko przekręcona w lewy bok, usta wygięta w podkowę. Jedna ręka zgięta w łokciu i zagipsowana, druga podłączona do kroplówek i umieszczona na jgo brzuchu. Nogi? One były ciągle przykryte, nie dające znaku ‘życia’. Podeszłam bliżej, tak jak reszta rzsiadłam się na łóżku. Wspominaliśmy nasze pierwsze, wspólne wakacje. Sposób w jakie Zayn na mnie podczastej rozmowy spoglądał… Był taki inny, tajemniczy. Jego oczy nie były ani radosne ani roześmiane. Można w nich było zobaczyć smutek, żal, rozpacz. Czułam się jak gdyby było to z mojej wyni. Wydawało mi się, że ten wszystkiego się domyśla, że moja uczucia do Stylesa powróciły… Nie chciałam by się tego dowiedział. Nie byłam jeszcze tego w stu procentach pewna, czy na pewno tego chcę… Czy chcę niszczyć idealny związek, który budowałam przez tak długi czas, którego się uczyłam. Czy chcę go niszczyć dla chłopaka, który zranił mnie w najgorszy sposób i który nigdy nie przestanie ‘biegać’ za dziewczynami. Musiałam to wszystko przemyśleć, poukładać sobie to jakoś w głowie.
- W Sali może zostać tylko jedna osoba, reszta musi już wyjść. Czas się skończył- miły, kobiecy głos odezwał się za naszymi plecami. Nie chciałam opuszczać Styles’a. Na szczęście chłopcy to chyba wyczuli, bo wszyscy razem wstali i skierowali się do drzwi. Malik do mnie podszedł i chciał mnie pocałować, ale jak tylko musnęłam jego policzek i rzuciłam ciche ‘’Dobranoc’’. Widać było, że był zszokowany i rozczarowany. Posłałam mu tylko przepraszające spojrzenie i wróciłam na krzesło obok Harry’ego. Pielęgniarka przyniosła mu jedzenie, ale ja je zjadłam, gdyż ten był jeszcze nie wybudzony. Weszłam na twittera i odczytywałam kolejno wpisy fanów. Modlili się by Harry wrócił do zdrowia, by się w końcu wybudził. Chłopcy także dodawali wpisy, a Louis dodał nawet zdjęcie na którym siedzi cały zapłakany. Wszystkim nam było trudno się z tym pogodzić.
Mój sen okazał się cenniejszy niż czuwanie przy Harrym. Nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Odpłynęłam do krainy Morfeusza. Znów ten sam sen. Znów ON.
Podchodzi do mnie i składa na moich ustach pocałunek. Łapie mnie w talii i delikatnie do siebie przysuwa. Oddalamy się od siebie, a on znów nas przyciąga.
- Nie możemy być razem – usłyszałam jego zachrypnięty głos- ale będę o Ciebie walczył nie poddam się. A teraz odejdę i pozwolę Ci żyć- uśmiechnął się delikatnie- pamiętaj, że zawsze możesz do mnie się zwrócić, a ja Cię odwiedzę we śnie.
Po tych słowach sobie coś uświadomiłam. Były to słowa pożegnania. Przyszedł do mnie by się pożegnać. A więc po co mówił, że będzie o mnie walczyć? Że się nie podda? Po co to wszystko? Przebudziłam się i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było sprawdzenie czy aby na pewno nadal żył. Odetchnęłam z wielką ulgą, gdy okazało się, że wszystko w porządku. Ucałowałam delikatnie jego czoło.
- Nigdy nie pozwolę Ci odejść- wyszeptałam i położyłam się obok niego. Ułożyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej i ponownie zasnęłam. Tym razem już nic mi się nie przyśniło. Zbudził mnie głos pielęgniarki, która musiała pobrać Styles’owi krew. Odstąpiłam od niego na moment i udałam się do ubikacji. Tam ujrzałam swoje odbicie w lustrze, które pozostawiało wiele do życzenia. Przemyłam twarz ciepłą wodą, jednocześnie zmywając makijaż, a włosy spięłam w wysokiego koka, gumką którą przez cały ten czas nosiłam na ręku. Wzięłam jeszcze tylko gumy do buzi i skierowałam się do małej kafejki na parterze, aby coś zjeść. Zamówiłam sobie bułkę i do tego mocną, czarną kawę. W czasie, gdy wyczekiwałam na zamówienie podszedł do mnie wysoki mężczyzna.
- Alicja Kamińska?- zapytał dosiadając się do mnie. Mogłam się spodziewać, że gdy pokażę się publicznie mnóstwo reporterów będzie chciało ze mną rozmawiać.
- Tak, to ja.- posłałam mężczyźnie delikatny uśmiech- niestety nie udzielam żadnych informacji na temat stanu zdrowia mojego przyjaciela, ani tego co wydarzyło się tamtej nocy- uśmiechnęłam się zadziornie i zabrałam przyniesioną mi bułkę i kawę. Odeszłam dumnym krokiem z wielkim uśmiechem. Czułam jeszcze długo na sobie jego wzrok, ale wiedziałam, że dobrze postąpiła. Wyjeżdżając windą na piętro, na którym leżał loczek natknęłam się na jego zapłakaną matkę.
- Dzień dobry- przywitałam się z nią miłym głosem- zapewne szuka pani Harry’ego?
- To ty jesteś Ala, prawda?- kobieta uśmiechnęła się delikatnie na mój widok.
- Tak, to ja- odezwałam się i dałam znak, aby wysiadła z windy. Szłyśmy przez korytarz w ciszy, gdyż kobieta ciągle szlochała. W końcu podeszłyśmy pod drzwi Stylesa. Chciałam, aby ta weszła do niego sama. Jako matka na pewno chciała pobyć z nim sam na sam, powiedzieć cos… Jednak jego mama taka nie była. Poprosiła mnie abym weszła z nią, gdyż sama nie jest pewna, czy chce oglądać widok zmasakrowanego ciała swojego syna. Wzięłam ją pod rękę i podeszłam do Hazzy. Kobieta na ten widok wybuchła ogromnym płaczem i wtuliła się we mnie. Starałam się ją jakoś uspokoić, jednak nie było to możliwe. Przypomniałam sobie moment, gdy to ja dowiedziałam się o tym co stało się z Harrym. Też nie potrafiłam się z tym pogodzić. Przejechałam delikatnie ręką po jej plecach i włosach. W końcu odsunęłam ją delikatnie od siebie i spojrzałam na jej zapłakaną twarz.
- Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze- posłałam jej spojrzenie pełne nadziei, miłości- Harry z tego wyjdzie- ponownie ją przytuliłam. Stałyśmy tam przez dłuższą chwilę, jednak ja już nie miałam na nic siły. Siedziałam i zasypiałam z każdą kolejną chwilą na krześle. Miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważył, jednak się myliłam. Chłopcy przyjechali po obiedzie, a ja już nie wytrzymywałam dłużej. Potrzebowałam orzeźwienia… Czegoś co by mi pomogło przezwyciężyć zmęczenie. Pożegnałam się z nimi i udałam prosto do centrum handlowego. Starałam się unikać fotoreporterów, ale było to bardzo trudne… W końcu znalazłam się w centrum i mogłam oddać się chwili. Na sam początek weszłam do kawiarni i zamówiłam dużą, mocną kawę. Potem już zaczęłam swoją przygodę z zakupami. Zawsze je robiłam, gdy potrzebowałam odstresowania się, odzyskania sił. Może dla jednych chodzenie po sklepach i przymierzanie ubrań jest męczące, ale dla mnie wręcz przeciwnie. Kochałam zakupy, były moją miłością. Mogłabym je robić codziennie. W pierwszym sklepie spędziłam ponad godzinę, obkupiłam się co nie miara. Centrum handlowe zwiedzałam przez kilka godzin, w sumie wychodziłam z niego dopiero po dziewiętnastej. Kupiłam sobie tableta, pidżamę i kilkanaście innych rzeczy. Harry’emu kupiłam pidżamę do przebrania, gdyż ta szpitalna nie wyglądała najlepiej. Wróciłam do szpitala naładowana pozytywną energią. Przywitałam jak zwykle chłopców całusem w policzek, a Zayna musnęłam w usta. Mamy Harry’ego już nie było, za to dołączyła do nich, nas Marta. Widać było, że brunetka bardzo to przeżyła.
- Marta- zwróciłam się w jej kierunku- możemy pogadać?- uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam za drzwi. Oboje skierowałyśmy się do małej restauracji na parterze i zamówiłyśmy sobie skromne kolacje. Chciałam porozmawiać z nią szczerze o zajściach z ostatnich dni. O moim monologu z Hazzą i o tym wszystkim co mnie teraz otacza. Liczyłam na jej wsparcie, pomoc. W końcu była moją siostrą, a ja potrzebowałam jej pomocy. Nigdy wcześniej nie znajdowałam się w takiej sytuacji. Nigdy nie kochałam dwóch mężczyzn na raz… Na żadnych tak bardzo mi nie zależało jak na nich. Harry? On był dla mnie prawdziwym oparciem, miłością. Kochałam smak jego ust i sposób w jaki mnie rozpieszczał. Jego charakter nie był łatwy, ale dzięki niemu nigdy się nie nudziłam. W naszym związku zawsze było mnóstwo adrenaliny… A Zayn? On był jego przeciwieństwem. Pomimo opinii bad boya zespołu był całkowicie inny. Kochał, pomagał i wspierał. Troszczył się o mnie na każdym kroku, nie pozwalał robić rzeczy, które według niego mogły się źle zakończyć. Całował świetnie, ale mniej zachłannie… Był po prostu inny. Nie był gorszy, o nie! Był naprawdę wspaniały… ale nie był Harry’m. Nie pokazał mi świata z perspektywy gwiazdy, ani nie pokazał jak można dobrze się zabawić. Chronił mnie przed wszystkim, chciał abym czuła się przy nim bezpieczna. I oczywiście tak było… Aż za bardzo.
- A więc o czym chciałaś ze mną rozmawiać?- zaczęła Marta, gdy w końcu spokojnie usiadłyśmy.
- O mnie, o Zaynie, o Harrym… po prostu już nie wytrzymuję. Nie potrafię tego wszystkiego zrozumieć, a co dopiero nad tym zapanować. Zakochałam się, rozumiesz? Kocham ich obu całym sercem. Nie potrafię pomiędzy nimi wybierać. Nie wiem kogo mam wybrać… Naprawdę. Zbyt wiele dla mnie znaczą bym miała teraz jednego z nich stracić…- mój głos łamał się z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem.
- Nie można kochać dwóch osób na raz. Spójrzmy prawdzie w oczy. Wiem jak patrzysz na Stylesa. Wiem ile on dla Ciebie znaczy. Od początku tak było. Zdradził Cię, to fakt… Ale przecież wszystko można wybaczyć, zapomnieć. Wasz związek może i nie był idealny, może i się kłóciliście… Ale byliście szczęśliwi. Oboje się uzupełniacie. Popatrz na siebie… Gdy tylko ktoś o nim powie twoje uszy się wydłużają, na sam jego widok na twojej twarzy pojawia się uśmiech… Jak zareagowałaś gdy się dowiedziałaś, że miał wypadek? W środku nocy przyleciałaś do niego… Tylko po to by go zobaczyć. Czy normalna była dziewczyna by to zrobiła? Czy fatygowałaby się tyle kilometrów zostawiając bez słowa wyjaśnienia swojego chłopaka? Kobieto spójrz na niego… Dlaczego związałaś się z Zayn’em? Może i go kochasz… Ale ja wiem, że to nie jesteś tak wielka miłość jak do Harry’ego. Widzę jak patrzysz na niego a jak na Stylesa. Zrobisz jak zechcesz… ale ja wiem co tak naprawdę czujesz. I ty też, ale boisz się o tym powiedzieć samej sobie- Marta odetchnęła głośno i odeszła od stolika. Zostałam tam sama, bez słowa. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Myślałam, że powie mi, że to trudny wybór… Że może kocham ich oboje, że nie chce się wtrącać… że to moja osobista decyzja…A ona? Ona po prostu usiadła powiedziała to co myśli, że mój związek z Zayn’em był udawany, że był po to by zbudzić zazdrość u Stylesa… Czy faktycznie był? Czy tylko po to się z nim związałam? Czy naprawdę robiłam to wszystko pod wpływem chwili, uczuć? Nie potrafię w to uwierzyć… Nie mogę uwierzyć w to, że mogłabym być tak potwornym człowiekiem…
Wstałam, zapłaciłam za posiłek i udałam się do Sali. Chłopcy właśnie wychodzili, gdyż czas na ich pobyt tutaj się skończył. Pożegnałam się z każdym z nich, a z Zaynem? Z nim się przytuliłam i delikatnie musnęłam jego usta. Musiałam z tym skończyć. Musiałam w końcu wybrać po między nim a Harrym. Ale nie potrafię… Jest to dla mnie zbyt trudne. Weszłam do Sali Harry’ego i zamknęłam drzwi na klucz, po to by się przebrać. Wyjęłam z torby na zakupy szare spodnie dresowe i neonowy top. Założyłam to na siebie, a na wierzch założyłam bluzę do kompletu- szarą. Usiadłam na łóżku Hazzy z jego nową pidżamą. Rozpięłam jego ubranie i powolnym ruchem je z niego zdjęłam, zdziwiłam się faktem, iż chłopak nie ma na sobie bielizny i delikatnie zawstydziłam. Odetchnęłam głośno i założyłam mu granatowe spodnie i bluzkę z motywem Superman’a. Okryłam go kołdrą i poprawiłam poduszkę. Nachyliłam się nad jego słodką twarzą i musnęłam jego usta. Położyłam się obok i zasnęłam.
Zbudził mnie cichy szept wymawianego mojego imienia. Znałam ten głos bardzo dobrze.  Rozpoznałabym go wszędzie, nawet  za milion lat. Harry. Poderwałam się i ujrzałam roześmianą twarz Stylesa. Jego oczy znów błyszczały. Mogłam się w nie wpatrywać do woli. Jego zniewalający uśmiech i słodkie dołeczki w policzkach. Ujrzałam je jako pierwsza. Znów będę mogła oglądać jego nałogowe poprawianie grzywki. Jego oczy będą mogły znów pozostać moją własnością. Zeskoczyłam z łóżka i przytuliłam go z całych sił. Tak bardzo się cieszyłam. Wszystko przestało się dla mnie liczyć. Był tylko on. To ON był dla mnie najważniejszy. Tylko ON i nic więcej.
- Nawet nie wiesz jak długo czekałam na ten moment- roześmiałam się i ponownie go przytuliłam.
- Pocałuj mnie- usłyszałam za swoją głową. Oderwałam się od niego i spojrzałam w oczy. Pełne nadziei, przestraszone i zakłopotane. Oparłam swoje czoło o jego i delikatnie złączyłam nasze usta. Po chwili zrobiłam to o wieje namiętniej i zachłanniej. Oboje pochłonęliśmy się pocałunkiem i nie zważaliśmy na nic innego. Tylko JA i ON. Nasze usta i MY. Oderwałam się od niego, a ten wyszeptał mi ciche ,,Kocham Cię’’. Zrobił to. Pokochał mnie. Dał mi, nam szansę. Słyszał to co do niego mówiłam.
- Ja ciebie też- uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle- będziemy walczyć, wyjdziesz z tego- posłałam mu promienny uśmiech i ujęłam jego dłoń w uścisk.
- Nie będziesz tutaj tak siedziała- zaśmiał się- chodź- przesunął delikatnie swój tułów, a gdy chciał to samo uczynić z nogami głośno syknął.

- Ciii, zostaw- przejechałam delikatnie dłonią po jego policzku i ułożyłam się obok. Objął mnie ramieniem i zasnęliśmy. Znów czułam się tak wyjątkowo, bezpiecznie. Rano obudziło mnie… Byłam… Nie wiedziałam… 
_________________________________________________________________________
Hej! 
Obiecałam, że dodam rozdział, więc dodaję! :)
Za każdym razem, gdy czytam wasze komentarze...
O tym jak bardzo przeżywacie moje opowiadanie...
Nie raz łza mi się uroniła. 
Dziękuję Wam bardzo z całego serca za wszystko! <3
Od jutra zaczynam czytać, nadrabiać wszystkie wasze blogi! 
Nie wiem kiedy pojawi się NN, ale mam nadzieję, że jak najszybciej! 
OD WRZEŚNIA ZACZYNAM PISAĆ NOWEGO BLOGA! ;3 
Całuski! xx

P.s Zdjęcia, obrazki do tego rozdziału dodam w najbliższych dniach, bo teraz musze już jechać! Papap!:)

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 42- Jak wyglądałoby moje życie bez tych zielonych oczu?

W końcu weszłam. I go ujrzałam. Wychudzonego bruneta z opadniętą grzywką na czole. Jego na wpół nagie ciało przykryte białym kołdrą zlewało się z nią. Twarz była na wpół pozaklejana białymi, małymi kawałkami plastrów. Rozcięta warga i ręka w gipsie. Nie potrafiłam znieść tego widoku. To było dla mnie zbyt wiele. Czas w jakim to wszystko się stało, sposób w jaki się o tym dowiedziałam. Nie chciałam go teraz opuścić, zawieść. Ale też nie mogłam tak bezczynnie stać i się patrzeć na to jak umiera na moich oczach. Tak, właśnie. On umierał. Z każdą chwilą tracił siły do dalszego funkcjonowania, nie potrafił samodzielnie oddychać. Był po prostu RZECZĄ skazaną na dobroć innych. Podeszłam bliżej niego, tak abym mogła swobodnie dotknąć jego zakrwawionej klatki piersiowej.
Zacisnęłam mocniej wargę, przejechałam delikatnie dłonią po jego policzku… Szorstki i nijaki. Zrobiłam to ponownie. Aż w końcu nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Stałam i płakałam. Ale co miałam zrobić? Jesteś. Patrzysz. Wpatrujesz się jak najważniejsza osoba w twoim życiu właśnie z niego odchodzi. Wszystko może się zmienić w ułamkach sekundy. Twoje życie może już nie być takie kochane, swobodne. Możesz już nigdy nie ujrzeć jego zielonych oczu… Dlaczego w ogóle mówię o sobie w trzeciej osobie? Może dlatego, że nie czuję się sobą. Nie potrafię przyzwyczaić się do spontanicznej Alicji, która decyduje o wszystkim sama. Zachowałam się jak totalna egoistka nie mówiąc chłopakom o wypadku Harry’ego. Przyjechałam tutaj i zamiast wykonać to o co mnie poprosił we śnie… Po prostu tutaj stoję i wpatruję się w niego czekając jak na zbawienie. Przysunęłam sobie niskie, białe krzesło i usiadłam na nim. Ujęłam w dłonie jego rękę, tę która nie była zagipsowana, i przejechałam delikatnie po palcach, na których jeszcze była zaschnięta krew. Bawiłam się nimi delikatnie starając się nie skrzywdzić go. Musnęłam delikatnie jego zewnętrzną część dłoni i uśmiechnęłam się delikatnie. Starałam się jakoś pocieszyć. Wmówić sobie, że będzie wszystko dobrze. Że wyjdzie z tego i będzie szczęśliwy. Głupia ja. Zastanawiałam się w tym momencie nad wieloma sprawami, ale to co teraz przeszło mi przez myśl zaciekawiło mnie najbardziej. Co bym zrobiła gdyby Styles się przebudził? Wczoraj rano nie widziałam świata poza Zaynem, wieczorem żyłam w przekonaniu, że kocham Stylesa, a dziś? Dziś nie wiem co mam myśleć. Zależy mi na nim bardziej niż na kimkolwiek innym… Kocham go, ale nie taką miłością. Potrzebuję go, ale nie jestem pewna, czy zapomniałam. Czy będę w stanie ponownie TAK spojrzeć w jego oczy. Czy jego usta, aby na pewno nadal smakują tak wyjątkowo. Łkałam po cichu czekając aż otworzy oczy. Zaciskałam wargi z nadzieją ujrzenia jego zielonych tęczówek. Wpatrywałam w jego usta jak coś zakazanego. Były dla mnie zagadką, tą nie do rozwiązania. 
Przymknęłam delikatnie oczy i zatopiłam w krainie marzeń. Tam gdzie byliśmy idealną parą. Widziałam jak bardzo mu na mnie zależy. Sposób w jaki na mnie patrzył przez te wszystkie miesiące… był nie do zapomnienia. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienia, na wszystkie chwile spędzone razem. Robiłam to już miliony razy, ale za każdym razem było inaczej, lepiej. Nachyliłam się delikatnie nad jego twarzą i powolnym, monotonnym ruchem musnęłam jego usta. Były inne. Nie takie jak zwykle. Nie poczułam na nich malin, ani nie mogłam zaznać nieba. Ich smak był nie określony, a zaschnięta skórka stanowiła dziwne uczucie dla moich ust. Mimo to podobało mi się. Mogłam znów poczuć się jak jego księżniczka. Choć to jako pierwsza go pocałowałam, wiedziałam, że tego chciał… W końcu mi to napisał, prawda? Wstałam i szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia. Opadłam na podłogę korytarza i schowałam głowę w dłonie. Znów płakałam. Nie potrafiłam zapanować nad swoimi uczuciami, były mieszane. Wyjęłam telefon  i ujrzałam dwadzieścia nie odebranych połączeń od Malika. Przygryzłam mocniej wargę, za mocno. Krew spłynęła na mój palec, którym właśnie ocierałam usta i wytarłam ją do spodni. Wykręciłam numer do Malika i postanowiłam do niego zadzwonić. Czułam się winna. Musiałam z kimś porozmawiać, wyrzucić to wszystko z siebie. Opowiedzieć mu o tym co mnie, jego przyjaciela spotkało.
- Halo, Alicja?- usłyszałam lekko zdenerwowany, dobrze mi znany głos w słuchawce.
- Tak to ja- odezwałam się niepewnie- przepraszam- wyszeptałam bezmyślnie- jestem w szpitalu.
- Co?!- usłyszałam głośny krzyk – jak to w szpitalu?!
- To znaczy- odetchnęłam głośno- jestem tutaj, bo Harry miał wypadek. Nic o tym nie wiesz, bo zadzwonili tylko do mnie. Nie chcieli wam psuć świąt. Po za tym mój numer był wykręcony, gdy do tego doszło. Przyjedź tutaj, a wszystko Ci opowiem- odpowiedziałam na jednym oddechu- szpital dobrze znasz…- nie dokończyłam. Po prostu się rozłączyłam. Nie chciałam słuchać tego jak się o wszystko wypytuje, nie miałam ochoty na wysłuchiwanie jego pretensji o to, że wyjechałam bez pożegnania, że nic mu o tym nie powiedziałam. Chciałam aby po prostu był obok mnie. Chciałam poczuć jego emanujące ciepło i wtulić się w jego umięśniony tors. Chciałam ponownie poczuć się bezpiecznie. Podniosłam się powolnym ruchem i udałam do automatu z kawą. Spojrzałam ponownie na zegarek, który wskazywał dziesiątą rano. Przeraziłam się późną godziną i jednym łykiem wypiłam wszystko co znajdowało się w papierowym kubeczku. Nie chciałam czekać samotnie na korytarzu, więc ponownie weszłam do Sali, w której leżał mój były chłopak. No właśnie były. Czy już na zawsze nim pozostanie? Czy kiedykolwiek do niego wrócę? Czy moje uczucie do niego naprawdę powróciło? A może to wszystko jest spowodowane jego wypadkiem? Tym, że po prostu jest mi go żal…
Usiadłam na krześle, które już dobrze znałam i ponownie ujęłam w swoje dłonie jego ‘zdrową’ dłoń. Bez chwili namysłu postanowiłam ją umyć. Wstałam i wilgotnym ręcznikiem delikatnie przecierałam zaschniętą krew i muskałam ustami jego dłoń. Kiedy wszystko już było w dobrym stanie, a jego dłoń pokrywały tylko rany odłożyłam ręcznik i ponownie usiadłam obok niego. Niestety nie było mi dane napawać się tą chwilą, gdyż wszedł lekarz i kazał mi wyjść. W tym samym momencie do szpitala przyszedł mulat, którego przywitałam gorącym uściskiem.
- Zayn, przepraszam- wyszeptałam przez łzy, które mimowolnie spływały po moich policzkach.- to wszystko moja wina- nadal nie oderwałam się od jego umięśnionego ciała.
- Kochanie to nie twoja wina, przecież ty byłaś ze mną. To nie może być twoja wina- odsunął mnie delikatnie od siebie, tak abyśmy patrzyli sobie w oczy- a teraz proszę Cię opowiedz mi dokładnie o tym co się stało- musnął delikatnie moje czoło i usiadł na krześle. Wpatrywałam się przez chwilę w jego idealnie zarysowane kości policzkowe i grzywkę opadającą na czoło. Nie zdarzało się to często, gdyż zazwyczaj stawiał ją na żelu, do góry. Tym razem było inaczej. Zasłaniała jego idealne czoło i wpadała końcówkami do oczu. Co jakiś czas ją odgarniał, co wyglądało zabawnie, gdyż nie miał w tym za grosz wprawy. Usiadłam na krześle obok i podparłam głowę na łokciach, po chwili jednak opamiętałam się i przetarłam twarz rękoma zaczesując przy tym włosy do tyłu.
- Harry jechał pod wpływem alkoholu, dachował… Jego samochód wybuchł. Nic więcej nie wiem. Jedynie tyle, że leży w krytycznym stanie i lekarze walczą o jego życie. Na każdym skrawku jego ciała jest rana, krew…siniaki.- Zayn widząc w jakim jestem stanie objął mnie ramieniem i mocno do siebie wtulił. Tak, że nie miałam możliwości wydusić z siebie nic więcej. Dziękowałam mu za to w duchu. Wiedział jakie to dla mnie trudne, wspierał mnie… A co gdyby dowiedział się o tym co mu zrobiłam? O tym, że wielokrotnie całowałam się ze Stylesem podczas gdy byliśmy jeszcze parą? Co by wtedy powiedział? Czy by mi wybaczył? A może kazałby się wynosić z jego idealnego życia? Czy w naszym związku naprawdę zawsze musi być tak idealnie? Czy nie mogę przeżyć choć trochę adrenaliny, strachu? Tak jak z… No własnie. Wszystkie drogi, wspomnienia. Dlaczego właśnie wszystko prowadzi do NIEGO? Czy to dlatego, że z to z nim przeżyłam najwspanialsze chwile swego życia? Bo oddałam mu się po raz pierwszy? Bo to z nim przeżyłam swoją prawdziwą pierwszą kłótnię? Bo kochałam się z nim kłócić, a potem godzić? A może dlatego, że po prostu był? Był sobą, szalonym, głupim sobą. Spojrzałam w oczy mulata i sztucznie się uśmiechnęłam. Zauważył to. Nie odpowiedział nic, tylko ponownie musnął moje usta.
Kiedy tylko lekarz wyszedł z gabinetu pośpiesznie do niego podbiegłam, a Malik w tym czasie gdzieś dzwonił. Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że dzwoni do chłopaków, no bo przecież oni nadal nie wiedzą o tym co spotkało Stylesa. Podeszłam do mężczyzny i z niecierpliwością czekałam aż skończy rozmowę z pielęgniarką Harry’ego.
- I co z nim?- zaczęłam, gdy tylko brunetka o indyjskich rysach weszła do Sali.
- Pan Styles nadal jest w śpiączce, za kilka godzin będzie miał przeprowadzoną operację, która zadecyduje o tym, czy będzie mógł chodzić o własnych nogach. Jeśli chodzi o urazy głowy, jest lepiej niż moglibyśmy podejrzewać. Ma mały wstrząs mózgu, miejmy nadzieję, że nie dostanie amnezji. Po za tym rany goją się szybko i dobrze. Miejmy nadzieję, że szybko się obudzi i będzie żył pełnią życia.
- Czyli nadal nie wiadomo czy przeżyje?- zapytałam ze łzami w oczach. Analizowałam każde wypowiedziane słowo, które było mówione z tak wielką obojętnością.
- Przeżyje. Jeśli podczas operacji nie wystąpią żadne komplikacje, przeżyje- uśmiechnął się sztucznie do mnie i poklepał po ramieniu. Zanim się zorientowałam jego już tu nie było. Odetchnęłam głośno, gdyż ostatnio bardzo często to robię i skierowałam się do Sali Hazzy. Znów to samo. Strach przed wejściem. Uczucie zapierające dech w piersiach. Złość. Strach. Przerażenie. W końcu Zayn podszedł i otworzył te drzwi przede mną. Zaśmiał się i lekko pchnął mnie do środka. Cmoknęłam jego policzek i powolnym krokiem skierowałam się do łóżka kędzierzawego. Starałam się uśmiechnąć na jego widok, ale nie potrafiłam. Obraz zmasakrowanego ciała był dla mnie zbyt… ciężki do zniesienia. Usiadłam na krześle i ujęłam jego dłoń w swoje. Wyszeptałam ciche ‘’Hej’’ i ponownie spojrzałam na Malika. Stał w drzwiach. Samotny i zapłakany. Był taki nijaki. Jak jeszcze nigdy. Wpatrywał się w Stylesa z niedowierzaniem. Widziałam jak analizował jego każdą część ciała. W jego oczach zbierały się łzy, których nie był w stanie opanować. Wstałam i podeszłam do niego. Objęłam go delikatnie w talii i spojrzałam na jego smutną twarz. Uśmiechnęłam się delikatnie i jedną ręką otarłam łzy spływające mu po policzku.
- Będzie dobrze, zobaczysz- wypowiedziałam prawie nie słyszalnie i ponownie się w niego wtuliłam. Brakowało mi przez ten czas jego uścisku. Ale nie odczuwałam tego samego co kiedyś. Nie potrafiłam cieszyć się jego obecnością. Był dla mnie czymś zwyczajnym. Kimś kto musi być. Tak po prostu. Wiedziałam czego się po nim spodziewać. Wiem, że mnie przytuli i w jaki sposób. Był kochającym i troszczącym się chłopakiem, jak z bajki. A ja nie chciałam rycerza na białym rumaku. Dla mnie idealny był te zwykły, szalony chłopak, który był nie przewidywalny. Wiedziałam, że zasługuje na kogoś lepszego niż ja. Bo kim ja tak właściwie jestem? Zwykłą, biedną dziewczyną, która tak naprawdę nic w życiu nie osiągnęła. Tak, to właśnie ja. Staliśmy tak przez chwilę do póki  nie wpadli do nas chłopcy. Byli ubrani jak by wyszli właśnie z chlewiku. Louis w biały t-shirt z czerwoną plamą, Niall miał spodnie ubrane na odwrót a Liam? On miał ubrudzone spodnie i bluzę. Wszyscy byli roztrzęsieni i zapłakani. Na widok Harry’ego ich oczy ponownie zalały się słonym płynem. Chciałam ich jakoś pocieszyć, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze… Ale tak naprawdę sama w to nie wierzyłam. Wszystko było zbyt dziwne, tajemnicze i tragiczne, by mogło się dobrze skończyć. Harry sam sobie zapewnił piekło. Chciał tego, więc teraz będzie ponosił za to odpowiedzialność. Przecież normalni ludzie nie wsiadają pijani za kierownicę… Normalni ludzie nie dzwonią przez telefon w nocy do swojej byłej dziewczyny. Jest sam sobie winien… Prawda? Na sam jego widok robi mi się nie dobrze. Nie tak, że go nienawidzę. Nie obwiniam go o nic. Po prostu mam ochotę go pocałować, ale nie mogę. Chciałabym aby… właśnie czego tak naprawdę pragnę? Jego śmierci? Tego, aby zniknął z mojego życia już na zawsze? By go nie zaśmiecał? By dał mi spokój. Abym mogła budzić się każdego ranka i nie przejmować się tym, że za chwilę mój były może mnie sprowokować i ponownie go pocałuję? Tym, że gdy się pokłócimy może wyjawić Zayn’owi prawdę? Że tyle razy go zdradziłam całując się z Harry’m? Że to dziecko nie było jego, a właśnie Stylesa? Jak wiele krzywdy mógłby mi wyrządzić? Ale… Ale czy na pewno jestem w stanie pogodzić się z jego utratą? Czy będę w stanie chodzić po ich mieszkaniu nie widząc jego roześmianej twarzy? Jak wyglądałoby moje życie bez tych zielonych oczu? Tak naprawdę nie wiem czego chce. Ale teraz wiem jedno… Po spojrzeniach chłopaków, po ich komentarzach. Po tym w jaki sposób na niego patrzą, a jak robię to ja… Nie mogę pozwolić mu odejść. Musi tutaj być. Choćby miał powiedzieć wszystkim wszystko, gdyby miał jeździć do końca życia na wózku. On ma być, żyć i kochać życie za to jakim jest.
Podeszłam do niego i po raz ostatni musnęłam ustami jego czoło, gdyż lekarze zabierali go na salę operacyjną.
- Niech pani pojedzie do domu, odświeży się pani i za dwie godzinki tutaj wróci. Pan Styles powinien już w tym czasie być po operacji- po tych słowach Zayn bez mojej zgody pociągnął mnie do samochodu. Byłam tak zmęczona, że nawet się temu nie sprzeciwiałam. Zasnęłam przed wyjazdem z parkingu i spałam aż do samego domu. Chłopak wyniósł mnie z pojazdu i położył na kanapie w salonie. Okrył kocem i przyniósł poduszkę. Ucałował moje czoło i zagubił się w głębi kuchni. Próbowałam ponownie zasnąć, ale nie potrafiłam. Zbyt wiele myśli krążyło po mojej głowie. Wstałam i wolnym krokiem udałam  się do łazienki. Wzięłam gorący prysznic i umyłam włosy. Muskałam swoje ciało na zmianę mydłem, wodą, mydłem… Aż w końcu stwierdziłam, że jestem odświeżona i czysta. Wytarłam się bawełnianym, brązowym ręcznikiem i zawinęłam nim włosy w turban. Na swoje nagie ciało założyłam biały szlafrok i podeszłam do lustra. Moja twarz nie wyglądała ciekawie, a szczególnie ogromne wory pod oczami. Postanowiłam się zregenerować makijażem. Zajęło mi to dłuższą chwilę, ale efekt końcowy był zniewalający.
Założyłam sportowy stanik, który o dziwo leżał w łazience i założyłam wcześniej zaplanowany dodatek- bransoletkę z pereł. Kupiłam ją na zakupach z Martą przed wyjazdem do Anglii, więc miałam do niej ogromny sentyment. Wyszłam z łazienki w szlafroku, staniku i turbanie na głowie. Podeszłam do szafy i wybrałam prosty zestaw. Założyłam czarne leginssy z białym przeszytym paskiem, biały sweter w liczby i moje ulubione, białe Nike za kostkę. Wyciągnęłam z szafy czarny plecak vintage i włożyłam do niego kilka innych ciuchów i potrzebne kosmetyki. Moje postanowienie na dziś- spać w szpitalu przez kilka najbliższych dni, nocy. Może i pomyślicie sobie, że to głupie. Była dziewczyna ma zamiar spać u chłopaka… Ale ja nie byłam tylko jego dziewczyną, byłam też jego przyjaciółka, na której zawsze mógł polegać i właśnie teraz chciałam mu to udowodnić. Zbiegłam po schodach i porwałam za sobą Malika, tak samo jak uczynił to on ze mną w szpitalu. Chłopak nie zbulwersował się, tylko jak na niego przystało otworzył mi drzwi samochodu. Wsiadłam, a plecak rzuciłam na tylnie siedzenia. Nasza rozmowa się nie kleiła. Chcieliśmy pogadać o Harrym, ale każde z nas miało łzy w oczach i postanowiliśmy odłożyć to sobie na później. W duchu modliłam się, by operacja się powiodła i by nie było żadnych komplikacji. Chciałabym przyjechać i być przy tym jak będzie się wybudzać. Moje marzenie? Być pierwszą osobą jaką ujrzy po przebudzeniu się. Na samą myśl jego roześmianej twarzy i słodkich dołeczków w policzkach chciało mi się uśmiechać. A już żyjąc z myślą, że przeżyje… chciałam po prostu skakać z radości… Ale ochłonęłam. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę niczego nie mogę być pewna, niczego jeszcze nie wiem, a już cieszę się za bardzo. Rodzice zawsze mi powtarzali, że gdy z czegoś za bardzo się cieszę… wychodzi prawie odwrotnie. Miałam nadzieje, że tym razem jednak tak nie będzie. Uśmiechnęłam się delikatnie do mulata i wysiadłam z samochodu zabierając ze sobą plecak. Nie czekając na chłopaka przebiegłam przez tłum mediów trafiając prosto do Sali loczka. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc go leżącego, a nad nim mnóstwo lekarzy.
- I jak?- podbiegłam do jednego z nich, wysokiego, przystojnego bruneta z niebieskimi oczami. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, ale nie tak jak ten ostatni. On uśmiechnął się do mnie miło i szczerze.
- Operacja przebiegła szybko i bez żadnych zbędnych komplikacji. Pani chłopak powinien w najbliższym czasie się przebudzić i szybko wracać do zdrowia- uśmiechnął się ponownie, a ja cała czerwona starałam się to odwzajemnić. ‘’Pani chłopak’’, te słowa chodziły nieustannie po mojej głowie od czasu ich wypowiedzenia. Czy to naprawdę tak wygląda? Czy zachowuję się jak ślepo zakochana nastolatka? Czy ten facet nie czyta gazet? Nie wie, że jestem dziewczyną Malika? A może wie, ale powiedział to, by zobaczyć moją reakcję? Sama już nie wiem. Bez żadnych zbędnych słów ominęłam go i ponownie podeszłam do Harry’ego. Jego nogi były owinięte bandażami, a lewa dodatkowo zagipsowana. Wyglądał tak niewinnie śpiąc. Jak gdyby nie wiedział co się wokół niego dzieje, jakby nic nie czuł. Żadnego bólu…nic. Ucałowałam go jak zwykle w czoło i usiadłam na tym przeklętym krześle. Stwierdziłam jednak, że jest za bardzo nie wygodne i przeniosłam się na jego łóżko, na którym było sporo wolnego miejsca. Jego drobna sylwetka zajmowała zaledwie jego połowę. Lekarze przechadzali się po Sali, a reszta One Direction cierpliwie czekała na zewnątrz. Obserwowałam każdy ruch mężczyzn ubranych w białe fartuchy. Byli zniecierpliwieni, podenerwowani. Ale na pewno nie bardziej niż jak. Nikt w całym wszechświecie nie był bardziej zdenerwowany, zestresowany niż ja teraz. Lekarze podeszli do chłopaka i stopniowo zaczęli go wybudzać, chciałam coś zrobić. Ale to co zrobiłam było zbyt pochopne. Wstałam i wyszeptałam do jego ucha ciche ,,Kocham Cię’’, przygryzłam delikatnie wargę i odeszłam od jego łóżka, na polecenie lekarzy. Usłyszałam jak wszyscy się ucieszyli, a po chwili usłyszałam jego zachrypnięty głos… Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja zawstydzona podeszłam do niego.
- Dziękuję- wyszeptał- za to,  że jesteś. Pamiętaj, że nigdy nie przestałem Cię kochać- zakaszlał głośno i bezwładnie opadł na poduszkę.
- Harry!- krzyknęłam głośno zapłakanym głosem.- Harry błagam Cię powiedz coś!- lekarze natychmiast oddalili mnie od niego, a drzwi Sali zamknęły się przed moim nosem. Rozpłakałam się i czekałam na cud. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i mocno do siebie przytula. Wiedziałam, że był to Zayn, więc szybko się wyrwałam i uciekłam do łazienki. Przed czym tak naprawdę uciekałam? Przed własnym chłopakiem, którego kochałam? A może chciałam uciec przed czyhającymi na mnie problemami? Sama nie wiem… Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Zapłakana twarz, rozmazany tusz. Wyglądałam potwornie. Starałam się to jakoś zmyć, ale nie dałam rady uzyskać idealnego efektu. Wyszłam z pomieszczenia i uspokojona podeszłam do Malika. Przytuliłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta. Po chwili lekarz wyszedł z pomieszczenia, Sali Harry’ego z grobową miną… Zaczął smutnym, chłodnym głosem… Przez moje ciało momentalnie przeszły ciarki… Rozpłakałam się…
_____________________________________________________________________
Hej! :)
Wiem, że mnie tutaj długo nie było i naprawdę was za to bardzo przepraszam.
Powód: nie miałam internetu;/ 
Jutro rano znów wyjeżdżam na weekend, więc nie będę miała czasu nadrobić waszych blogów.
W przyszłym tygodniu postaram się to jakoś ogarnąć ( około środy się za to zabiorę)
Nasza, moja historia powoli zmierza ku końcowi, ale w planach już jest nowa:)
Za to, że ten rozdzial taki krótki- premium w poniedziałek wieczorem, lub wtorek dodam kolejny! ♥
Dziękuję Wam za to, że ze mną jesteście i mnie wspieracie w pisaniu!
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ZA TOTALNY NIE OGAR W WASZYCH BLOGACH, ŻE NIE KOMENTUJĘ;( CZYTAM NA BIEŻĄCO NA TELEFONIE...
POSTARAM SIE WSZYSTKO NADROBIC W PRZYSZŁYM TYGODNIU!
OBIECUJE! ♥ ♥ ♥

To by było na tyle;)
A no i jak myślicie co lekarz jej powie?
Harry żyje? :)
Z kim ma być Ala?? :D
Całuski i do następnego! :)

Do końca: około 3 rozdziały! :)
P.S Sycylia jest boska<3 Najlepsze wakacje ever♥ A wy swoje jak spędziliście? A może dopiero wyjeżdżacie? :D



środa, 3 lipca 2013

Rozdział 41 - Nie zależnie od wszystkiego. Nie potrafię bez Ciebie żyć

Nagle ktoś do mnie podszedł. Był to mężczyzna, brunet. O tak, śliczny brunet z niebieskimi oczami. Wpatrywał się we mnie, a po chwili usiadł. Przedstawił mi się, ale niestety nie zapamiętałam jego imienia. Wypytywał mnie o mój związek z Harry’m, a także z Zayn’em. Starałam się unikać szczegółów, ale pijany człowiek mówi wszystko jak leci…niestety.
Przebudziłam się kolejnego dnia w swojej sypialni. Promienie słońca wbijały się na siłę do mojego pokoju, a płatki śniegu topiły na oknie. Uśmiechnęłam się na ten widok i powoli wstałam. Nie zdążyłam jeszcze tego zrobić, a Malik wbiegł do pokoju w niezbyt dobrym humorze. Cmoknęłam delikatnie jego usta na powitanie, ale czułam, że za chwilę coś nastąpi. Przez ten czas nauczyłam się czytać z jego oczu, twarzy. Były pełne obaw… Nie uśmiechały się do mnie, a wręcz przeciwnie, ostrzegały mnie. Ale przed czym? Próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia ze wczorajszego dnia… ale nic. Pustka. Położyłam delikatnie dłoń na jego ramieniu i skierowałam się do szafy. Ten jak mój cień podążył za mną. Wybierałam ubrania z szafy. Ze względu, że czeka mnie dużo przygotowań na Wigilię ubrałam szare spodnie z dresu i niebieską bokserkę. Udałam się do łazienki, jednak ktoś wszedł za mną. Spojrzałam na jego zmartwioną twarz w lustrze. Nic nie mówił, stał i patrzał na mnie… Tak jak jeszcze nigdy. Nie był na mnie zły, nie cieszył się z powodu dzisiejszego dnia. Był taki inny. Takiego Malika jeszcze nie znałam. Odwróciłam się w jego stronę, w samym staniku, i oparłam czoło na jego. Przez chwilę wpatrywałam się w jego oczy, ale nie potrafiłam dłużej znieść tej dziwnej i niepokojącej ciszy.
- Zayn- zaczęłam cicho szeptając- co się stało?- jednak ten nic nie odpowiedział. Ujął moją twarz w swoje ciemne, wytatuowane ręce i delikatnie musnął moje usta.
- Nic, ani nikt nigdy nas nie rozdzieli.- pierwsze i chyba ostatnie słowa jakie miał zamiar wypowiedzieć. Wziął mnie na ręce i skierował się ze mną do pokoju. Całował mnie powoli i zachłannie. Pieścił moje ciało, jakby miał to być nasz ostatni raz. Zdejmował na zmianę ubrania, moje, jego, moje, jego, aż w końcu leżeliśmy oboje nadzy. Nie śpieszyło nam się. Napawaliśmy się sobą. Najlepszy prezent Wigilijny jaki dostałam- Jego. Mojego kochanego Mulata, który przy mnie zawsze jest i wiem, że zawsze będzie. Muskałam całe jego ciało, bawiłam się jego włosami, zatapiałam się w czekoladowych oczach. Po chwili ktoś zapukał do pokoju, jak dobrze, że w ogóle zapukał! I musieliśmy przerwać nasze pieszczoty. Porwałam szybko prześcieradło i udałam się do łazienki. Myłam się i przebierałam, gdy wyszłam zobaczyłam Malika siedzącego z Harrym naprzeciwko siebie. Byli tak pochłonięci rozmową, że nawet mnie nie zauważyli. Oparłam się o ścianę i przysłuchiwałam się im.
- Co masz zamiar z tym zrobić?
- Jak to co?- odpowiedział lekko poddenerwowany Zayn- to tylko media. Facet po prostu ją wykorzystał. Nie pozwolę jej zranić. Teraz są święta, pewnie o tym zapomną- uśmiechnął się sztucznie do chłopaka i już miał kontynuować, ale mu przerwałam.
- Fajnie się was słuchało- pokazałam im język, przysiadając się do Zayn’a.- nie mam nawet zamiaru się w to wgłębiać- uprzedziłam widząc ich przestraszone twarze. Chwyciłam dłoń mulata i udałam się na dół, do kuchni. Każdy już był po śniadaniu, tylko nie ja. Zrobiłam sobie naleśniki z nutellą i przysiadłam do chłopaków. Myślałam długo nad tym, o czym rozmawiają, aż w końcu im przerwałam.
- Ei, a może tak kupimy choinkę i ją przystroimy?- zlustrowałam każdego z nich i doszłam do wniosku, że podoba im się ta propozycja. Wstałam i udałam się do pokoju, aby się przebrać. Wiedziałam, że mają zamiar jechać na miasto, a ja nie chciałam wyglądać jak jakiś idiota. Nie miałam na nic pomysłu, więc wyciągnęłam z szafy legginsy w paski, bordowy sweter i kurtkę, którą pokochałam za swoją wyjątkowość. Jej skórzane rękawy i lekko zielony kolor idealnie współgrał z moją karnacją. Zbiegłam po schodach, gdzie czekał na mnie Harry i Louis, gdyż to właśnie z nimi miałam jechać po choinkę, i założyłam na nogi czarne oficerki. Wzięłam jeszcze tylko swoją torbę i ruszyłam za chłopakami. Harry otworzył mi drzwi i wsiadłam do czarnego vana. Siedziałam pomiędzy nim a Louisem, który co chwila szturchał mnie w ramię.
- Lou, bałwanie skończ!- zaśmiałam się, gdy wychodziliśmy z samochodu, a ten ciągle mnie zaczepiał.
- Bałwanie, powiadasz?- zrobił groźną minę, a po chwili pociągnął mnie za rękę i przerzucił przez ramię.- ja Ci pokażę bałwana, jak zaraz w choinkach wylądujesz- wchodziliśmy do galerii, a wzrok wszystkich kierował się na nas.
- Louis, zostaw ją- rozkazał mu Hazza. Podszedł do niego i wziął mnie w swoje silne dłonie. Znów to robiłam. Znów zatopiłam się w jego ślicznych, zielonych oczach. A przecież obiecałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię. Obiecałam sobie, że już nigdy nie spojrzę na niego w TEN sposób. A robię to motorycznie… Z każdym dniem brakuje mi jego uścisku, dłoni i wspaniałych zielonych oczu. Co się ze mną dzieje? Wpatrując się w jego oczy, stopniowo nasze twarze się zbliżały, gdyby nie Louis, który zaczął mnie łaskotać, pewnie doszło by… No właśnie do czego by doszło? Do czegoś czego oboje tak bardzo pragniemy, ale jest nam zabronione? Co by się stało gdyby w tym momencie, przy całym świecie Alicja Kamińska pocałowała swojego byłego?
Nie miałam czasu, aby się nad tym zastanawiać. Harry postawił mnie na ziemię i razem z Tomlinsonem poszli oglądać choinki. Zostawił mnie. Samą. Tutaj. Dlaczego? Co mu zrobiłam? Kim dla niego byłam? Wpatrywałam się w ludzi przechodzących obok mnie. Mimo panującego pośpiechu, na ich twarzach gościł uśmiech. Promienny i szczery, od serca. Co myśleli sobie, mijając smutną blondynkę, ze łzami w oczach? Są święta…dlaczego nie potrafię się tym cieszyć? Co jest takiego w Stylesie, czego nie ma Malik? Dlaczego nie potrafię być wobec niego taka jak wobec Harry’ego? Co takiego mi zrobił? Co ja zrobiłam Harry’emu? Wszystko to wydawało się dla mnie tak skomplikowane, a przecież było oczywiste. Nie mogę zranić Zayna, kocham go. A więc dlaczego tak ciągnie mnie do Styles’a? Dlaczego, gdy tylko go widzę w moim brzuchu zjawiają się dziwne skurcze? Dlaczego nie potrafię nie odwzajemnić jego uśmiechu? Po co się z nim bawię? Jaki jest powód noszenia mnie na rękach? Po co to wszystko? Skoro i tak jesteśmy według niego dla siebie NIKIM.
Rozejrzałam się po centrum i zauważyłam chłopców niosących przepiękną, dużą choinkę. Uśmiechnęłam się delikatnie w ich stronę i udałam się do wyjścia. Nie spojrzałam na niego. O, nie. Nie tym razem. Ominęłam go wzrokiem. Wsiadłam do pojazdu i klikałam coś w telefonie. Napisałam do Zayna, do mamy, a także do Asi, z którą nie rozmawiałam wieki. Wigilia to dzień w którym wszystko sobie przebaczamy… a więc może ona w końcu odpisze? Poczułam delikatną wibrację w mojej ręce, spojrzałam na ekran i ujrzałam, coś. Coś, czego nie chciałam widzieć już nigdy. Jego numer. Jego imię i jego śliczne oczy.
,, Ala… spójrz na mnie. Dlaczego? Dlaczego to robisz? Jaki jest powód ciągłego omijania mnie? Proszę… wytłumacz mi to. Nie potrafię tego zrozumieć. Nie rozumiem Ciebie. Harry xx’’
Uniosłam głowę delikatnie do góry i przekręciłam w jego stronę. Spojrzałam na niego. Zrobiłam to czego chciał. Zawsze to robiłam. Wykonywałam jego polecenia, tak jak chciał. Byłam jego poddaną, a on to wykorzystywał. Maksymalnie. Nie odpowiedziałam nic, pokręciłam delikatnie głową i odblokowałam urządzenie. Klikałam na każdy klawisz po woli, aż w końcu wiadomość została wysłana.
,, Harry… nie potrafię tak na Ciebie patrzeć. Nie tylko ty kogoś nie rozumiesz… Co ja mam powiedzieć o Twoim dzisiejszym zachowaniu? Zostawiłeś mnie. Tak po prostu. Samą. Nie wiem czego chcę… Dziś, gdy znów na mnie tak spojrzałeś… Ja… Przepraszam. Nie powinnam…’’
Zacisnęłam mocniej wargi i obserwowałam jego każdy ruch. Zaciskającą wargę, oczy pełne smutku. Nie wiedziałam co teraz czuje. Czy zrobiłam coś złego? Co mógł pomyśleć? Spojrzałam na niego ponownie, ale tym razem nasze oczy się spotkały. Próbował mi coś powiedzieć, ale nie potrafił. Spuściłam wzrok i wróciłam do pisania sms z Zaynem. Podjechaliśmy pod dom. Każde z nas wyszło, a kierowca zaniósł choinkę do domu. Postawił ją w salonie, gdzie czekała cała reszta. Musnęłam na powitanie usta Malika. Dopiero teraz zrozumiałam… gdy poczułam jego bliskość. Co zrozumiałam? Że go kocham. Ale… Tak, jest jedno ale. Gdy jestem blisko niego. Czuję się wyjątkowa, kochająca. Jak jedyna dziewczyna w tym świecie. Ale gdy tylko tracę go z zasięgu wzroku… W moich myślach zjawia się ON. Jego burza loków, jego dołeczki w policzkach. Czy to normalne? Czy nie powinnam w tym czasie myśleć o Maliku? Czy w moim życiu jest cokolwiek normalnego?
- To jak stroimy?!- krzyknął uradowany Niall. Podniósł Martę i okręcił wokół własnej osi. Ucałował delikatnie jej szyję, na co pozostała część, w tym ja, zrobiliśmy głośne ‘’Fuuu’’, a Ci tylko się zaśmiali. Liam i Louis przynieśli bombki, łańcuchy i wszystko co potrzebne do przystrojenia, tego wyjątkowego drzewka. Wszyscy chcieli brać w tym udział, więc choinka wyszła bardzo ciekawa. Dodatkowo razem z Martą ozdobiłyśmy kominek i stół. Dodałyśmy kilka świec. Efekt był spektakularny. Wszystkim bardzo nam się spodobało, ale nie mieliśmy czasu na to, by robić sobie razem zdjęcia. Jedynie chłopcy jak to oni, musieli coś zrobić. Owinęli Louisa lampkami na choinkę i je załączyli. Ustawili się do zdjęcia i kazali nam je zrobić. Oczywiście zrobiłyśmy to i pośpiesznie dodałyśmy na twittera. Nie obserwowałyśmy co dalej się działo, gdyż musieliśmy się wyszykować na kolację Wigilijną i dojechać do rodzin. Razem z Zaynem udałam się do naszej sypialni. Spakowałam do małej walizki potrzebne ubrania, a na siebie nałożyłam zwykłe jeansy, koszulę jeansową a na to brązowy płaszczyk. Wybrałam listonoszkę w kolorze brązu i buty emu, pod kolor. Zbiegłam po schodach niosąc w ręce małą walizkę. Pożegnałam się ze wszystkimi całusem w policzek i wsiadłam do taksówki, w której czekał na mnie Mulat. Złapał moją dłoń i delikatnie musnął. Uśmiechnęłam się i oparłam o jego ramię. Kierowca zawiózł nas na lotnisko, gdzie nasz samolot miał za chwilę odlatywać. Przeszliśmy pośpiesznie przez odprawę i zajęliśmy miejsca. Podzieliliśmy się słuchawkami z mojego odtwarzacza i oboje zasnęliśmy. Obudził mnie miły głos kobiety, która oświadczyła, iż za moment lądujemy. Spięłam się mocno, jak zwykle i złapałam za dłoń chłopaka. Po chwili mogliśmy odpiąć pasy. Odetchnęłam z ulgą, na co mulat się zaśmiał.
- Kochana jesteś- wyszeptał mi do ucha, a ja musnęłam jego usta i pociągnęłam za sobą do wyjścia. Odebraliśmy nasze bagaże i weszliśmy na olbrzymią halę, gdzie ludzie przemieszczali się jak małe mróweczki, które pilnie muszą się gdzieś dostać. Malik objął mnie w pasie i skierował się do wysokiej, ślicznej dziewczyny. Uściskał ją mocno i okręcił kilka razy. Po chwili jednak przypomniał sobie o mnie. No tak, bo przecież ja jestem nic nie warta i nie ma po co mnie zapamiętywać. Objął mnie ramieniem i zapoznał z brunetką. Uśmiechnęłam się sztucznie i przytuliłam delikatnie jej mocno zbudowaną sylwetkę. Podążyłam za Mulatem i jego siostrą do czarnego, wysokiego Land Rovera. Wsiadłam na tył, razem z Zaynem i oparłam się o szybę samochodu. Wszystko tutaj było inne. Inne niż w Londynie. Może i nie znajdywaliśmy się najdalej od tego tętniącego życiem miasta, ale tutaj było… lepiej. Chciałabym tutaj z nim zamieszkać. Budzić się rankiem i patrzeć na wschodzące słońce. Muskać tors Zayna i opiekować się dziećmi. Niby tak nie wiele, a jednak zbyt wiele. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego i wysiadłam z wysokiego pojazdu. Chłopak zabrał moją walizkę i skierował się do dużego domu z cegły, z białymi oknami i tego samego koloru drzwiami. Uśmiechnęłam się i pokonałam kilka stopni prowadzących do tych ‘magicznych’ drzwi. Otworzyła nam mama (tak mi się wydaje) Zayna i mocno go wyściskała. Mi także nie szczędziła uczuć i zostałam prawie połamana. Starałam się być dla wszystkich miła, choć mój dzisiejszy humor nie był do tego stworzony. Usiadłam w salonie na wielkiej, czarnej kanapie tuż obok Zayna. Chłopak jednak chciał pokazać swojej rodzinie, iż jesteśmy blisko i bez zastanowienia wziął mnie na ręce. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego i oplotłam jedną ręką jego szyję. Siedzieliśmy tak chwilkę, jednak mama Zayn’a zaproponowała nam udanie się do byłego pokoju jej syna i przygotowania się do kolacji. Oboje się zgodziliśmy, gdyż pragnęliśmy chwili prywatności, gorącego prysznica. Malik zabrał nasze walizki i poprowadził mnie na górę. Szliśmy drewnianymi, starymi schodami z pięknie rzeźbioną barierką. Muskałam delikatnie dłonią jej stare drewno i przypominałam sobie Polskę. Tam mieliśmy podobną. Lubiłam na niej ‘’zjeżdżać’’, czy siadać na schodach i obserwować krople deszczu uderzające o parapet. Przypomniały mi się też chwile spędzone z Marcinem. Uwielbiałam siadać z nim na tych schodach i popijać gorące kakao.
- Kochanie, to tutaj- z transu rozmyślań wyrwał mnie mój chłopak. Skierowałam się do niebieskiego pokoju, którego wnętrze kryło wiele tajemnic. Na środku stało wielkie łóżko, pięknie zaścielone, a przed nim stała ogromna, drewniana skrzynia. Mój wzrok przykuło drewniane, zniszczone biurko, nad którym wisiała tablica korkowa wypełniona mnóstwem zdjęć. Było na nich wszystko. Mały Zayn kąpiący się w wannie, czy jego zdjęcie z przyjaciółmi. Nie obyło się także od zdjęć z dziewczynami… Co mnie troszkę zmartwiło. Dlaczego? Sposób w jakie na nie patrzał był zupełnie inny. Był taki obojętny. Sztuczny uśmiech i udawane pocałunki. Czy naprawdę było aż tak źle? Mulat widząc moje zainteresowanie fotografiami podszedł do mnie i objął od tyłu. Znów to robił. Uwodził mnie. Odwróciłam się i zaczęłam całować jego delikatne wargi. Nie potrafiłam żyć bez jego pocałunków. Jeździłam delikatnie ręką po jego torsie.
- Co powiesz na kąpiel?- oderwał się delikatnie ode mnie, pokiwałam głową na tak, a ten wziął mnie na ręce i wyszedł z pokoju. Otworzył drzwi naprzeciwko z wielkim hukiem, co pewnie zaniepokoiło rodzinę Malika i zamknął drzwi. Oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy się rozbierać. Co chwilę całowaliśmy się namiętnie… Chłopak puścił wodę i zaciągnął mnie pod prysznic. Miałam na sobie jeszcze stanik, ale ten nie pozwolił mi na jego zdjęcie.
- Ta przyjemność należy do mnie- wyszeptał mi do ucha i zwinnym ruchem go rozpiął. Uśmiechnęłam się pod nosem i powróciłam do jego ust. Pieściliśmy wzajemnie swoje ciała, nie posuwaliśmy się do TEGO punktu, ale napawaliśmy się sobą. W końcu po długiej i wyczerpującej ‘’kąpieli’’ wyszliśmy okryci w ręczniki z łazienki. Pech chciał, że natknęliśmy się na ojca Malika. Wspaniałe zapoznanie. Na holu, wychodząc w samym ręczniku z jednej łazienki z jego synem. Brawo! Moją twarz momentalnie oblał rumieniec i delikatnie przygryzłam wargę. Uśmiechnęłam się delikatnie i przywitałam z nim. Mężczyzna wydawał się bardzo miły, a cała ta sytuacja go rozbawiła. Zayn popchnął mnie delikatnie w stronę jego pokoju. Wbiegłam do niego z wielkim uśmiechem na twarzy i zdjęłam z siebie ręcznik. Na szczęście chłopak zamknął już za sobą drzwi. Schyliłam się do walizki i wyjęłam z niej granatową sukienkę w groszki z brązowym paseczkiem, na ramiączkach. Nałożyłam ją na siebie, a na to wyciągnęłam z walizki marynarkę koloru ekri, tak aby pasowała do koloru groszków. Założyłam do tego jeszcze naszyjnik, buty na obcasie i specjalnie kupioną torebkę. Przejrzałam się w lustrze i przeczesałam włosy. Malik stanął za mną i oparł swoją głowę o moje ramię. Wyglądał komicznie, gdyż wykrzywił dolną wargę w podkowę, a z oczu zrobił zeza. Zaśmiałam się i cmoknęłam go w policzek.
- Choć bo się spóźnimy.- pociągnęłam go za rękę i powolnym krokiem pokonywałam schody. Uśmiechnęłam się do jego rodzicielki i zajęłam obok niej miejsce.

Po mojej prawej usiadł Malik i złapał moją dłoń pod stołem. Uśmiechnęłam się delikatnie i wdałam w rozmowę z jego siostrą. Była bardzo rozmowna i milsza niż na lotnisku. Krępowałam się każdym wykonanym ruchem. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Jego matki, ojca i sióstr. Starałam się być miła dla wszystkich i z każdym rozmawiać, jednak nie zawsze mi to wychodziło. W końcu kolacja dobiegła końca. Usiedliśmy wszyscy na czarnej kanapie i zaczęliśmy rozpakowywać prezenty. Niestety przerwał nam w tym mój dzwoniący telefon. Skrępowana wstałam i go odebrałam.

- Czego?- powiedziałam, gdy ujrzałam na ekranie numer Hazzy. Jednak nie usłyszałam tam jego głosu. To nawet nie był męski głos. Obawiałam się najgorszego- Taylor… ale przecież poznałabym jej głos. Czyż nie?
- Witam. Tutaj Clara Hastings, pielęgniarka szpitalu w Londynie. Dzwonię do pani, gdyż to właśnie pani numer był wybrany, gdy doszło do wypadku- słysząc te słowa coś we mnie drgnęło.
- Co?! Jakiego wypadku?!- krzyknęłam na cały głos i wybiegłam z mieszkania- o co chodzi?!- z moich oczu momentalnie wypłynęła fala łez.
- Pan Styles jadąc samochodem pod wpływem alkoholu wpadł w poślizg i dachował. Dodatkowo samochód uderzył w drzewo, co spowodowało jego wybuch.- wybuch?! Jaki kurwa wybuch?! Co ta baba pierdoli?! Czy je jestem jakaś nie normalna?! To nie może dziać się naprawdę. On mi tego nie może zrobić. Nie może w dzień Wigilii się zabić. Może i z nim nie jestem, może i traktuję go czasami jak powietrze. Ale nigdy, przenigdy nie chciałabym by zginął. Kochałam go. Tak. W pewnym sensie go kochałam i nigdy nie przestałam. Pewna część mnie nadal należała do niego, tylko do niego. Nie potrafię znieść myśli, że to właśnie z mojego powodu mógł się upić i spowodować tak ciężki wypadek. Dlaczego go raniłam? Czy tak trudno było dać mu tą drugą szansę? Dlaczego to własnie telefon ocalał?
- Ale…jak to, może mi pani powiedzieć coś więcej?!- krzyczałam do słuchawki, jednak kobieta zachowała się tak jak gdyby nie słyszała moich próśb.
- Jeśli pani chce, może pani przyjechać do szpitala na ulicy…- rozłączyłam się, gdy tylko usłyszałam nazwę ulicy. Opadłam na schody, które były pokryte białym puchem i zaczęłam płakać. Jak dziecko. Zastanawiało mnie dlaczego? Po co jechał w nocy po pijanemu ulicami Londynu? Przecież mieliśmy spędzać te święta z rodziną. Miało być tak wspaniale. A może to ja? Może trafiłam nie do tej rodziny co powinnam? Z jaką sprawą do mnie dzwonił? Czy to było coś ważnego? Czy kiedykolwiek się tego dowiem? Wszystkie wspólnie spędzone chwile, spacery… czy to wszystko od tak przepadnie? Ten wyjątkowy moment. Stoisz na scenie, miliony fanek Cię obserwują…a ON wybranek twojego serca… chce byś z nim była. To było coś najwspanialszego w moim życiu. A ta scena? Piosenka, którą śpiewał specjalnie dla mnie? Ogromne serce… Tak wiele dla mnie zrobił. Kochał mnie, a ja przez jego jeden głupi błąd to wszystko skreśliłam. Wykreśliłam go z mojego serca. Dlaczego? Teraz sama nie potrafię sobie odpowiedzieć. To jak przypomnę sobie nasze kłótnie pod blokiem, widok całującego się go z Taylor. Boli. Tak bardzo mnie to boli. Nie potrafię o tym zapomnieć, chciałabym, ale nie umiem. Wszystko co dla mnie robił było wyjątkowe, jego ciało było wyjątkowe. Nie troszczył się o mnie tak bardzo jak Zayn. On po prostu był i mnie kochał, taką jaką jestem. Rozbawił… Jak to możliwe, że mogę już nigdy więcej nie ujrzeć jego zielonych oczu? Jego spojrzenia pełnego miłości? A co z jego dołeczkami? Czy kiedykolwiek je jeszcze zobaczę? Silne ramiona oplatające moją klatkę… Wszystko to może się zakończyć. Ot, tak. Po prostu. Ocierałam łzy… nie chciałam płakać. Jedyne czego teraz tak naprawdę pragnęłam to go ujrzeć. To też postanowiłam. Wbiegłam do domu Malików i skierowałam się do pokoju Zayna. Wyjęłam ciepły kożuszek i zapięłam walizkę. Nie przebierając się zadzwoniłam po taksówkę i zbiegłam po schodach. Bez słowa wytłumaczenia, zapłakana wybiegłam z domu. Zachowałam się jak idiotka, wiem to. Powinnam powiadomić o tym Zayna. W końcu to jego najlepszy przyjeciel…ale nie… wolałam być sama. Chciałam go ujrzeć. Tylko ja.
Wsiadłam do taksówki i kazałam zawieść się na lotnisko. Modliłam się o to, by leciał samolot. Czy w Wigilię, w nocy będą latać? Mam nadzieję, że tak. Bo muszę go ujrzeć. Muszę. Podjechaliśmy pod lotnisko…pech chciał, iż żaden samolot nie leciał. Był tylko jeden. Do Paryża. Rozzłoszczona wróciłam do samochodu i poprosiłam kierowcę o podwózkę do Londynu. Ten tylko pokiwał znacząco głową i ruszył w trasę. Tkwiłam w nadziei, że go zobaczę. Żywego. Jechaliśmy w ciszy…Starałam się nie myśleć o tym wszystkim, ale nie potrafiłam. Telefon dzwonił nie przerwanie, aż w końcu nie wytrzymałam i wyjęłam baterię. Oparłam głowę o szybę i obserwowałam ciche, spokojne miasto. Mijając każde drzewo… przechodził przeze mnie dreszcz. Czułam się tak jak gdybym to ja miała zginąć. Zaciskałam zęby na widok nadjeżdżającego z na przeciwka samochodu. Łzy spływały po moim policzku odkąd wsiadłam do pojazdu. W końcu nie wytrzymałam. Zasnęłam.
,,- Alicjo… zrobiłem to dla Ciebie. Chciałem Ci się oświadczyć, ale najwidoczniej to nie było nam dane. Kochałem i będę Cię kochał. Nie zależnie od wszystkiego. Nie potrafię bez Ciebie żyć. Jesteś moim tlenem, moją inspiracją. Bez Ciebie moje życie nie ma sensu. Lepiej będzie dla wszystkich. Pożegnaj się ze mną. Złóż na moich ustach pocałunek i odejdź. Nie płacz, to nic nie da. Po prostu odejdź i bądź z nim szczęśliwa. Kocham Cię’’
Oderwałam się spocona od siedzenia i przetarłam oczy. Widziałam go. Jego twarz. Była jak zwykle idealna roześmiana, a on? On stał przede mną jak gdyby nigdy nic i mówił to tak spokojnie. Rozejrzałam się i nie było nikogo. Tylko ja i kierowca taksówki. Po chwili się zatrzymał i odwrócił w moją stronę.
- Jesteśmy na miejscu- uśmiechnął się delikatnie i wskazał na wysoki budynek szpitalny. Wręczyłam mu pieniądze i z walizką wybiegłam. Przebiegłam cały korytarz, a gdy natrafiłam na pielęgniarkę, ta kazała mi udać się na ósme piętro. Nie miałam czasu czekać na windę. Zostawiłam walizkę z ubraniami i biegłam po schodach. Poddałam się i zdjęłam szpilki. W końcu dotarłam. Skierowałam się do Sali numer 3 i… nie potrafiłam wejść. Byłam jedyną osobą na korytarzu. Usiadłam na krześle i schowałam głowę w dłonie. Nikt nie wiedział. Nikt oprócz mnie nie wie o tragicznym wypadku Harry’ego. Nawet jego przyjaciele, po prostu nikt. Okryłam się mocniej płaszczem i ponownie rozkleiłam. Chciałam go zobaczyć, ale nie potrafiłam. Bałam się widoku jego zmasakrowanego ciała. Tego, że nie wytrzymam. Że będę chciała go pocałować, porozmawiać. Nie mogę wyobrazić sobie MOJEGO Harry’ego w szpitalnym łóżku… podpiętego do tylu aparatur. Załączyłam telefon i nie zwracając uwagi na wiadomości od Malika, napisałam do niego.
,,Kocham Cię. Nikt, ani nic tego nie zmieni. Pamiętaj. xx’’ Po chwili jednak napisałam jeszcze jednego
,,Jestem w Londynie. Nie martw się o mnie’’ Wysłałam, a w myślach dodałam ,,Martw się o swojego najlepszego przyjaciela’’, jednak nie byłam na tyle silna by mu to napisać. Wstałam z krzesła i podeszłam do jego drzwi… chciałam otworzyć, ale coś mi nie pozwalało. Bo co chciałam tam ujrzeć? Chciałam zobaczyć cieszącego się życiem chłopaka, a nie ‘’roślinkę’’. Tak bardzo się tutaj śpieszyłam, nie potrafiłam znieść myśli stracenia go. Nadal nie potrafię. A teraz co? Tak po prostu nie wejdę. Jestem tchórzem. Przełknęłam głośno ślinę i weszłam do Sali. Zrobiłam to.

 ________________________________________________________________________
Hej!
Przepraszam, że nic tak długo nie dodałam- brak weny!:(
Przepraszam także, że ogólnie zaniedbałam wasze blogi... ale mało kiedy jestem na internecie. 
Wakacje są i to wszystko jakoś tak...
No sami wiecie :)
Konkurs- nabór został zakończony i wyniki pojawią się do 07.07 :) 
Kolejny rozdział pojawi się albo w sobotę, lub dopiero po 21.07 ! :)
JESTEM NIE OBECNA NA BLOGU OD 07.07- 21.07! :) 
Całuski ! :)
P.s Jak myślicie Harry przeżyje?
A jeśli tak to z kim Ala jednak będzie?
Czy jeśli Harry umrze, Ala też się zabije? 
Odpowiadajcie<3! :)
P.s2 Reklamy pojawią się jutro :)