Zbudził nas telefon. Okazało
się, że był on od menagera chłopaków. Dziś wieczorem mają wyjeżdżać do Afryki,
aby się zareklamować. W mediach głoszono, że jadą pomóc biednym dzieciom-
bądźmy szczerzy ich menager myślał tylko o jednym, czyli sława, pieniądze,
rozgłos. Mulat nie zadowolony z tej informacji wtulił się ponownie w moje ciało
i tak leżeliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Przerwała nam Marta, która przyszła
powiadomić iż przygotowała śniadanie. Nie chętnie wstaliśmy i rozstaliśmy się-
ja musiałam wziąć prysznic a Malik koniecznie wejść na swojego twittera. Po
szybkiej jak na mnie kąpieli ubrałam się w jeansy i pastelową koszulę. Nie
chciałam jakoś specjalnie ładnie się ubierać, zdecydowanie bardziej preferuję
luźny styl. Po zjedzonym śniadaniu udaliśmy się z Zaynem na zakupy do galerii
handlowej. Oczywiście gdy tylko dowiedział się o tym Harry i Liam- największe
zakupoholiki świata- musieli jechać z nami. Tuż po wejściu do wielkiego budynku
wokół tej trójki pojawiło się mnóstwo piszczących i proszących o autografy
fanek. Kto by pomyślał, że potrafią ich znaleźć wszędzie. Dosłownie wszędzie.
Razem z mulatem udaliśmy się do naszych ulubionych sklepów i zrobiliśmy ogromne
zakupy. Wychodząc z ostatniego już sklepu nie potrafiłam unieść reklamówek. Mój
ukochany miał ich bynajmniej dwa razy więcej niż ja, ale nie poddawał się i
uparcie je niósł. W końcu oboje się poddaliśmy i wstąpiliśmy do Starbucks’a.
Każde z nas zamówiło sobie kawę i zadzwoniliśmy do reszty. Oni także skończyli
swoje zakupy i mogliśmy wracać. W drodze powrotnej chłopcy uparli się aby
wstąpić do Tesco na zakup spożywcze- oczywiście ja musiałam się sprzeciwiać,
gdyż ich nienawidzę. Niestety Liam był nie ugięty. Wyszliśmy z samochodu i już
byliśmy fotografowani. Co oni z tym mają? Zastanawia mnie co jest dla nich
dziwnego w tym, że normalni ludzie robią normalne- spożywcze- zakupy?!
Minęliśmy ich i zaczęliśmy robić zakupy. Byłam z nimi po raz pierwszy w życiu
na tego typu zakupach. Zachowywali się jak dzieci, które nie jadły rok! Każdy z
nich- Harry, Liam i Zayn wzięli swój wózek i ładowali do niego wszystko co
popadnie. Lądowało w nim wszystko- owoce, warzywa, pieczywo i miliony innych
rzeczy. Po prawie dwóch godzinach męczarni udaliśmy się do kas. Chłopcy
zapłacili tam niezłą sumkę, ale najwidoczniej się tym nie przejmowali. Kiedy w
końcu siedzieliśmy w samochodzie postanowiliśmy odwiedzić jeszcze naszego
chorego. W szpitalu wszyscy już nas znają, uśmiechają się do nas- a co
najlepsze nie nachodzą i nie proszą chłopaków o autografy. Weszliśmy do Sali
Nialla. Zastaliśmy tam siedzącą brunetkę. Uśmiechała się sama do siebie i
klikała coś na telefonie. Po cichu podbiegłam do niej i zaczęłam łaskotać.
Zdezorientowana kręciła się i wyrywała. Nie trwało długo jak to ona mnie
atakowała, tak walczyłyśmy ze sobą co najmniej pięć minut. Chłopcy patrzyli na
nas z minami typu ‘’WTF?!’’ a my tylko spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy
głośno się śmiać. Kiedy w końcu każda z nas się opanowała usiadłyśmy ponownie
obok łóżka Nialla.
- Czyli dziś wyjeżdżacie?-
zapytałam się dla pewności.
- Tak, o osiemnastej mamy
samolot- Liam spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- A to ile tam będziecie?- w
końcu odezwała się Marta, sama chciałam się o to zapytać ale na szczęście mnie
w tym wyręczyła.
- Sami nie wiemy- wzruszył ramionami
Malik- ale myślimy, że coś około tygodnia- widać, że był bardzo smutny. Nie
dawno co zostaliśmy parą, a tu już musimy rozstać się na tak długi czas. Było
to dla nas obojgu bardzo trudne. Nie wyobrażamy sobie bez siebie życia. Gdy
tylko nie ma go obok mnie przez godzinę czuję się jakby minęła cała wieczność.
Skierowałam się w stronę mulata i usiadłam mu na kolanach. Delikatnie wtuliłam
się w jego szyję. Kołysał mnie delikatnie na prawo i lewo. Czułam na sobie
wzrok nie kogo innego jak Stylesa. Dziwnie się z tym czułam. Nie potrafiłam
znieść myśli, że dziecko które noszę w swoim brzuchu może być JEGO. Tego
kędzierzawego chłopaka posiadającego zielone tęczówki. Siedzieliśmy tam jeszcze
chwilę, niestety chłopcy musieli jechać aby się spakować i przyszykować.
Po powrocie do domu ja
zamówiłam trzy duże pizze, a chłopcy poszli do swoich pokoi aby się spakować.
Siedziałam i oglądałam telewizję, nie miałam nic innego do roboty. Kilkadziesiąt
minut później przyjechał dostawca pizzy. Odebrałam ją i zapłaciłam. Nie
musiałam nawet ich wołać, sami siedzieli przy stole jak małe dzieci czekające
na obiad w przedszkolu. Położyłam pizze na stole i wyjęłam ketchup z lodówki.
Dodatkowo dałam każdemu szklankę i nalałam soku. Sama nie wiem co we mnie
wstąpiło, nigdy wcześniej nie byłam wobec nich tak przesadnie miła i uprzejma.
Wszyscy zajadali się ciastem z dodatkami, tylko ja nie miałam na nie
najmniejszej ochoty. Wstałam podeszłam do lodówki i wyjęłam ogórki konserwowe
do tego zabrałam ze sobą masło orzechowe i dosiadłam się ponownie do chłopaków.
Odkręciłam słoik i zaczęłam zajadać się pysznymi ogórkami. Zanurzyłam je w
maśle orzechowym i delektowałam się smakiem. Miałam wrażenie, że chłopcy zaraz
zwrócą to co zjedli, ale nie przejmowałam się tym. Po zjedzeniu prawie całego
słoika masła postanowiłam pozmywać. Pomógł mi w tym Styles, który koniecznie
chciał porozmawiać. Nie miałam ochoty na takie rozmowy w gronie innych
przyjaciół no i mojego Zayna. Zaproponowałam chłopakowi spacer po parku. Bez
wahania się zgodził. Narzuciłam tylko na siebie płaszczyk i wyszliśmy. Przez
pierwsze kilkanaście minut szliśmy w ciszy, co jakiś czas spoglądając na
siebie. W końcu dotarliśmy do parku. Usiadłam na jednej z ławek i spoglądałam z
niecierpliwieniem na chłopaka. Chciałam dowiedzieć się o co mu chodzi, o czym
chciał tak koniecznie ze mną rozmawiać.
- Alicja…- poprawił swoją
grzywkę i uniósł oczy tak, że wpatrywały się prosto w moje- czy to dziecko…czy
ono może być moje?- jego głos się załamywał, był pełen strachu. Ale co ja mu
miałam odpowiedzieć? ,,Harry nie wiem czyje to dziecko w ostatnim razie spałam
z tobą i Zaynem’’ To by zabrzmiało dziwnie. Jeszcze wczoraj modliłam się by
tylko o to nie zapytał, by nie chciał się dowiedzieć. Nie wiem czemu byłam taka
głupia i myślałam, że tego nie zrobi. Chyba każdy chce wiedzieć czyje to
dziecko- każdy tylko nie ja. Zrezygnowana spojrzałam na niego.
- Harry….- z moich oczu
popłynęło kilka łez- ja nie wiem. Ja nic nie wiem- oczy chłopaka z pełnych
iskierek radości posmutniały, na twarzy nie można było dostrzec dołeczków, a
grzywka którą wiecznie poprawiał tym razem opadała na czoło zakrywając także
oczy. Przybliżyłam się do niego i przytuliłam. Tak, tego mi było trzeba. Jego
silnych ramion, jego dotyku i ciepła. Po chwili się ocknęłam i odskoczyłam od
chłopaka. Ala kurwa co ty wyprawiasz?! Czułam się źle z tym, że okazałam mu
swoją słabość, że pokazałam to, że nadal mi na nim zależy. Co on sobie o mnie
nie pomyśli? Jak będę wyglądała w jego oczach? Chciałam jak najszybciej uciec z
tego miejsca, chciałam o wszystkim zapomnieć i już nigdy do tego, ani do
wszystkiego co było wcześniej nie wracać.
- Przepraszam- były to
jedyne słowa na jakie było mnie teraz stać, nie potrafiłam nic więcej z siebie
wydusić- muszę już iść- wstałam i poszłam. Od tak sobie. Jak małe dziecko
bojące się konsekwencji. Wstałam i odeszłam od niego. Nie wytłumaczyłam nic.
Tak po prostu. Stchórzyłam. Jestem wielkim tchórzem. Nie potrafię nikomu
powiedzieć co tak naprawdę czuję, nikt nie wie co łączy mnie z Harrym, ani z
Zaynem. Media mają swoją wizję, moja rodzina ma swoją. Tylko ja wiem jak jest
naprawdę. Kogo kocham, a kogo nienawidzę. Ale jest za wcześnie by ujawniać to
światu. Nie teraz. Nie teraz, gdy właśnie zaczyna się wszystko układać. Idąc
uliczkami Londynu nadziałam się na kilku ludzi, nie potrafiłam iść w spokoju,
powoli. Śpieszyłam się. Nie wiem gdzie. Chciałam gdzieś uciec, ale nie miałam
jak ani gdzie. W końcu trafiłam do szpitala, w którym leżał Niall. Udałam się
do jego Sali. Tym razem nie było tam nikogo. Usiadłam obok łóżka. I zaczęłam
się zwierzać. Dlaczego? Musiałam się komuś wygadać, a przecież on i tak tego
nie słyszy. Wylałam litry łez, przeklnęłam ten świat milion razy, a jeszcze
więcej narzekałam na siebie i swoje życie. Powiedziałam mu wszystko od początku
do końca. Było już dosyć późno, telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować.
Wyszłam z Sali i odebrałam.
- Kochanie gdzie jesteś?
Martwię się o Ciebie- mówił tak zatroskanym głosem, martwił się o mnie.
Naprawdę się martwił, wiem to. Poczułam w swoim sercu ciepło. Ciepło, które on
przekazał mi tymi kilkoma słowami.
- Jestem u Nialla. Nie martw
się o mnie. Zaraz tam będę. – cmoknęłam mu jeszcze w słuchawkę i się
rozłączyłam. Czym prędzej wybiegłam ze szpitala i złapałam taksówkę. Na
szczęście nie było żadnych korków. Już po chwili byłam pod domem chłopaków.
Wielki czarny mercedes stał już pod ich domem i mieścił w sobie większość ich
walizek. Chłopcy biegali tam i z powrotem ładując wszystko co się dało. Zayn
widząc mnie podbiegł i okręcił wokół własnej osi, a następnie przybliżył się do
mnie i namiętnie ucałował moje usta. Spojrzał mi w oczy i wyszeptał ciche
‘’Kocham Cię’’. Przytuliłam się jeszcze raz do niego i tak staliśmy. Z ciemnych
chmur leciały krople deszczu. Stawał się on coraz bardziej intensywny. Oboje
byliśmy mokrzy, jednak żadne z nas nie zwracało na to uwagi. Otuleni własnym
ciepłem, własną miłością żyliśmy we własnym świecie, własną chwilą. Niestety
przyszedł czas pożegnania. Podeszłam do każdego i mocno przytuliłam. Jedynie z
Harrym… z nim było inaczej. Nie potrafiłam ponownie go przytulić. Kosztowało
mnie to ostatnim razem zbyt wiele. Podeszłam do niego i poklepałam po ramieniu.
Był on tym widocznie zdziwiony, jednak darował wszelkie komentarze. Najgorzej
było z mulatem. Nie mogłam się z nim pożegnać. Za każdym razem, gdy już miał
odchodzić wracaliśmy do siebie i tkwiliśmy w mocnym uścisku. W końcu podszedł
Liam i zabrał mojego ukochanego. Pomachałam im ostatni raz i wróciłam do ich
domu. Na czas ich nieobecności był on do mojej dyspozycji. Udałam się do pokoju
Malika i załączyłam laptopa. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech,
gdy zobaczyłam tapetę Malika.
Jest to chyba moje ulubione
zdjęcie, jakie kiedykolwiek miałam zrobione. Nie myślałam jednak nigdy, że ktoś
będzie w stanie ustawić sobie mój wizerunek na tapecie! Weszłam na swojego
twittera i napisałam ‘’Thank you very much Zayn! Love You! xx’’. Poprzeglądałam
jeszcze kilka stronek i poszłam zrobić sobie kolację. Po tych ogromnych
zakupach miałam jedzenia do wyboru do koloru. Postanowiłam zrobić sobie
sałatkę. Lubię gotować, więc wszystko robiłam z wielką chęcią i uśmiechem na
twarzy. Zadzwoniłam jeszcze do Marty, aby wpadła i została na noc. Urządziłyśmy
sobie wieczór filmowy. Po godzinie dwunastej zadzwonił Zayn z wiadomością, iż
dotarli na miejsce. Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę i się rozłączyłam. Znudziło
nam się oglądanie, więc postanowiłyśmy pójść spać. Jutro obie miałyśmy zamiar
iść do szkoły, także było to wskazane. Wzięłam jeszcze szybki prysznic i
położyłam się w łóżku Malika.
* tydzień później*
Tak! W końcu! To już dziś!
Mój kochany, najukochańszy na świecie skarb wraca! Już nie mogę się doczekać.
Mam ochotę skakać z radości. Szybko wstałam i się ubrałam. Zrobiłam delikatny
makijaż i ubrałam to co miałam pod ręką czyli spodnie dresowe i bluzę. Do tego
założyłam jeszcze tylko Vansy i wyszłam z domu. Wsiadłam szybko do taksówki, w
której czekała już na mnie moja siostra i udałyśmy się na lotnisko.
Kiedy tylko ujrzałam Zayna czym prędzej do niego podbiegłam. Ten
zrobił to samo, więc spotkaliśmy się w połowie drogi. Pomimo tego, że
codziennie pisaliśmy, rozmawialiśmy przez telefon przy skype czuliśmy się bez
siebie okropnie. Każdy dzień stawał się monotonny szkoła, nauka, dom, szkoła…
Dzięki niemu wiedziałam co to życie, mogłam wspaniale się bawić. Staliśmy na
środku lotniska i nie potrafiliśmy się sobą nacieszyć. Najchętniej oboje
zaczęlibyśmy skakać ze szczęścia i całować się przez wieczność, ale pewnie nie
wyglądało by to przyjemnie. Czułości zostawiliśmy na później.
- Czy nasze gołąbki zechcą
udać się do domu?- oboje oderwaliśmy się od
siebie i spojrzeliśmy na roześmianego Louisa.
- Jasne- odpowiedziałam
skrępowana. Zayn widząc moje rumieńce na twarzy objął mnie jedną ręką w pasie i
mówił czułe słówka. Czułam się wyjątkowo, jak jedyna i najpiękniejsza dziewczyna
świata. Nie lubię się tego uczucia, ale przy nim wszystko było możliwe.
Po powrocie do domu
zadzwonił telefon. Marta szybko go odebrała i wracając o mało co nie spadła ze
schodów- tak mądrzy ludzie na tym świecie mają telefony na piętrze.
-
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- zaczęła krzyczeć z radości i podskakiwać. Nikt nie
wiedział o co chodzi. Staraliśmy się to odkryć, ale nikomu nic nie przychodziło
na myśl. W końcu podeszłam do dziewczyny- co było bardzo ryzykowne, gdyż
wymachiwała rękami na wszystkie strony- i złapałam za jej ramiona.
- Marta dowiemy się o co
chodzi?! – krzyknęłam. Inaczej nie zwróciłabym jej uwagi. Za bardzo była
pochłonięta cieszeniem się z czegoś o czym my nie mieliśmy pojęcia. Spojrzała
na mnie marszcząc czoło.
- Niall!- krzyknęła- on się
obudził, mój kochany Niall się obudził, żyje i jest w bardzo dobrym stanie!-
skakała i piszczała ze szczęścia. Wszyscy momentalnie zaczęli się cieszyć i
rozmawiać o nim. Nikt jednak nie wpadł na prosty, ale genialny pomysł.
- A może tak do niego
pojedziemy? – zapytałam wszystkich wskazując na kluczyki z samochodu.
- Genialny pomysł! – Louis
zerwał się z kanapy i wybiegł w samych skarpetkach do garażu.
- Idiota, idiota-
powtarzałam po cichu. Wzięłam mu buty i poszłam za nim. Harry także wziął
kluczyki i wszyscy poszliśmy do samochodów. Jeden taki już stał przed garażem i
wydawał charakterystyczny dźwięk klaksonu. Otworzyłam drzwi i rzuciłam mu jego
butami prosto w twarz.
- Masz i udław się- rzuciłam
i wystawiłam chłopakowi język. Wsiadłam na tyły samochodu obok Zayna. Obok Lou
siedziała Marta. Natomiast z Harrym pojechał Liam.
Wszyscy byliśmy bardzo
podekscytowani. Tak dawno nikt z nas nie mógł zamienić z nim choćby słowa.
Wszyscy układaliśmy sobie w głowach co mu powiemy na przywitanie. Oczywiście w
drodze do szpitala nasz genialny szofer- Louis- musiał wpaść na pomysł aby
pojechać do Nando’s i kupić blondaskowi jedzenie. Czasami jego spontaniczność i
pomysły mnie zabijają. W końcu
dotarliśmy do tego szpitala. Każdy z nas chciał jak najszybciej ujrzeć
chłopaka, porozmawiać z nim. Wbiegliśmy do Sali jak zwierzyniec. Blondynek
siedział oparty o stos poduszek i spoglądał na nas ze zdziwioną miną.
- Niall!- krzyknęła
Marta.-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę!- podeszła do niego i
chciała go ucałować, ale ten ją odtrącił.
- Kim ty jesteś? Kim wy
jesteście?- spoglądał na nas jak gdyby widział nas pierwszy raz. Nasze twarze
momentalnie zbladły. On nas nie pamięta? Ale jak to możliwe? Lekarz o niczym
takim nie wspominał. A może jednak? Dlaczego właśnie on? Dlaczego nas to
spotyka?! No ja się pytam dlaczego?!
- Niall…kochanie… to my…- z
oczu Marty zaczęły płynąć łzy. Stała się bezradna. Chciała go przytulić
ucałować. Tak jak każdy z nas.
- Jak możesz nas nie
pamiętać?- zapytał ‘obrażony’ Louis- przecież jesteśmy jedną wielką rodziną.
Ja, ty, Zayn, Liam i Harry. Wszyscy razem na zawsze! Pamiętasz?
- Przepraszam…- pokiwał
głową blondyn- nie potrafię….
____________________________________________________________
Hej, hej! ;)
I jak rozdział? Mi się jakos nie podoba... chyba jeden z najgorszych;( Przepraszam, ale mam totalny brak weny ! :(
Widzę, że mój ostatni apel poskutkował! :D Jest 71? Komentarzy! <3
Oby tak dalej! <3
Proszę was
KOMENTUJCIE! ! ! ♥ ♥ ♥
Zwykle dwa słowa, zdania z znaczą dla mnie tak wiele, wiem że mam dla kogo pisać!
Przy okazji przypominam wam o moim drugim blogu! :)
wpadajcie i oceniajcie! :)
Chciałabym wam także polecić bloga! Jest świetny! :) Wejdźcie i skomentujcie czy co tam chcecie.xd
Z góry bardzo wam dziękuję !!! ♥