piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 33 ;)



Zbudził nas telefon. Okazało się, że był on od menagera chłopaków. Dziś wieczorem mają wyjeżdżać do Afryki, aby się zareklamować. W mediach głoszono, że jadą pomóc biednym dzieciom- bądźmy szczerzy ich menager myślał tylko o jednym, czyli sława, pieniądze, rozgłos. Mulat nie zadowolony z tej informacji wtulił się ponownie w moje ciało i tak leżeliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Przerwała nam Marta, która przyszła powiadomić iż przygotowała śniadanie. Nie chętnie wstaliśmy i rozstaliśmy się- ja musiałam wziąć prysznic a Malik koniecznie wejść na swojego twittera. Po szybkiej jak na mnie kąpieli ubrałam się w jeansy i pastelową koszulę. Nie chciałam jakoś specjalnie ładnie się ubierać, zdecydowanie bardziej preferuję luźny styl. Po zjedzonym śniadaniu udaliśmy się z Zaynem na zakupy do galerii handlowej. Oczywiście gdy tylko dowiedział się o tym Harry i Liam- największe zakupoholiki świata- musieli jechać z nami. Tuż po wejściu do wielkiego budynku wokół tej trójki pojawiło się mnóstwo piszczących i proszących o autografy fanek. Kto by pomyślał, że potrafią ich znaleźć wszędzie. Dosłownie wszędzie. Razem z mulatem udaliśmy się do naszych ulubionych sklepów i zrobiliśmy ogromne zakupy. Wychodząc z ostatniego już sklepu nie potrafiłam unieść reklamówek. Mój ukochany miał ich bynajmniej dwa razy więcej niż ja, ale nie poddawał się i uparcie je niósł. W końcu oboje się poddaliśmy i wstąpiliśmy do Starbucks’a. Każde z nas zamówiło sobie kawę i zadzwoniliśmy do reszty. Oni także skończyli swoje zakupy i mogliśmy wracać. W drodze powrotnej chłopcy uparli się aby wstąpić do Tesco na zakup spożywcze- oczywiście ja musiałam się sprzeciwiać, gdyż ich nienawidzę. Niestety Liam był nie ugięty. Wyszliśmy z samochodu i już byliśmy fotografowani. Co oni z tym mają? Zastanawia mnie co jest dla nich dziwnego w tym, że normalni ludzie robią normalne- spożywcze- zakupy?! Minęliśmy ich i zaczęliśmy robić zakupy. Byłam z nimi po raz pierwszy w życiu na tego typu zakupach. Zachowywali się jak dzieci, które nie jadły rok! Każdy z nich- Harry, Liam i Zayn wzięli swój wózek i ładowali do niego wszystko co popadnie. Lądowało w nim wszystko- owoce, warzywa, pieczywo i miliony innych rzeczy. Po prawie dwóch godzinach męczarni udaliśmy się do kas. Chłopcy zapłacili tam niezłą sumkę, ale najwidoczniej się tym nie przejmowali. Kiedy w końcu siedzieliśmy w samochodzie postanowiliśmy odwiedzić jeszcze naszego chorego. W szpitalu wszyscy już nas znają, uśmiechają się do nas- a co najlepsze nie nachodzą i nie proszą chłopaków o autografy. Weszliśmy do Sali Nialla. Zastaliśmy tam siedzącą brunetkę. Uśmiechała się sama do siebie i klikała coś na telefonie. Po cichu podbiegłam do niej i zaczęłam łaskotać. Zdezorientowana kręciła się i wyrywała. Nie trwało długo jak to ona mnie atakowała, tak walczyłyśmy ze sobą co najmniej pięć minut. Chłopcy patrzyli na nas z minami typu ‘’WTF?!’’ a my tylko spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy głośno się śmiać. Kiedy w końcu każda z nas się opanowała usiadłyśmy ponownie obok łóżka Nialla.
- Czyli dziś wyjeżdżacie?- zapytałam się dla pewności.
- Tak, o osiemnastej mamy samolot- Liam spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- A to ile tam będziecie?- w końcu odezwała się Marta, sama chciałam się o to zapytać ale na szczęście mnie w tym wyręczyła.
- Sami nie wiemy- wzruszył ramionami Malik- ale myślimy, że coś około tygodnia- widać, że był bardzo smutny. Nie dawno co zostaliśmy parą, a tu już musimy rozstać się na tak długi czas. Było to dla nas obojgu bardzo trudne. Nie wyobrażamy sobie bez siebie życia. Gdy tylko nie ma go obok mnie przez godzinę czuję się jakby minęła cała wieczność. Skierowałam się w stronę mulata i usiadłam mu na kolanach. Delikatnie wtuliłam się w jego szyję. Kołysał mnie delikatnie na prawo i lewo. Czułam na sobie wzrok nie kogo innego jak Stylesa. Dziwnie się z tym czułam. Nie potrafiłam znieść myśli, że dziecko które noszę w swoim brzuchu może być JEGO. Tego kędzierzawego chłopaka posiadającego zielone tęczówki. Siedzieliśmy tam jeszcze chwilę, niestety chłopcy musieli jechać aby się spakować i przyszykować.
Po powrocie do domu ja zamówiłam trzy duże pizze, a chłopcy poszli do swoich pokoi aby się spakować. Siedziałam i oglądałam telewizję, nie miałam nic innego do roboty. Kilkadziesiąt minut później przyjechał dostawca pizzy. Odebrałam ją i zapłaciłam. Nie musiałam nawet ich wołać, sami siedzieli przy stole jak małe dzieci czekające na obiad w przedszkolu. Położyłam pizze na stole i wyjęłam ketchup z lodówki. Dodatkowo dałam każdemu szklankę i nalałam soku. Sama nie wiem co we mnie wstąpiło, nigdy wcześniej nie byłam wobec nich tak przesadnie miła i uprzejma. Wszyscy zajadali się ciastem z dodatkami, tylko ja nie miałam na nie najmniejszej ochoty. Wstałam podeszłam do lodówki i wyjęłam ogórki konserwowe do tego zabrałam ze sobą masło orzechowe i dosiadłam się ponownie do chłopaków. Odkręciłam słoik i zaczęłam zajadać się pysznymi ogórkami. Zanurzyłam je w maśle orzechowym i delektowałam się smakiem. Miałam wrażenie, że chłopcy zaraz zwrócą to co zjedli, ale nie przejmowałam się tym. Po zjedzeniu prawie całego słoika masła postanowiłam pozmywać. Pomógł mi w tym Styles, który koniecznie chciał porozmawiać. Nie miałam ochoty na takie rozmowy w gronie innych przyjaciół no i mojego Zayna. Zaproponowałam chłopakowi spacer po parku. Bez wahania się zgodził. Narzuciłam tylko na siebie płaszczyk i wyszliśmy. Przez pierwsze kilkanaście minut szliśmy w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie. W końcu dotarliśmy do parku. Usiadłam na jednej z ławek i spoglądałam z niecierpliwieniem na chłopaka. Chciałam dowiedzieć się o co mu chodzi, o czym chciał tak koniecznie ze mną rozmawiać.
- Alicja…- poprawił swoją grzywkę i uniósł oczy tak, że wpatrywały się prosto w moje- czy to dziecko…czy ono może być moje?- jego głos się załamywał, był pełen strachu. Ale co ja mu miałam odpowiedzieć? ,,Harry nie wiem czyje to dziecko w ostatnim razie spałam z tobą i Zaynem’’ To by zabrzmiało dziwnie. Jeszcze wczoraj modliłam się by tylko o to nie zapytał, by nie chciał się dowiedzieć. Nie wiem czemu byłam taka głupia i myślałam, że tego nie zrobi. Chyba każdy chce wiedzieć czyje to dziecko- każdy tylko nie ja. Zrezygnowana spojrzałam na niego.
- Harry….- z moich oczu popłynęło kilka łez- ja nie wiem. Ja nic nie wiem- oczy chłopaka z pełnych iskierek radości posmutniały, na twarzy nie można było dostrzec dołeczków, a grzywka którą wiecznie poprawiał tym razem opadała na czoło zakrywając także oczy. Przybliżyłam się do niego i przytuliłam. Tak, tego mi było trzeba. Jego silnych ramion, jego dotyku i ciepła. Po chwili się ocknęłam i odskoczyłam od chłopaka. Ala kurwa co ty wyprawiasz?! Czułam się źle z tym, że okazałam mu swoją słabość, że pokazałam to, że nadal mi na nim zależy. Co on sobie o mnie nie pomyśli? Jak będę wyglądała w jego oczach? Chciałam jak najszybciej uciec z tego miejsca, chciałam o wszystkim zapomnieć i już nigdy do tego, ani do wszystkiego co było wcześniej nie wracać.
- Przepraszam- były to jedyne słowa na jakie było mnie teraz stać, nie potrafiłam nic więcej z siebie wydusić- muszę już iść- wstałam i poszłam. Od tak sobie. Jak małe dziecko bojące się konsekwencji. Wstałam i odeszłam od niego. Nie wytłumaczyłam nic. Tak po prostu. Stchórzyłam. Jestem wielkim tchórzem. Nie potrafię nikomu powiedzieć co tak naprawdę czuję, nikt nie wie co łączy mnie z Harrym, ani z Zaynem. Media mają swoją wizję, moja rodzina ma swoją. Tylko ja wiem jak jest naprawdę. Kogo kocham, a kogo nienawidzę. Ale jest za wcześnie by ujawniać to światu. Nie teraz. Nie teraz, gdy właśnie zaczyna się wszystko układać. Idąc uliczkami Londynu nadziałam się na kilku ludzi, nie potrafiłam iść w spokoju, powoli. Śpieszyłam się. Nie wiem gdzie. Chciałam gdzieś uciec, ale nie miałam jak ani gdzie. W końcu trafiłam do szpitala, w którym leżał Niall. Udałam się do jego Sali. Tym razem nie było tam nikogo. Usiadłam obok łóżka. I zaczęłam się zwierzać. Dlaczego? Musiałam się komuś wygadać, a przecież on i tak tego nie słyszy. Wylałam litry łez, przeklnęłam ten świat milion razy, a jeszcze więcej narzekałam na siebie i swoje życie. Powiedziałam mu wszystko od początku do końca. Było już dosyć późno, telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Wyszłam z Sali i odebrałam.
- Kochanie gdzie jesteś? Martwię się o Ciebie- mówił tak zatroskanym głosem, martwił się o mnie. Naprawdę się martwił, wiem to. Poczułam w swoim sercu ciepło. Ciepło, które on przekazał mi tymi kilkoma słowami.
- Jestem u Nialla. Nie martw się o mnie. Zaraz tam będę. – cmoknęłam mu jeszcze w słuchawkę i się rozłączyłam. Czym prędzej wybiegłam ze szpitala i złapałam taksówkę. Na szczęście nie było żadnych korków. Już po chwili byłam pod domem chłopaków. Wielki czarny mercedes stał już pod ich domem i mieścił w sobie większość ich walizek. Chłopcy biegali tam i z powrotem ładując wszystko co się dało. Zayn widząc mnie podbiegł i okręcił wokół własnej osi, a następnie przybliżył się do mnie i namiętnie ucałował moje usta. Spojrzał mi w oczy i wyszeptał ciche ‘’Kocham Cię’’. Przytuliłam się jeszcze raz do niego i tak staliśmy. Z ciemnych chmur leciały krople deszczu. Stawał się on coraz bardziej intensywny. Oboje byliśmy mokrzy, jednak żadne z nas nie zwracało na to uwagi. Otuleni własnym ciepłem, własną miłością żyliśmy we własnym świecie, własną chwilą. Niestety przyszedł czas pożegnania. Podeszłam do każdego i mocno przytuliłam. Jedynie z Harrym… z nim było inaczej. Nie potrafiłam ponownie go przytulić. Kosztowało mnie to ostatnim razem zbyt wiele. Podeszłam do niego i poklepałam po ramieniu. Był on tym widocznie zdziwiony, jednak darował wszelkie komentarze. Najgorzej było z mulatem. Nie mogłam się z nim pożegnać. Za każdym razem, gdy już miał odchodzić wracaliśmy do siebie i tkwiliśmy w mocnym uścisku. W końcu podszedł Liam i zabrał mojego ukochanego. Pomachałam im ostatni raz i wróciłam do ich domu. Na czas ich nieobecności był on do mojej dyspozycji. Udałam się do pokoju Malika i załączyłam laptopa. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, gdy zobaczyłam tapetę Malika. 

Jest to chyba moje ulubione zdjęcie, jakie kiedykolwiek miałam zrobione. Nie myślałam jednak nigdy, że ktoś będzie w stanie ustawić sobie mój wizerunek na tapecie! Weszłam na swojego twittera i napisałam ‘’Thank you very much Zayn! Love You! xx’’. Poprzeglądałam jeszcze kilka stronek i poszłam zrobić sobie kolację. Po tych ogromnych zakupach miałam jedzenia do wyboru do koloru. Postanowiłam zrobić sobie sałatkę. Lubię gotować, więc wszystko robiłam z wielką chęcią i uśmiechem na twarzy. Zadzwoniłam jeszcze do Marty, aby wpadła i została na noc. Urządziłyśmy sobie wieczór filmowy. Po godzinie dwunastej zadzwonił Zayn z wiadomością, iż dotarli na miejsce. Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę i się rozłączyłam. Znudziło nam się oglądanie, więc postanowiłyśmy pójść spać. Jutro obie miałyśmy zamiar iść do szkoły, także było to wskazane. Wzięłam jeszcze szybki prysznic i położyłam się w łóżku Malika.
* tydzień później*
Tak! W końcu! To już dziś! Mój kochany, najukochańszy na świecie skarb wraca! Już nie mogę się doczekać. Mam ochotę skakać z radości. Szybko wstałam i się ubrałam. Zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam to co miałam pod ręką czyli spodnie dresowe i bluzę. Do tego założyłam jeszcze tylko Vansy i wyszłam z domu. Wsiadłam szybko do taksówki, w której czekała już na mnie moja siostra i udałyśmy się na lotnisko.  

 Kiedy tylko ujrzałam Zayna czym prędzej do niego podbiegłam. Ten zrobił to samo, więc spotkaliśmy się w połowie drogi. Pomimo tego, że codziennie pisaliśmy, rozmawialiśmy przez telefon przy skype czuliśmy się bez siebie okropnie. Każdy dzień stawał się monotonny szkoła, nauka, dom, szkoła… Dzięki niemu wiedziałam co to życie, mogłam wspaniale się bawić. Staliśmy na środku lotniska i nie potrafiliśmy się sobą nacieszyć. Najchętniej oboje zaczęlibyśmy skakać ze szczęścia i całować się przez wieczność, ale pewnie nie wyglądało by to przyjemnie. Czułości zostawiliśmy na później.
- Czy nasze gołąbki zechcą udać się do domu?- oboje oderwaliśmy się od  siebie i spojrzeliśmy na roześmianego Louisa.
- Jasne- odpowiedziałam skrępowana. Zayn widząc moje rumieńce na twarzy objął mnie jedną ręką w pasie i mówił czułe słówka. Czułam się wyjątkowo, jak jedyna i najpiękniejsza dziewczyna świata. Nie lubię się tego uczucia, ale przy nim wszystko było możliwe.
Po powrocie do domu zadzwonił telefon. Marta szybko go odebrała i wracając o mało co nie spadła ze schodów- tak mądrzy ludzie na tym świecie mają telefony na piętrze.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- zaczęła krzyczeć z radości i podskakiwać. Nikt nie wiedział o co chodzi. Staraliśmy się to odkryć, ale nikomu nic nie przychodziło na myśl. W końcu podeszłam do dziewczyny- co było bardzo ryzykowne, gdyż wymachiwała rękami na wszystkie strony- i złapałam za jej ramiona.
- Marta dowiemy się o co chodzi?! – krzyknęłam. Inaczej nie zwróciłabym jej uwagi. Za bardzo była pochłonięta cieszeniem się z czegoś o czym my nie mieliśmy pojęcia. Spojrzała na mnie marszcząc czoło.
- Niall!- krzyknęła- on się obudził, mój kochany Niall się obudził, żyje i jest w bardzo dobrym stanie!- skakała i piszczała ze szczęścia. Wszyscy momentalnie zaczęli się cieszyć i rozmawiać o nim. Nikt jednak nie wpadł na prosty, ale genialny pomysł.
- A może tak do niego pojedziemy? – zapytałam wszystkich wskazując na kluczyki z samochodu.
- Genialny pomysł! – Louis zerwał się z kanapy i wybiegł w samych skarpetkach do garażu.
- Idiota, idiota- powtarzałam po cichu. Wzięłam mu buty i poszłam za nim. Harry także wziął kluczyki i wszyscy poszliśmy do samochodów. Jeden taki już stał przed garażem i wydawał charakterystyczny dźwięk klaksonu. Otworzyłam drzwi i rzuciłam mu jego butami prosto w twarz.
- Masz i udław się- rzuciłam i wystawiłam chłopakowi język. Wsiadłam na tyły samochodu obok Zayna. Obok Lou siedziała Marta. Natomiast z Harrym pojechał Liam.
Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani. Tak dawno nikt z nas nie mógł zamienić z nim choćby słowa. Wszyscy układaliśmy sobie w głowach co mu powiemy na przywitanie. Oczywiście w drodze do szpitala nasz genialny szofer- Louis- musiał wpaść na pomysł aby pojechać do Nando’s i kupić blondaskowi jedzenie. Czasami jego spontaniczność i pomysły mnie zabijają.  W końcu dotarliśmy do tego szpitala. Każdy z nas chciał jak najszybciej ujrzeć chłopaka, porozmawiać z nim. Wbiegliśmy do Sali jak zwierzyniec. Blondynek siedział oparty o stos poduszek i spoglądał na nas ze zdziwioną miną.
- Niall!- krzyknęła Marta.-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę!- podeszła do niego i chciała go ucałować, ale ten ją odtrącił.
- Kim ty jesteś? Kim wy jesteście?- spoglądał na nas jak gdyby widział nas pierwszy raz. Nasze twarze momentalnie zbladły. On nas nie pamięta? Ale jak to możliwe? Lekarz o niczym takim nie wspominał. A może jednak? Dlaczego właśnie on? Dlaczego nas to spotyka?! No ja się pytam dlaczego?!
- Niall…kochanie… to my…- z oczu Marty zaczęły płynąć łzy. Stała się bezradna. Chciała go przytulić ucałować. Tak jak każdy z nas.
- Jak możesz nas nie pamiętać?- zapytał ‘obrażony’ Louis- przecież jesteśmy jedną wielką rodziną. Ja, ty, Zayn, Liam i Harry. Wszyscy razem na zawsze! Pamiętasz?
- Przepraszam…- pokiwał głową blondyn- nie potrafię….



 ____________________________________________________________
Hej, hej! ;)
I jak rozdział? Mi się jakos nie podoba... chyba jeden z najgorszych;( Przepraszam, ale mam totalny brak weny ! :(
Widzę, że mój ostatni apel poskutkował! :D Jest 71? Komentarzy! <3
Oby tak dalej! <3
Proszę was
KOMENTUJCIE! ! ! ♥ ♥ ♥
Zwykle dwa słowa, zdania z znaczą dla mnie tak wiele, wiem że mam dla kogo pisać!
Przy okazji przypominam wam o moim drugim blogu! :)
wpadajcie i oceniajcie! :)
Chciałabym wam także polecić bloga! Jest świetny! :) Wejdźcie i skomentujcie czy co tam chcecie.xd
Z góry bardzo wam dziękuję !!! ♥ 

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 32 ;)


Jeśli już jesteś skomentuj! To dla mnie bardzo, bardzo ważne! :)
______________________________________________________________________
Niestety nie posiedziałam tam zbyt długo, gdyż znów musiałam iść do łazienki. Miałam tego dość. Wykończona wróciłam do Sali, a Marta do mnie podeszła.
- Ala wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona,
-Tak, chyba tak- powiedziałam a następnie znów zawróciłam w stronę ubikacji.
- A może ty jesteś w ciąży?- dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Hahaha- powiedziałam głośno- i może jeszcze urodzę murzynka?- w moim głosie dało wyczuć się szczyptę… no może więcej sarkazmu.
- Dobra nie marudź. Zostań tutaj ja idę do szpitalnej apteki.- już po chwili dziewczyna wybiegła z pomieszczenia i udała się w kierunku apteki. Jak ja mogłabym być w ciąży? Nie to nie realne… to nie może być prawdą. Nie mogę spierdolić sobie reszty życia. Nie może tak być! Siedziałam tak chwilę i rozmyślałam. A jeśli to prawda? Co ja zrobię? Jak ja powiem o tym rodzicom? Przecież nie mogę im tego tak wprost powiedzieć. Było jeszcze najtrudniejsze pytanie. Kto jest ojcem dziecka? Fakt, nie spałam z Harrym bardzo długo…ale przecież wszystko jest możliwe, tak? Modliłam się by już przyszła z tym głupim testem. W końcu brunetka pojawiła się w drzwiach łazienki i wręczyła mi małe ‘coś’.
- I co ja mam na to nasikać? – spojrzałam na nią jak na wariatkę.
- A co? Nie wkurzaj mnie, tylko idź! – pognała mnie w kierunku wc, a sama została za drzwiami. Zrobiłam to co musiałam i wyszłam.
- Błagam….- mówiłam sama do siebie. Musiałyśmy odczekać pewien okres czasu. Kiedy już miałam się dowiedzieć zamknęłam oczy i się odwróciłam.- ty sprawdź- skierowałam się błagalnie do Marty.
- Dobrze- podeszła do tego ‘czegoś’ i jakby zamarła. Nic nie mówiła, stała jak słup. Po chwili do mnie podeszła i zaczęła skakać. – zostaniesz mamą! Będziesz mamą! Aaaaaaaaaa!- krzyczała z radości. Wręczyła mi do ręki MÓJ test.
 Nie miałam siły. Opadłam bezwładnie na ziemię. I co teraz będzie?! Ja nie chcę tego dziecka. Ono zniszczy mi życie. Z moich oczu łzy płynęły potokiem. Chciałam umrzeć, nie chciałam nic więcej. Tylko opuścić ten świat. Albo ja albo ONO. Nie mogę wychowywać dziecka w tak młodym wieku! A co z Zaynem? Przecież on mnie zostawi. Kto chcę sprowadzić na siebie taki ciężar, obowiązek?!
- Chodź idziemy- powiedziała Marta i mnie podniosła.
- Ale gdzie?!- zapytałam zdezorientowana- nie chcę nigdzie iść!
- Umyj się, ja wracam do Nialla. A ty rób co chcesz. Radziłabym ci kochana powiedzieć o tym wszystkim twojemu chłopakowi i udać się do lekarza- widząc mój upór Marta odpuściła. Wyszła z łazienki a ja zostałam sama. Walnęłam ręka w ścianę, a następnie poprawiłam makijaż i włosy. Gotowa wyszłam. Skierowałam się do Sali, gdzie była cała reszta. Usiadłam i zaczęłam klikać coś na telefonie. Po chwili podszedł do mnie Zayn. Wziął mnie na kolana i delikatnie ucałował. Tym razem przerwał nam lekarz, który kazał opuścić salę i udać się do domu. Wszyscy pożegnaliśmy się z Niallem i odjechaliśmy. Poprosiłam Zayna, abym mogła zostać u niego na noc. Na moje szczęście się zgodził. Nie chciałam być w takim momencie sama. Tym bardziej, że musiałam mu o tym powiedzieć.
* Godzinę później*
Skończyłam brać prysznic i udałam się do łóżka, w którym leżał już mój chłopak. Głowę położyłam na jego torsie i oboje bez słowa wpatrywaliśmy się w sufit. Nie potrzebne były nam słowa. Tak wspaniale się rozumiemy, dogadujemy.
- Kochanie- zaczęłam niepewnie. Była to moja ostatnia szansa by mu o tym powiedzieć. Muszę być z nim szczera. Powiedzieć mu na co się pisze, na czym stoi- nie wiem jak ci to powiedzieć. Jest to dla mnie bardzo trudne. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Obiecaj mi jedno, obiecaj, że mnie nie zostawisz…- chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie i delikatnie się uśmiechnął a następnie ucałował moje usta. Odebrałam to jako ‘tak’ więc kontynuowałam- ty…ja…my….- zacinałam się, nie wiedziałam jak mu to powiedzieć.- będę miała dziecko- szybko wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Łzy ponownie spłynęły po moim policzku. Bałam się. Bałam się jego reakcji. Tego co powie. Poczułam, że się zbliża. Podszedł jeszcze bliżej i odwrócił w swoją stronę. Nasze twarze były coraz bliżej i bliżej. Po chwili nasze usta się złączyły. Nasze języki toczyły wspaniałą walkę. Tak jakby były dla siebie stworzone. Ręka mulata wędrowała po moich plecach, a drugą ręką ujął moją twarz. Staliśmy tak przez dłuższy czas. Pochłonięci sobą- swoją namiętnością.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę- powiedział gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy- Kocham Cię- wyszeptał mi do ucha. Poczułam jak przez moje ciało przechodzi dreszcz. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Teraz wiedziałam, że urodzę to dziecko. Zrobię to dla niego, dla nas.
Chłopak znów zaczął mnie namiętnie całować. Rozpiął delikatnie mój stanik i zaczął całować moje pół nagie ciało. Bardzo mi się to spodobało, byłam w siódmym niebie. Nie chciałam mu być dłużna, więc zdjęłam z niego podkoszulek i zaczęłam pieścić jego umięśnione ciało. Po chwili oboje leżeliśmy zupełnie nadzy pieszcząc swoje ciała nawzajem. Chłopak spojrzał na mnie pytająco a ja się uśmiechnęłam i pokiwałam głową na tak. Poczułam jak coś we mnie wchodzi. Robił to delikatnie, ale za razem stanowczo i namiętnie. Kiedy już włożył to co miał do zaoferowania delikatnie zaczął się poruszać, w przód i w tył. Czułam jak rozsadza mnie od środka. Byłam w stanie podniecenia. Chciałam więcej i więcej. W końcu poczułam coś, co sprawiło mi jeszcze większą przyjemność. Było to biały płyn, który właśnie dostał się do mojego ciała. Już po chwili ze mną stało się to samo. Oboje pragnęliśmy więcej. Zachowywaliśmy się jak zwierzęta, jak ktoś kogo miałabyś nie zobaczyć przez kilkanaście najbliższych lat. Zayn delikatnie ze mnie wyszedł i ponownie zaczął pieścić moje miejsca intymne. Poczułam tam swój język. Jeździł delikatnie i zbierał pozostałości jakie pozostawiłam po stosunku. Po chwili to ja byłam nad chłopakiem. Chciałam także zrobić mu dobrze. Bałam się, gdyż był to mój pierwszy raz, gdy miałam wziąć GO do buzi. Jednak wzięłam się na odwagę. Wsunęłam delikatnie jego członka do swojej buzi i starałam się jak najdelikatniej i najlepiej go wypieścić. Słyszałam jak chłopak wzdycha. Wiedziałam, że zaraz zdarzy się JEGO eksplozja. Miałam rację już po chwili poczułam coś w mojej buzi. Było to coś dziwnego. Bez smaku, domyśliłam się co to. Połknęłam delikatnie a następnie wyjęłam jego przyjaciela. Wróciliśmy znów do pocałunków. W końcu oboje byliśmy już tym bardzo zmęczeni. Położyłam się obok mulata i zasnęłam.
Rano obudziłam się cała obolała. Musiałam wyjść jak najszybciej z łóżka, gdyż znów miałam potrzebę. Kiedy w końcu to ustąpiło wróciłam do sypialni. Byłam w samej bieliźnie, nie miałam nawet czasu by doprowadzić się do porządku. Dziś nie szłam na wykłady, gdyż miałam umówioną wizytę u ginekologa. Moja kochana siostra wszystko załatwiła i tylko napisała mi sms, żebym stawiła się dziś w domu przed  piętnastą.
Miałam jeszcze sporo czasu. Byłam jeszcze zmęczona, po wczorajszej nocy i położyłam się obok mulata. Nie wiem kiedy moje oczy znów się zamknęły. Tym razem jednak nie był to twardy sen. Poczułam jak ktoś delikatnie całuje moją szyję- uwielbiam takie pocałunki.
- Hej- zaśmiałam się i przytuliłam chłopaka- jak tam?
- A dobrze dobrze dziękuję słońce- uśmiechnął się i delikatnie pocałował moje czoło.
- Za co mi dziękujesz?- byłam zdziwiona jego zachowaniem.
- Za to, że jesteś- muszę przyznać, że się wzruszyłam. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie traktował, żaden chłopak czy przyjaciel. Nikt nie okazał mi tylu wspaniałych uczuć, tyle miłości co on. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego obok siebie. Powoli wstałam i udałam się do łazienki, aby wykonać poranną toaletę. Wyszłam z niej i zastałam mulata wpatrującego się w okno. Podeszłam do niego.
- Kochanie co Cię gryzie?- nie wiedziałam dlaczego jest smutny. Tylko wtedy wpatrywał się bez celu w okno-gdy go coś gryzie.
- To wszystko, dzieje się tak szybko. Będę ojcem. Wszystko się zmieni, jeszcze bardziej niż do tej pory. Boję się Alicjo. Po prostu się boję- spojrzał na mnie z zaszklonymi oczami. Podeszłam do niego jeszcze bliżej i delikatnie przytuliłam.
- Będzie dobrze. Damy razem. Razem przez burzę, razem damy radę- wyszeptałam mu do ucha. Na te słowa jego kąciki ust uniosły się ku górze. Odeszłam się przebrać, ubrałam to co miałam wczoraj, gdyż nic innego nie miałam. Udaliśmy się do kuchni zjeść śniadanie. Czekała tam na nas miła niespodzianka- naleśniki z czekoladą. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok i czym prędzej zaczęłam jeść.
- No proszę nie ma Nialla to Ala wszystko zjada- zaśmiał się Liam.
- Kobieta w ciąży ma do tego prawo- wystawiłam im język. Ale już po chwili tego żałowałam. Właśnie powiedziałam im, że jestem w ciąży. Lepiej tego nie mogłam ująć.Na moje słowa Harry wypluł wodę, którą właśnie pił. Wszyscy spojrzeli na niego dziwnie, tylko ja siedziałam ze spuszczoną głową.
- Ymm…że co?- zapytał zdezorientowany Louis- jak to w ciąży?- nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Siedziałam nadal w pozycji, która zasłaniała moją twarz i się nie odzywałam. Na moje szczęście Zayn wiedział co robić i szybko zareagował.
- No chyba takimi debilami nie jesteście i wiecie co to jest ciąża tak? Kobieta zachodzi w ciążę a potem rodzi dziecko. Jeśli macie jeszcze jakieś pytanie polecam wejść na coś takiego co się nazywa internetem- chłopak zakończył swój monolog i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się mocno w niego, a kiedy już się uspokoiłam wróciłam do jedzenia pysznych naleśników. Kiedy już wszyscy byliśmy najedzeni ubraliśmy się i pojechaliśmy do Nialla.
Wszyscy jak zwykle udaliśmy się do Sali chłopaka. Było to już naszą codziennością. Blondyn leżał z opuszczonymi powiekami na łóżku, a jego ciało z dnia na dzień stawało się jaśniejsze. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby ktoś był tak blady. Bałam się o niego.  Usiedliśmy i wszystkie oczy wędrowały po ciele Horana. Nikt nic nie mówił. Jedynie po policzkach Marty spływały pojedyncze łzy. Siedzieliśmy tak bezczynnie ponad pół godziny, przerwał nam lekarz, który przyszedł ocenić stan blondyna. Wyprosił nas z sali. Udaliśmy się na korytarz. Staliśmy tak w dużym natłoku ludzi, gdyż właśnie przywieziono kilkunastu rannych- dowiedziałam się, że był wypadek. Po chwili poczułam jak kolana się pode mną uginają, a potem już nic nie pamiętam.
*perspektywa Harrego*
Stałem naprzeciwko Alicji, która właśnie rozmawiała z Martą o Niallu. Zayn gdzieś zniknął- pewnie poszedł na papierosa. Moje oczy jak zwykle nie odrywały się od uśmiechniętej twarzy szatynki. Widziałem tylko jak zaczyna coraz szybciej mrugać oczami, jej ciało staje się bezwładne a twarz blednie. Nim się obejrzałem dziewczyna opadała na podłogę. Na moje szczęście zdążyłem ją złapać. Trzymałem właśnie na rękach największy skarb w moim życiu- nieprzytomny skarb. Wstałem z nią delikatnie i powoli udałem się do recepcji. Tam pielęgniarka kazała ułożyć mi dziewczynę na małym i niewygodnym jak na pierwszy rzut oka łóżku. Zrobiłem jak kazała. Przyłożyłem jej lód do czoła i czekałem aż się ocknie. Nie trwało to długo, a jej powieki delikatnie uniosły się ku górze i spojrzała na mnie zdziwionym, ale umęczonym wzrokiem.
- Co ty tutaj robisz?- starała się zachować spokój, ale nie wychodziło jej to najlepiej.
- Straciłaś przytomność, przyniosłem Cię tutaj i pielęgniarka kazała mi przy tobie zostać- nie wiem dlaczego, dlaczego przy niej mój głos zawsze się łamie? Serce bije szybciej i nie wiem co mam powiedzieć, a gdy już zacznę nawijam jak najęty. Alicja tylko się uśmiechnęła i powoli usiadła. Oczywiście starałem się jej pomóc- uważałem to jako obowiązek. Lekarz przyszedł i szybko ją zbadał. Stwierdził, że to zwykłe omdlenie spowodowane niedożywieniem organizmu. Kiedy tylko to usłyszałem czym prędzej zaciągnąłem dziewczynę do restauracji. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i złożyliśmy zamówienia. Czułem pewne skrępowanie. Kiedyś tak blisko, dziś zupełnie obcy sobie ludzie. Wpatrywałem się w jej twarz jak w obraz. Speszyło ją to, jej policzki oblał rumieniec, a głowę spuściła w dół.
Po zjedzonym posiłku Alicja poprosiła mnie abym odwiózł ją do mieszkania, gdyż musi przygotować się do wyjścia. Wiedziałem, że dziś ma wizytę u ginekologa. Zazdroszczę Malikowi, że będzie miał z nią dziecko. To wzmocni ich związek jeszcze bardziej. Pożegnałem się z nią i życzyłem powodzenia. W drodze do szpitala kupiłem paczkę pączków dla wszystkich.
*perspektywa Alicji*
W mieszkaniu panował istny chaos. Tak dawno- jak dla mnie- mnie tutaj nie było, że pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na kanapę i leżałam. Kiedy już wystarczająco ‘przywitałam się’ z tym miejscem udałam się do siebie, aby się wyszykować. Wyjęłam z szafy jeansy i bluzę czarną bluzę z napisami. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Tam wzięłam długą kąpiel. Przyznam szczerze, że jeszcze nie byłam u ginekologa. Moja rodzicielka wiele razy mnie o to prosiła, ale ja nie miałam na to odwagi. Tym razem także się boję. Nie lubię pokazywać swojego ciała innym- nieznajomym. Wysuszyłam włosy i ubrałam się w przygotowany zestaw. Na nogi założyłam jeszcze czarne conversy i usiadłam na kanapie. Załączyłam telewizor, właśnie leciała piosenka chłopaków- Kiss You. Ja jak zwykle musiałam wstać i zacząć tańczyć. Nie obyłoby się także bez śpiewania.

To-o-ouch
You get this kind of ru-u-usch
Baybe say yeah, yeah, yeah, yeah
yeah, yeah, yeah
If you don's wanna take it slow
And just wanna take me home
Baby say yeah, yeah, yeah
Yeah, yeah

Usłyszałam za sobą głośny śmiech. Spojrzałam za siebie i ujrzałam moją siostrę. Stała z założonymi rękami w drzwiach, a jej usta nie przestawały się uśmiechać.
- No co?-  udałam zdziwioną- aż tak fałszuję?
-  Nie no wiesz…gdyby tekst był odrobinkę normalniejszy to spoko. Ale pamiętaj, że mamy sąsiadów, którzy też znają angielski- wystawiła mi język i poszła do kuchni. Już po chwili obie tam byłyśmy.
- I jak gotowa?- zapytała brunetka,
- Jeszcze pytasz? Pewnie, że nie- z mojej twarzy zszedł uśmiech i spojrzałam błagalnie na dziewczynę.
- Nie bój żaby. Idziemy- złapała mnie za rękę i wyszłyśmy z mieszkania. Dopiero po chwili przypomniałam sobie co mi powiedziała ‘ nie bój żaby’ ? Skąd ona bierze te słowa? Zdecydowanie za dużo czasu spędza w towarzystwie chłopaków.
* U lekarza*
Właśnie nadeszła moja kolej. Mój oddech był zdecydowanie przyspieszony i momentalnie zaczął mnie boleć brzuch. Moje ręce zaczęły się pocić. Wszystko to ze strachu. Tak bardzo się bałam. Sama nie wiem czego, powinnam się cieszyć przecież za niedługo urodzę dziecko- największy skarb. Siedziałam na krześle i czekałam jak na wyrok. Po chwili usłyszałam słowa lekarza, abym położyła się na łóżku. Zrobiłam to. Miałam mieć przeprowadzone USG. Mężczyzna kazał dźwignąć mi bluzkę, co bardzo mnie skrępowało, a następnie nałożył na mój brzuch żel i zaczął ‘czymś’ po nim jeździć.
- Pani płód ma się bardzo dobrze- lekarz skierował się do mnie i lekko uśmiechnął.
- Panie doktorze, a który to miesiąc?- no tak moja siostra musiała z tym wypalić. Ale to i dobrze, przynajmniej będę już coś wiedziała.
- Wygląda mi to na drugi- odwrócił się do mojej siostry, a następnie znów wrócił do badania. Drugi? Jak to drugi? Czyli… to może być dziecko Styles’a? Nie to nie możliwe. To nie może być jego dziecko! Ta sytuacja lekko zaniepokoiła. Starałam się jednak tego nie okazywać. Po badaniu pożegnałam się z lekarzem i wróciłam z moją siostrą do domu.
Siedziałam przy wyspie i oglądałam zdjęcia mojego przyszłego dzidziusia. Ciekawiło mnie czy będzie to chłopczyk czy dziewczynka, a z drugiej strony chciałam mieć niespodziankę. Uśmiechałam się do nich, a gdy tylko poczułam na swojej szyi czyjś oddech gwałtownie się odwróciłam. Okazało się, że był to Zayn.
- Heeej!- krzyknęłam uradowana i wskoczyłam chłopakowi na ręce.
- Cóż za miłe przywitanie- zaśmiał się- z jakiej to okazji?
- Będę mamą a ty tatusiem będziemy mieli słodkiego dzidziusia i całą gromadkę dzieci! Aaaa!- zaczęłam mówić jak nakręcona- zobacz tutaj jest nasz dzidziuś- przyłożyłam rękę chłopaka do swojego brzucha, ale zaraz ją wzięłam i wręczyłam mu zdjęcie USG- a to nasz skarb!- zaczęłam tańczyć i jednocześnie się radować. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jakie wielkie szczęście mnie spotkało. Mulat tylko wziął mnie na ręce i usadowił na blacie.
- Kocham Cię- skierował się do mnie- I ciebie też- pochylił się nad moim brzuchem i delikatnie pocałował. Czułam się szczęśliwa. Mam kochającego chłopaka i na dodatek zostanę mamą. Nigdy nie czułam tylu pozytywnych emocji na raz. Śmiałam się nawet nie wiedząc z czego. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu telewizji i wygłupianiu się. Poprosiłam chłopaka aby dziś to on u mnie został na noc. Bez żadnych sprzeciwień zgodził się. Leżeliśmy w łóżku wtuleni do siebie, kiedy wpadłam na genialny pomysł. Wybiegłam z łóżka i wyjęłam z mojego biurka aparat. Wręczyłam go chłopakowi i dźwignęłam do góry bluzkę.
- Będziemy fotografować mój brzuszek co tydzień!- wyszczerzyłam ząbki i czekałam, aż mój ukochany zrobi zdjęcie.
- Jeszcze nic nie widać- udałam smutną na co Zayn musnął moje usta.
- Wyglądasz jak prawdziwa kobieta w ciąży- uśmiechnął się do mnie i mocno do  siebie przytulił.
Zbudził nas telefon, okazało się że był on od….
________________________________________________________________
Hej ;(
Ludzie! Co się z wami dzieje?! 
Ja się staram piszę, zdjęcia szukam, przerabiam a wy nie komentujecie! :(
Pod ostatnim rozdziałem jest tylko 40 komentarzy! 
Nie wiem czym to jest spowodowane....
Mam nadzieję, że zaczniecie komentować, bo jeśli nadal tak będzie to będę zmuszona zawiesić- zaprzestać pisaniu bloga. 
A więc proszę was tak ładnie, ślicznie 
KOMENTUJCIE! ♥
Kilka słów, dwa zdania a znaczą wiele!
Za wszystko co pozostawiacie na moim blogu staram się odwdzięczyć<3





piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 31 ;)


Jeśli już jesteś proszę skomentuj! :)
__________________________________
-Niall…on- jego słowa były nie zrozumiałe, tamował je potok łez spływających po jego policzku.
- Niall? Co z nim?!- bałam się. Tak potwornie się o niego bałam. Chciałam dowiedzieć się jak najwięcej jednak mulat nie potrafił nic z siebie wydusić. Przytuliłam go tylko najmocniej jak potrafiłam i tak staliśmy przez dłuższą chwilę.
- To dowiem się co z nim czy nie?- przerwał nam zaniepokojony Styles. Chłopak spojrzał na niego i ze smutkiem wytłumaczył. Tym razem mógł to uczynić, był w stanie. Jego łzy nie spływały już po policzkach, a ciało nie drgało ze strachu.
- Tętniak, on…ponownie pękł. Stracił przytomność, lekarze nie wiedzieli co robić. Nie wiem co dzieje się z nim teraz, nie możemy do niego pójść. Nie wiem czy go operują, czy wykonują badania. Nie mam pojęcia, wiem tylko, że było poważne zagrożenie życia. Mógł zginąć.- wymawiając ostatnie słowa, zarówno z oczu Stylesa, moich jak i Malika popłynęły łzy. Nie czekaliśmy już na nic więcej. Pokierowani przez Zayna udaliśmy się pod salę, w której teraz znajdował się nasz kochany blondynek. Kiedy już dochodziliśmy moim oczom ukazała się zapłakana Marta. Nie wiedziałam jak się zachować. Z jednej strony chciałam zapytać o stan jej chłopaka, o to jak się czuje, czy przeżyje. Jednak coś mnie powstrzymywało. Wiedziałam jak bardzo to przeżywa, nie chciałam jej jeszcze bardziej dołować. Przytuliłam tylko dziewczynę i ucałowałam jej włosy. Usiadłam obok niej i objęłam ramieniem. Wszyscy czekaliśmy na lekarza, ten miał nam powiedzieć co będzie dalej z Niallem. Siedzieliśmy tak przez długi czas. Nikt się nie odzywał, nikt nie komentował. Louis siedział wtulony w Alison. Bardzo to przeżywał, jeszcze ostatnio pokłócił się z blondynkiem o żelki. Było mu teraz głupio. Obwiniał siebie za stan chłopaka, choć dobrze wiedział, że to nie jego wina. Ja natomiast siedziałam wtulona w Martę. Musiałam jakoś dodać jej otuchy, pocieszyć. Jej ciało drżało, do oczu napływały coraz to większe krople łez, które spływały po jej policzkach. Nie ważny był teraz rozmazany tusz, czy włosy w nieładzie. Liczył się dla niej tylko Niall, to aby żył. By wyszedł z tego cały i zdrów. Wszyscy tego pragnęliśmy.
Po kilku godzinach wyszedł lekarz. Jego wyraz twarzy jak zwykle był obojętny. Poprosił Martę aby wstała i zamieniła z nim słówko.
*Perspektywa Marty*
Odkąd Niall znów stracił przytomność, mam same czarne myśli. Nie mogę przestać myśleć o  tym ‘’A co by było gdyby…’’. Na szczęście jest przy mnie Alicja. Pomimo tego, że czasami się kłócimy, nie jest między nami najlepiej, ona mnie wspiera. Jest przy mnie i podtrzymuje mnie na duchu. Jest to dla mnie bardzo ważne, cieszę się, że mam taką osobę, która mi pomaga, która mnie wspiera. Odkąd tylko wróciła ze sklepu siedzi przy mnie, przytula, a co dla mnie najważniejsze nie wypytuje. Kiedy tylko ujrzałam lekarza wychodzącego z Sali mojego chłopaka w pewnym sensie się ucieszyłam. Cieszyłam się, że w końcu dowiem się co z Niallem. Czym prędzej chciałam z nim porozmawiać. Na moje szczęście właśnie mnie o to poprosił.
- I jak co z Niallem? Będzie żył?- miałam ochotę zadać mu tysiąc pytań na minutę. W tym wszystkim zapomniałam nawet o kulturze, którą przez tyle lat moja mama wypracowywała u mnie. Postanowiłam jednak się tym nie przejmować. Nie to było teraz moim największym zmartwieniem. Zauważyłam jednak, że lekarz wcale się tym nie przejął.
- Niech pani się niczego nie obawia. Robiliśmy to co do nas należy. Pan Horan aktualnie jest w śpiączce. Uratowanie go zajęło nam wiele czasu, daliśmy radę, jednak nie wiemy czy na pewno się obudzi.
- Jak to nie wiecie czy się obudzi?!- krzyknęłam. Był to cios poniżej pasa. Jak on mógł powiedzieć coś takiego?! Przecież on musi żyć! Fakt, dopuszczałam wcześniej do siebie taką myśl, jednak nigdy nie przypuszczałabym, że okaże się to prawdą! Spuściłam głowę w dół, nie miałam siły na nic. Nie chciałam oglądać tego parszywego świata. Lekarz widząc moją reakcję nic już nie mówił, tylko delikatnie przytulił i odszedł. Moje ciało bezwładnie opadło na krzesło. Nie chciałam z nikim rozmawiać, miałam ochotę zginąć. Jeśli nie mogę być z Niallem, nie będę z nikim. Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula. Podniosłam głowę, a grzywkę przerzuciłam na tył głowy. Moja kochana siostra znów przy mnie była, ponownie mnie wspierała. Nie miałam na tyle siły by z nią rozmawiać, położyłam głowę na jej ramieniu. Moje myśli zaczęły krążyć jak opętane po mojej głowie. Wspomnienia wracały jak bumerang. Pierwsze spotkanie z Niallem, to jak Alicja nas przyłapała w łazience. Na to wspomnienie kąciki moich ust uniosły się ku górze. Jednak nie trwało to długo, bo już po chwili miałam przed oczami obraz nieprzytomnego Horana. Leżał bezwładnie na ziemi, nie odzywał się ani nie reagował na moje słowa, prośby. Było to najgorsze przeżycie jakie kiedykolwiek mnie spotkało. To okropne, patrzeć jak sens twojego życia, najukochańsza osoba leży przed tobą nieprzytomna, a ty nie możesz jej za nic w świecie pomóc. Trzęsiesz się ze strachu, ale nie płaczesz. Chcesz krzyczeć ale nie potrafisz. Coś cię tamuje, coś łapie cię za gardło- a ty nie potrafisz nic z tym zrobić. Po chwili uświadamiasz sobie, że to koniec. Nie będzie tak jak kiedyś. Nie będzie wspaniałych wieczornych spacerów, wakacji nad morzem. Możesz nie dotknąć już jego ust i nie ujrzeć tych wspaniałych błękitnych oczu. Kiedy tracisz jakąkolwiek nadzieję, pojawia się ostatnia szansa- lekarze. To dzięki nim odzyskałam wiarę, to dzięki nim tutaj jestem i nadal wierzę w to, że blondynek będzie żył.
- Marta, Marta kochanie śpisz?- usłyszałam dobrze znany mi głos. Był to Zayn. Ocknęłam się i natychmiastowo zerwałam się z krzesła- co z nim? Obudził się?- zadawałam milion pytań na minutę, chciałam uzyskać na nie odpowiedź, jednak zamiast tego chłopak na mnie spojrzał i lekko się uśmiechnął a po chwili dodał.
- Może wejdziemy do niego? Zobaczymy co z nim- uświadomiłam sobie, że nic z tego. Niall nadal się nie obudził, a my nadal tkwimy tutaj jak jakieś chore dzieciaki czekające na cud. Alicja mnie ponagliła i już po chwili wchodziliśmy do Sali. Nie była ona zbyt przyjemna. Białe ściany przytłaczały już i tak ponurą atmosferę. Łóżko na której leżał Niall stało na środku ściany, obok okna. Chłopak był podpięty do mnóstwa urządzeń, które co jakiś czas wydawały z siebie dźwięk. Podeszłam do niego, jednak nie potrafiłam zrobić nic innego. Nie byłam w stanie go przytulić, czy choćby ucałować jego ręki. Widok bladej twarzy i podkrążonych oczu mnie dobijał. Kiedy spojrzałam niżej zauważyłam chudszą niż zwykle klatkę piersiową, a jego ręce leżały bezwładnie opadnięte na białą pościel. Chciałam wyjść, nie mogłam na to patrzeć, to było ponad moje siły. Jednak coś mi nie pozwalało, było to przywiązanie do chłopaka. Gdy on cierpi, ja cierpię. Gdy on skoczy to i ja skoczę. Postanowiłam usiąść na krzesełku, które stało obok łóżka. Po spoczęciu nie mogłam opanować łez, które spływały jak potok z moich oczu. Poczułam na swoich ramionach czyjeś dłonie, był to Liam. Chłopak delikatnie mnie przytulił.
- Wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze- odsunął się lekko ode mnie, jednak jego ręce ciągle obejmowały moje ramiona- wszyscy cierpimy, wszyscy chcemy by jak najszybciej się obudził. Marta, pamiętaj. Zawsze, choćby nie wiem co będziemy z tobą. Będziemy wspierać ciebie i Nialla. On jeszcze o nikim tak nie mówił jak o tobie. Jest w tobie zakochany po uszy- chłopak lekko się roześmiał, a ja wybuchłam jeszcze większym płaczem. Te słowa znaczyły dla mnie bardzo wiele. Trafiły do głębi mego serca i utkwiły w nim na zawsze. Cieszę się, że mam tak wspaniałych przyjaciół. Siedzieliśmy tam jeszcze dłuższy czas. Czasami po prostu rozmawialiśmy, śmialiśmy się, ale zaraz potem przypominało nam się o stanie w jakim znajduje się Niall i staraliśmy się ogarnąć.
* Perspektywa Alicji*
Jest po dwudziestej drugiej, zaraz pewnie lekarz przyjdzie i każe nam opuścić szpital. Wiem, że jest to ciężkie dla Marty. Jej świat w przeciągu kilku dni stanął na głowie. Wszystko się zmieniło, zmieniła się ona. Na jej twarzy już nie gości uśmiech od ucha, do ucha i nie ma ochoty na żadne imprezy.
- Dobry wieczór- powiedział mężczyzna w białym ubraniu, który nie wiadomo jak znalazł się w ‘naszej’ Sali. – chyba już pora, abyście pojechali do domu. Wyśpijcie się, jutro znów tutaj przyjedziecie- uśmiechnął się lekko i gestem ręki wskazał nam na drzwi wyjściowe. Każdy z nas pożegnał się z blondynkiem. Jedynie Marta nie potrafiła- stała nad nim i płakała. Liam zaproponował, że do niej pójdzie. Już po chwili oboje stali obok nas. Wszyscy udaliśmy się do limuzyny, która od dłuższego czasu stała pod szpitalem. Na nasze nieszczęście paparazzi wiedzieli, że znajdujemy się w tym szpitalu i gdy tylko wyszliśmy blask fleszy nie dał nam żyć. Czym prędzej wsiedliśmy do czarnego pojazdu i odjechaliśmy z piskiem opon. Siedziałam pomiędzy Zaynem a Harrym. Zmęczona całą sytuacją położyłam głowę na ramieniu mulata i zasnęłam. Ocknęłam się, gdy wnosił mnie na górę do jego pokoju.
- Kochanie, ja nie mogę tutaj zostać, jutro mam lekcje- szeptałam na pół śpiąca.
- Ciii…- powiedział troskliwym głosem- śpij skarbie- ucałował mnie w czoło i położył do łóżka. Poczułam przy sobie jego ciepło. Położył się i delikatnie ujął moje biodra. Przysunął mnie do siebie i oboje zasnęliśmy.
Obudziły mnie promienie słońca, które wpadały do pokoju Zayna. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy zobaczyłam ręce chłopaka obejmujące mnie. Delikatnie je strąciłam i tak aby go nie obudzić poszłam wziąć prysznic. Brałam wyczerpująco długą kąpiel i rozkoszowałam się chwilą dla siebie. Kiedy w końcu mój chłopak zaczął dobijać się do drzwi, zmuszona byłam wyjść. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam, po drodze wpadając na mulata.
-Mmmmm- zaśmiał się- moje słoneczko- przybliżył się do mnie i ucałował moje usta.
- A spadaj- zaśmiałam się i go lekko uderzyłam. Udałam się w stronę pokoju Marty, aby móc pożyczyć od niej jakiś ciuszek.  Nie zastałam tam Marty, pewnie pojechała już do Nialla. Postanowiłam sama coś wyjąć. Znalazłam w szafie ciemne spodnie, a do tego założyłam sweter w jasnym kolorze. Wyjrzałam jeszcze przez okno i kątem oka zerknęłam na termometr. Bardzo się zdziwiłam, gdyż na zewnątrz było wyjątkowo ciepło. Ubrałam jeszcze tylko czarne buty z ćwiekami i dobrałam do nich odpowiednią torebkę.
Wychodząc z mieszkania musiałam przejść przez salon i kuchnię, gdzie spotkałam wszystkich oprócz Nialla i Marty. Przed wyjściem wypiłam szklankę soku i pożegnałam się z Zaynem.
* 6 godzin później*
Po skończonych lekcjach udałam się z Alison na zakupy. Spotkałyśmy się pod centrum i razem poszłyśmy robić to co kobiety kochają najbardziej- zakupy. Weszłyśmy do mojego ulubionego sklepu. Nie mogłam się powstrzymać od przymierzenia tylu wspaniałych ubrań. W końcu gdy byłyśmy obładowane udałyśmy się do przymierzalni.
- I jak?!- krzyknęła Alison wybiegając z przymierzalni z wielkim śmiechem.
- Hahah, wyglądasz bosko- zaśmiałam się.Dziewczyna była ubrana w kolorową sukienkę bez ramiączek. Sukienkę dodatkowo zdobiły wymyślne wzory.- A jak ze mną?- spojrzałam na dziewczynę poruszając śmiesznie brwiami. Ja natomiast miałam na sobie także sukienkę, jednak w motyw Galaxy.
- Schrupałabym cię- podeszła do mnie i charakterystycznie pomachała mi przed nosem ręką. Reszta zakupów minęła nam szybko. Dawno nie kupiłam tak wielu rzeczy. Wracając do domu miałam wrażanie, że ręce mi odpadną. Wiedziałam jednak, że będę musiała pojechać jeszcze do szpitala. Leży tam przecież mój wspaniały przyjaciół. Razem z Alison udałyśmy się do mojego mieszkania, zostawiłyśmy zakupy i zadzwoniłyśmy po taksówkę. Już po chwili byłyśmy w drodze do naszego przyjaciela.
- Witaj kochanie- powiedział Zayn, gdy zobaczył, że przyjechałam
- Hej- podeszłam do niego i delikatnie musnęłam jego usta.
- Jak minął dzień?- zapytał jak zwykle z troską. Czasami zastanawiam się skąd w tym chłopaku tyle miłości, troski, zrozumienia. Gdzie podział się ten Zayn z okładek? Zbuntowany nastolatek, który łamie serca nastolatek? Z czasem wszystko zaczynam rozumieć. Media robią wszystko by było o kimś głośno. Nie ważne, że to co piszą jest jednym wielkim kłamstwem. Ich to nie obchodzi. Dla nich jest najważniejsze by były ‘nowości’ i skandale. Cieszyłam się, że chłopcy starają się mnie przed tym uchronić. Jednak nie wszystko jest możliwe. Przecież nie zamkną mnie w domu. Dlaczego ja właściwie o tym teraz myślę? – kochanie wszystko dobrze?- usłyszałam znajomy mi już dobrze głos.
- Tak, tak- uśmiechnęłam się i usiadłam mu na kolanach- tęskniłam- zbliżyłam swoje czoło do jego i wpatrywałam się w jego tęczówki.
- Ja także- zbliżył swoje usta do moich i już po chwili tkwiliśmy w długim i soczystym pocałunku.
- Ei!- krzyknął Louis- my też tu jesteśmy! Darujcie sobie ślinienie się- wystawił język i wrócił do rozmowy z Alison. My z Zaynem się tylko zaśmialiśmy. Zaburczało mi w brzuchu. Chłopak spojrzał na mnie ze śmiechem i wyszeptał.
- Idziemy coś zjeść natychmiastowo!- nie sprzeciwiałam się mu. Wstałam i podałam rękę mulatowi. Pożegnaliśmy się z każdym i powiedzieliśmy, że za niedługo będziemy.
- No tak!- zawołał głośno Louis- na szybki numerek idą!- zadowolony ze swojej odpowiedzi klasnął w ręce i zaczął dziwnie kręcić głową. Co temu chłopakowi odbija? Czasami zastanawiam się czy naprawdę wszystko z nim dobrze.
- Louis….- powiedziałam piorunując chłopaka wzrokiem- weź wyjdź- skrzywiłam się i wyszłam. Już po chwili poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce. Odwróciłam się i ujrzałam Zayna. Uśmiechnął się tylko delikatnie i podał rękę. Razem szliśmy przez korytarz.
- Wiesz- zaczęłam, chyba zauważył, że nie chcę aby mi przerywano więc tylko dał znak abym mówiła dalej- nim was poznałam moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Nigdy nie pomyślałabym o tym by mieszkać w tak wspaniałym mieszkaniu, bym mogła pokochać kogoś innego niż Marcin. Kiedy tylko was zobaczyłam. Wiedziałam, że moje życie będzie inne. Miałam rację, nie jestem już tą Alicją. Jestem nową, lepszą Alicją.- na te słowa Zayn i ja się zaśmialiśmy- nigdy nie przypuszczałam, że zakocham się w kimś takim jak ty. Teraz nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia- po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy.
- Kochanie nie płacz- mój chłopak się zatrzymał i delikatnie przysunął do siebie. Objął mnie swoimi ramionami i delikatnie zaczął kołysać.- jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Dziękuję ci- oderwał się ode mnie i delikatnie pocałował. Gdy tylko dotarliśmy do restauracji usiadłam i zamówiłam jedzenie. Byłam bardzo głodna. Od rana nic nie jadłam. Gdy kelner przyniósł nasze jedzenie, nie wiem dlaczego musiałam wyjść do ubikacji. Zwróciłam wszystko do ubikacji. Czułam się potwornie. Wróciłam po dłuższej chwili do chłopaka i zaczęłam jeść.
- Alicja na pewno dobrze się czujesz?- spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Oczywiście, że tak- dotknęłam koniuszkiem palca jego noska i się zaśmiałam. Szybko wróciłam do poprzedniej czynności. Gdy byłam w pełni najedzona wstaliśmy i wróciliśmy do szpitala. Zastaliśmy nam wszystkich grających w karty. Łóżko blondynka było otoczone a oni grali. Uśmiechnęłam się na ten widok a następnie dosiadłam do nich. To samo uczynił mulat. Niestety nie posiedziałam tam zbyt długo, gdyż….
_______________________________________________________
Hej! I jak rozdział? ;) 
Według mnie trochę nudy i jakiś dziwny wyszedł;o No ale cóż....
A co wy sądzicie? A no i mam prośbę. Dajcie dokończyć opowiadanie tak jak chcę i nie maltretujcie tym, że Ala ma być z Harrym :P
A jak książkę One Direction macie już zakupioną? :D
Ja właśnie dziś ją nabyłam;) 
Jak zwykle mam do was prośbę
KOMENTUJCIE! ! ! ♥ ♥ ♥
Dziękuję także wam za tyle wejść, komentarzy i obserwatorów:)
Chciałam wam przypomnieć o moim drugim, nowym blogu:D
A także polecić z całego serduszka bloga tej dziewczyny. Wejdźcie koniecznie! :D
Całuję! xx



piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 30 ;)


Jeśli już jesteś PROSZĘ SKOMENTUJ! ♥
____________________________________________
- On…on leży- jej głos coraz bardziej drżał, prawie nie było jej słychać
- Kochanie, ale kto? Dlaczego?- coraz bardziej martwiłam się o nią. – Marta jesteś tam?
- Alicja! Błagam co ja mam robić?! Niall leży od kilkunastu minut, nie odzywa się! Nie mam pojęcia co mu się stało…wezwałam pogotowie, ale oni nadal nie przyjeżdżają. Błagam..- jej głos się załamał zaczęła płakać- mój blondynek, Ala błagam wracaj!- nie mogłam słuchać tego jak cierpi.
- Marta, Marta kochanie wszystko będzie dobrze. Będziemy jak najszybciej się da- sama nie wiedziałam co mogę poradzić, jednak musiałam wspierać moją siostrę. Ona jest osobą, której mogę wszystko powiedzieć, z którą świetnie się bawię. Jednak nienawidzę, gdy płacze. Wygląda wtedy tak okropnie, jest mi jej naprawdę żal. Rozłączyłam się i podeszłam do mulata. – Kochanie, musimy jechać. Z Niallem coś się stało. Upadł i nie odzyskał jak na razie przytomności, pogotowie jest w drodze. Musimy jak najszybciej się tam dostać! – stałam nad nim i histeryzowałam, nie wiem dlaczego. Bałam się, bałam się o wspaniałego przyjaciela i ukochanego mojej siostry. Gdyby nie mulat pewnie zaczęłabym płakać i krzyczeć. Na szczęście on przytulił mnie i mocno przywarł do siebie- tak, że nie miałam możliwości się poruszyć. Kiedy w końcu się uspokoiłam ponownie wtuliłam się w jego tors.- Dziękuję- wyszeptałam i ucałowałam namiętne jego  usta.
* 3 godziny później*
Właśnie dojeżdżamy do szpitala w którym znajduje się Horan. Marta ciągle pisze sms lub dzwoni co z nim. Na szczęście odzyskał przytomność, jednak nie może jeszcze dobrze funkcjonować. Jest z nim krótko mówiąc źle. Kiedy w końcu dotarliśmy wystartowałam z taksówki jak najszybciej się dało i popędziłam do sali 108. Weszłam i ujrzałam bladego blondyna, który leżał bezwładnie na białym szpitalnym łóżku. Obok niego na niezbyt wygodnym, białym krześle siedziała Marta a za nią stał Louis, Liam i Harry. Marta widząc, że przyjechałam szybko do mnie podbiegła i mocno przytuliła.
- Dziękuję- były to jedyne słowa, jakie ciemnowłosa była w stanie wymówić.
- Nie dziękuj. Nie masz za co- przytuliłam ją najmocniej jak się dało i już po chwili wszyscy staliśmy nad łóżkiem Nialla czekając na wyniki badań, które wykonano mu przed naszym przyjazdem. Stojąc przy łóżku chorego ciągle czułam na siebie wzrok Stylesa. Miałam ochotę odwrócić się w jego stronę i posłać szczery uśmiech. Niestety nie miałam na tyle odwagi, nie miałam siły by spojrzeć w jego hipnotyzujące, zielone tęczówki. Zamiast tego wtuliłam się mocniej w stojącego obok mnie Malika i tak stałam przez dłuższy czas. Po kilkunastu minutach, ciszy panującej w pomieszczeniu zjawił się lekarz. Niósł w ręce kilka białych kartek, a jego mina nie wróżyła nic dobrego. Był ubrany w biały fartuch, a przez szyję przewieszone miał czarne słuchawki. Jego twarz przyozdabiały okulary, a na głowie miał sporo ciemnych włosów. Zwrócił się grzecznie do nas wszystkich;
- Witam, z kim mogę rozmawiać o stanie zdrowia pana Horana?- spojrzał po kolei na nas wszystkich. Sami nie wiedzieliśmy kto to ma być, na szczęście w porę zareagował Liam.
- Czy byłaby możliwość, aby kierował się pan do nas wszystkich?- mówił z taką powagą, spokojem. Nigdy nie widziałam Liama w takiej sytuacji. Może i był tatusiem zespołu, ale z jego twarzy nigdy nie schodził uśmiech, wszystko załatwiał z wielką radością. Jednak teraz było to nie do pomyślenia. Stał z grobową miną i czekał na reakcję lekarza.
- A więc dobrze-odparł po chwili zastanowienia mężczyzna- Pan Horan ma tętniaka mózgu. Podczas utraty przytomności doszło do jego pęknięcia. Na nasze szczęście było to pęknięcie małe i nie groźne. Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie nie dojdzie do kolejnego pęknięcia. Ten mały przyjaciel mógł znajdować się w głowie państwa kolegi najprawdopodobniej od kilku lat.
- Ale, ale jak to?- zapytał z niedowierzaniem Liam- Jak to Niall, nasz Niall ma tętniaka mózgu?!- do oczu chłopaka szybko napłynęły łzy, które już po chwili otarł.
- Proszę pana, wiele osób ma tętniaka. Jeśli pan Horan mógł z nim normalnie funkcjonować kiedyś, będzie mógł i teraz. Miejmy taką nadzieję. A jeśli nie zawsze można usunąć go operacyjnie, co ciągnie za sobą sporo konsekwencji.- słowa lekarza brzmiały tak…tak pusto. Wszyscy staliśmy ze łzami w oczach, jedynie Marta. Ona płakała jak małe dziecko, stała osamotniona na końcu Sali i płakała, krzyczała. Wiedziałam, jak cierpi. Współczuję jej.
- A więc do dalej?- odezwał się drżącym głosem Zayn
- Trudno powiedzieć. Będzie musiał zostać kilka dni na obserwacji, musimy stwierdzić jak wielki jest ten tętniak i obserwować czy nie dojdzie do kolejnego pęknięcia. Jeśli wszystko będzie dobrze, Pan Niall powinien opuścić szpital za jakiś tydzień, maksymalnie dwa- lekarz lekko się uśmiechnął, pożegnał i wyszedł z Sali. W tym momencie usłyszeliśmy głos blondyna.
- Umrę, prawda? – z jego oczu płynęły łzy. Twarz była blada, pokryta przezroczystym płynem. Starał się go otrzeć, jednak coś mu nie pozwalało, była to ręka. Najprawdopodobniej dostał chwilowego paraliżu- tak bynajmniej wyjaśnił nam lekarz
- Niall, kochany- podeszłam do niego i przejechałam delikatnie dłonią po jego policzku- nie umrzesz, będziesz żył sto lat. Będziesz miał gromadkę dzieci i wspaniałą żonę.- uśmiechnęłam się lekko i delikatnie przytuliłam. Kiedy tak leżałam Zayn podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
- Kochanie pojedziemy do domu, odpoczniesz a jutro tutaj wrócimy- szepnął mi do ucha i już miał ze mną wychodzić gdy zeskoczyłam mu z rąk i podeszłam d Marty.- Kochana, powinnaś pojechać z nami. Prześpisz się, dobrze ci to zrobi- niestety dziewczyna była nie ugięta. Wszelkie namowy, prośby nic nie dawały. Na szczęście Liam zachował się odpowiedzialnie, no prawie i wziął ją na ręce. Kiedy wychodziliśmy z windy na parterze Marta spała już na rękach chłopaka. Musiała to naprawdę mocno przeżyć. Po powrocie do naszego mieszkania Liam ułożył brunetkę w jej łóżku, a sam pojechał do domu. Ze mną został Zayn, który chciał mnie wspierać. Zjedliśmy szybką kolację i położyliśmy się spać. Nie miałam żadnego problemu z zaśnięciem, była to chyba pierwsza noc podczas której nie myślałam o tym, czy dobrze zrobiłam wiążąc się z Zaynem i zostawiając Harrego.
Wychodzę z domu. Żegnam się z Harrym namiętnym pocałunkiem, a dzieci mocno przytulam. Wchodzę do samochodu. Jadę. Po chwili znajduję się przy jakimś grobie. Kiedy przeczytałam co tam pisze moje oczy zalały się łzami. ‘’Zayn Malik zmarł. 23.12.2013roku’’ Pod informacjami i jego zdjęciem brzmiał cytat; ,,Jeśli nie mogę być z tobą, nie chcę być w ogóle’’.
Rano obudziłam się cała roztrzęsiona, na szczęście obok mnie nadal leżał Zayn. Gdy tylko zobaczyłam jego brązowe oczy wpatrujące się we mnie jak w obrazek momentalnie poczułam dziwne mrowienie w moim brzuchu, zbliżyłam się do chłopaka i namiętnie go pocałowałam.
- Cóż za miłe powitanie- zaśmiał się chłopak- mogę się tak budzić codziennie- na to dostał z poduszki w twarz, a ja już po chwili znajdowałam się w kuchni szykując śniadanie. Moim oczom ukazała się zaspana Marta, która już chciała wychodzić.
- Marta, cholera!- krzyknęłam za dziewczyną- gdzie ty idziesz?!
- Jak to gdzie?! Mój chłopak leży w szpitalu, muszę do niego jechać! – z jej oczu ponownie popłynęły łzy. A ja nie wiedziałam jak zareagować. Nie chciałam by jechała w takim stanie do szpitala, ale także nie chciałam by przeze mnie nie mogła się z nim widzieć. Na szczęście w rozwiązaniu problemu pomógł mi Zayn, który widział zaistniałą sytuację.
- A może po prostu zjesz śniadanie i wszyscy razem do niego pojedziemy OK?- jego głos mógł ukoić największy ból. Pomimo, że miał opinię złego chłopaka, chamskiego czy wrednego wcale taki nie był. Myślę nawet, że gdy odkryje się jego prawdziwe ‘’ja’’ jest najbardziej wrażliwym chłopakiem w zespole.
Po śniadaniu wszyscy szybko się ubraliśmy i wyszliśmy z domu. Zayn zamówił wcześniej taksówkę i już po chwili byliśmy w drodze do szpitala. Podczas trasy nikt się nie odzywał. Siedziałam obok Marty i Zayna. Czyli po środku. Twarz mojej siostry była blada, miałam wrażenie, że zaraz zemdleje. Nie odzywała się do nikogo, jechała zapatrzona w zakorkowane ulice Londynu. Po części ją rozumiałam i nie chciałam jej przeszkadzać w rozmyślaniach. Przytuliłam ją tylko i ucałowałam we włosy. Spojrzała tylko na mnie smutnym wzrokiem i powróciła do poprzedniej czynności. Na szczęście już po chwili byliśmy pod szpitalem. Malik zapłacił kierowcy i podziękował. Najszybciej z nas szła oczywiście Marta, gdy była coraz bliżej jego Sali na jej twarzy próbował przebić się uśmiech. Kiedy tylko weszliśmy brunetka rzuciła się Horanowi w ramiona. Widać było, że chłopak czuł się coraz lepiej. Siedział już i przeglądał swój telefon. Gdy tylko ujrzał Martę miał ochotę wyskoczyć z tego łóżka i obcałować ją ze wszystkich stron, jednak nie pozwalał mu na to stan zdrowia. Sama Marta zabroniła mu wstawać i się mocno wysilać. Cała nasza trójka siedziała wokół jego łóżka i się wygłupiała. To niemożliwe jak może zmienić się humor dzięki jednej osobie w tak radykalny sposób. Cieszyłam się, że na twarzy Marty ponownie zagościł uśmiech. Nasze wygłupy przerwała trójka chłopców, wchodzących do Sali jak do ZOO. Harry siedział na plecach Liama a Louis udawał, że jest koniem. I jak tu się z nich nie śmiać? Ich przyjaciel leży w szpitalu w dosyć ciężkim stanie a oni się świetnie bawią.
- Oooooo moje kochanie się obudziło!- Lou podbiegł do Nialla i mocno go przytulił- Kocham Cię!- krzyknął i chciał pocałować chłopaka w usta ale ten go odepchnął.
- Byłem nie przytomny przez jakiś czas a ty już zdążyłeś zmienić orientację?- zaśmiał się blondyn. No tak, cały on. Pomimo ciężkiego stanu w którym właśnie się znajdował nadal był zabawny i uwielbiał żartować. Po chwili do Sali wszedł mężczyzna ubrany na biało.
- Witam- uśmiechnął się do nas wszystkich- czy mogę prosić państwa o chwilowe opuszczenie Sali? Musimy zrobić pacjentowi kilka szybkich badań- oczywiście posłuchaliśmy polecenia lekarza i wyszliśmy na korytarz. Usiedlismy wszyscy na plastikowych krzesłach i zaczęliśmy rozmawiać. Niestety doszło do wymiany nieprzyjemnych zdań pomiędzy Zaynem a Harrym.
- I co kurwa cieszysz się?- zaczął wkurzonym tonem Hazza- cieszysz się, że to przez Ciebie Alicja nie chce za nic w świecie do mnie wrócić?! Że całkowicie skreśliłeś moje szczęście?!- mulat był widocznie zdziwiony tymi słowami, jednak po chwili namysłu odpowiedział.
- Posłuchaj Harry. Jestem z nią bo ją kocham, nie chciałem cię tym skrzywdzić, ale oboje wiemy, że to ty definitywnie zakończyłeś wasz związek. To ty wybrałeś Taylor. Nie miej do mnie pretensji o uczucia jakimi darzę Alę.- chłopak starał się być spokojny, jednak z każdym słowem było to dla niego trudniejsze. Siedziałam obok niego i pieściłam delikatnie jego ramię. Nie chciałam by doszło między nim a Harrym do nie przyjemnej sytuacji.
- Czy ty kurwa nie rozumiesz, że ona jest z Tobą tylko dlatego by zapomnieć o mnie?! Nic nie zastąpi jej mnie! Całując Cię, będzie przypominał jej się smak moich ust. Kiedy będzie wpatrywać się zachłannie w twoje tęczówki będzie tam widzieć moją roześmianą twarz. Przy nikim nie będzie tak pewnie zasypiała, nikt nie obdarzy ją takimi uczuciami jak ja. Nikt jej bardziej nie zdoła pokochać. Ale i ona, nie będzie z nikim szczęśliwsza niż ze mną- loczek mówiąc to wpatrywał się we mnie. W moich oczach zebrały się łzy, kiedy to wszystko mówił…moje wspomnienia powróciły. Czy ja kiedykolwiek zapomnę o tym chłopaku? Zdołam nie uśmiechać się na jego widok i nie myśleć przed snem? Wszystko jest chore, cały ten świat jest chory!
- Harry….przegiąłeś!- Zayn bardzo się wkurzył, wstał z krzesła i podszedł do Stylesa, który wcześniej uczynił to samo. Wyglądało na to, ze mulat chce złożyć nie przyjemny prezent na twarzy swojego kumpla.
- Zayn, kochanie nie rób tego- podeszłam do niego i delikatnie odsunęłam- wiesz, że cię kocham. Nie jestem z tobą po ty by Harry był zazdrosny. Kocham Cię- spojrzałam w jego oczy- nie zależy mi na nim- skłamałam. Tak potwornie skłamałam. Jak mogłam oszukiwać mojego chłopaka? Czułam się z tym podle. Ale przecież musiałam ich jakoś pogodzić.
- Tym razem masz szczęście- parsknął mulat i odszedł. Bez chwili namysłu udałam się za nim- gdzie idziesz?- zapytałam, gdy w końcu udało mi się dorównać kroku chłopakowi.
- Potrzebuję zaczerpnąć świeżego powietrza- spojrzał na mnie a następnie objął mnie prawą ręką.
- Czyli idziesz zapalić?- zaśmiałam się. Przecież to zaczerpnięcie powietrza właśnie na tym u niego polegało. Wypalił fajkę i wracał do domu. Tym razem będzie zapewne podobnie.
- Kochanie przecież ja nie palę!- zaśmiał się i ucałował mnie w czoło. Już po chwili byliśmy przed budynkiem. Mulat usiadł na pobliskiej ławce a z kieszeni wyjął paczkę z jego nałogiem.
- Chcesz?- wyciągnął opakowanie pełne papierosów w moją stronę. Czasami lubiłam wypalić jednego, czy dwa papierosy. Tak było i tym razem. Wyjęłam jednego i odpaliłam. Już po chwili zaciągnęłam się śmiertelnym dymem. Wygłupialiśmy się i oboje wpuszczaliśmy sobie dym do buzi. Kiedy oboje skończyliśmy wróciliśmy do szpitala. Abym nie podpadła wrzuciłam do buzi jakieś pięć gum i usiadłam ponownie na krześle. Oparłam głowę na ramię mojego ukochanego i zaczęłam zasypiać. Nie było mi to jednak pisane, gdyż lekarz wraz z pielęgniarką wyszedł z pokoju, w którym leżał Horan i pozwolili nam wejść. Niall leżał na łóżku, na nasz widok kąciki jego ust uniosły się ku górze. Marta podeszła do niego i zaczęli się namiętnie całować.
- Halo!- krzyknął Louis – my też tutaj jesteśmy-  speszeni oderwali się od siebie, natomiast cała reszta wybuchnęła głośnym śmiechem. Kiedy wszyscy się uspokoili wszyscy stwierdzili, że są głodni. Niall dostanie zaraz szpitalny obiad, gorzej z nami. Jednak mądry Lou wpadł na pomysł aby ktoś poszedł kupić obiad. Padło na mnie i Harrego. On? Serio? Musiałam iść właśnie z nim? Zapowiada się wspaniale…Czujecie ten sarkazm? Wyszłam bez słowa z Sali. Harry szybko do mnie podbiegł i szliśmy w ciszy. Żadne z nas nie miało na tyle odwagi, aby pierwsze się odezwać, zacząć jakiś temat. Dzięki temu dotarliśmy do małej knajpki, gdzie można było kupić kebaba, zapiekankę oraz wiele innych fast foodów. Zamówiliśmy kilka zapiekanek i trzy kebaby. Nie wiedzieliśmy kto co chce, więc kupiliśmy to co oboje najbardziej lubimy. Harry- zapiekanki, a ja- kebaby. Styles jak na chłopaka przystało zapłacił i wyszliśmy.
- Ymm…-zaczął niepewnie- przepraszam, za tę akcję na korytarzu. To było niestosowne- na jego twarzy malował się smutek. Wiedziałam co może czuc, chciałam go jakoś pocieszyć jednak nie wiedziałam jak.
- Harry…dlaczego zawsze przepraszasz? Pierw robisz potem myślisz. Zauważyłeś, że ostatnio tylko musisz wszystkich przepraszać?- spojrzałam na niego z lekkim oburzeniem- zrób coś, abyś nie musiał przepraszać. Zachowuj się normalnie, a nie jak jakieś dziecko patologii- może trochę przesadziłam z tym ‘dzieckiem patologii’’? Aby uniknąć kolejnych nieprzyjemnych słów przyspieszyłam kroku. Na moje szczęście już zbliżaliśmy się do szpitala. Kiedy szliśmy w kierunku Sali Nialla minęło nas wiele lekarzy szybko pędzących właśnie w jego stronę. Kiedy dotarliśmy na miejsce, nikogo nie było w Sali. Rozejrzeliśmy się wokół. Zauważyłam Zayna, który kupuje kawę w automacie. Podbiegłam czym prędzej do niego.
- Zayn gdzie wszyscy?- kiedy tylko zobaczyłam jego twarz, była ona zmoczona. Z jego oczu ciągle płynęły łzy. Nie zdarzyło się, aby Malik był w aż tak okropnym stanie- kochanie….- przytuliłam go mocno, nie wiedziałam dlaczego taki jest, ale musiałam go jakoś pocieszyć, wspomóc. W końcu chłopak otarł twarz rękawem z bluzy i zaczął….
__________________________________________________________
Hej;) I jak wam się podoba? 
Mi nie zbyt...coś ostatnio mnie wena opuściła;/
Takiego obrotu spraw się nie spodziewaliście, prawda? ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze. Są one moją motywacją do dalszego pisania! <3
KOMENTUJCIE!! ♥ ♥ ♥
Chciałam was także poprosić o wejście na tego bloga.
Skomentujcie, zaobserwujcie.
Jest was wiele więc mam nadzieję, że wejdziecie! :)
Plisss! :)