niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 40- Wielki Bad Boy zespołu, wcale nim nie był...

KONIECZNIE PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!

To co wymyślili chłopcy było naprawdę wspaniałe. Pobijało wszystko. Krótko mówiąc było to spełnienie moich marzeń. W duchu podziękowałam, że mam tak bogatych przyjaciół, którzy mogą sobie na to pozwolić. Nie byłyśmy w stanie nic na to powiedzieć. Wskoczyłyśmy im w ramiona i obcałowałyśmy po całej twarzy- oczywiście każda swojego chłopaka. Dzięki nim spełnię swoje marzenie- wycieczka do Hollywood. Nie potrafiłam nacieszyć się tym faktem. Nagle wszystkie problemy zniknęły, nie obchodziło mnie to w jaki sposób potraktowałam Taylor, ani to, że media ciągle o mnie piszą. Świat stanął w miejscu i wszystko było idealne. Musnęłam ponownie usta Malika, a ten tylko się zaśmiał. Uwielbiałam, gdy to robił. Wtedy wiedziałam, że jest szczęśliwy. Jego uśmiech był inny, wyjątkowy. Dzięki niemu wiedziałam, czy robi to szczerze, czy tylko go wymusza. Rząd ślicznych, wybielonych ząbków perfekcyjnie kontrastował z jego ciemną karnacją. Zmarszczki tworzące się przy oczach dodawały mu uroku, a roześmiane oczy… były morzem tajemnic i radości. Wielki Bad Boy zespołu, wcale nim nie był. Jedno co go z nim łączyło to nałóg- palenie. Zayn był troskliwy, kochany i namiętny. Potrafi zachować się odpowiednio w każdej sytuacji i ma ogromny szacunek dla kobiet. Szczególnie wybranki jego serca. Udało mi się wyczytać w Internecie, wypowiedź jednego z członków zespołu; ,, Najlepszym kandydatem na męża jest Zayn. Tak, właśnie ten Bad Boy. Troszczy się o swoją wybrankę i robi wszystko by ją uszczęśliwić’’. Czytałam te zdania w kółko, aż kiedyś przyłapał mnie na tym Mulat i doskonale to udowodnił. Czy potrafię wyobrazić sobie życie bez niego? Oczywiście, że nie.  Nawet gdyby los nas rozdzielił, jako parę, nadal pozostalibyśmy przyjaciółmi. Oboje jesteśmy zdania, iż prawdziwa miłość rodzi się z przyjaźni… Ale czy miłość zamieni się w przyjaźń? Wolimy się o tym nie przekonywać i cieszyć chwilą.
- Dziś wylot- zaśmiał się Liam- może tak pójdziemy się spakować?- wszyscy wstaliśmy od stołu i zapłaciliśmy rachunek. Na twarzy każdego rysowało się zadowolenie i radość. No bo w końcu jedziemy do stolicy filmów! Wskoczyłam Mulatowi ‘na barana’ i kazałam się nieść, aż do samego domu. Współczuję mu. Ten jak zwykle ukazał swoją męskość i męczył się ze mną do końca. Po dotarciu i odstawieniu mnie na kanapie usiadł okrakiem na mnie i zaczął namiętnie całować. Nie żałowaliśmy sobie uczuć. Kochałam jego zapach i sposób w jaki muskał wargami moje ciało. Usłyszeliśmy za sobą głośne ‘’Ekhmmm’’ i oderwaliśmy się od siebie. Reszta się tylko zaśmiała i przypomniała nam o pakowaniu. Chłopak, aby się popisać znów wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył na łóżku, a sam zaczął pakowanie. Postanowił spakować nas oboje. Nie miałam żadnych sprzeciwień. Nawet się cieszyłam z tego powodu, gdyż nienawidzę się pakować. Zawsze prosiłam o to siostrę, albo rodziców, ale wszyscy powtarzali ‘’twój bagaż, twój problem’’. Odetchnęłam głośno i zaśmiałam się do siebie. Chłopak spojrzał na mnie z miną typu ‘o co ci chodzi?!’, ale ja nie odpowiedziałam. Zagadałam go czymś innym.
- Kochanie- podeszłam do niego i oparłam się o jego ciemną bluzę- a na jak długo tam jedziemy?- ten odwrócił się i musnął moje usta.
- Jeszcze nie wiemy- uśmiechnął się- jak będzie co robić to zostaniemy do świąt, a jak nie to wrócimy wcześniej- pstryknął mnie w nosek i wrócił do pakowania ubrań do ciemnej walizki. Ja w tym czasie wyjęłam laptopa i załączyłam kamerkę. Uwielbiałam robić sobie na niej zdjęcia. 
Wybrałam jedno- najkorzystniejsze i wrzuciłam na twittera. Dopisałam jeszcze tylko ,,Hollywood nadchodzę! Xx’’ i wróciłam do obserwowania Malika w pakowaniu. Wyglądał komicznie biegając od pokoju do pokoju w poszukiwaniu kosmetyków czy butów. Nudziłam się tam przez ponad dwie godziny, aż w końcu oświadczył, że skończył. Położył się obok mnie udając zmęczonego. Nie wahałam się długo i zerwałam się, aby go pocałować.
Ten przytrzymał mnie w talii i pogłębił pocałunek. Jeździł swoją jedną ręką po moich plecach, a drugą obejmował moją twarz. Ja natomiast jedną ręką oplotłam jego szyję, a drugą wplotłam w ciemne, zalakierowane włosy. Oboje pożądaliśmy siebie nawzajem. Zbyt długo nie mogliśmy zostać sam na sam. Tak, aby móc zając się Tylko sobą. Niestety nie było nam dane ‘zajęcie’ się sobą, bo do pokoju wparował Harry z mokrymi włosami i przemokniętym podkoszulkiem.
- Cholera- przeklął widząc nas leżących na sobie, na łóżku- nie chciałem…- był widocznie zmieszany, nie miał pojęcia co powiedzieć. Próbowałam jakoś zareagować, ale sama nie wiedziałam jak- to ja już lepiej pójdę- wskazał za siebie i wyszedł. Zaśmialiśmy się głośno i wróciliśmy do szykowania się na samolot. Postanowiłam pójść się przebrać, gdyż teraźniejszy strój nie wyglądał najlepiej. Wyjęłam z szafy, w której nie było zbyt wiele moich ubrać, szare spodnie w panterkę i sweter pod kolor z czarnym sercem- był jednym z moich ulubionych, na głowę  założyłam czapkę przyozdobioną ćwiekami, a na to wszystko ubrałam zielony płaszczyk podszywany kożuszkiem. Buty ubrałam te które zostały- oficerki w kolorze ekri, a na bagaż podręczny wybrałam czarny plecak vintage. Pomimo różnic kolorystycznych wszystko wyglądało stylowo i gustownie- czyli tak jak chciałam. Przejechałam jeszcze tylko różowym błyszczykiem po ustach i byłam gotowa do wyjścia- tak jak wszyscy.
Wsiedliśmy do czarnego vana i pojechaliśmy w kierunku lotniska. Wszyscy siedzieli i mieli słuchawki w uszach. Oparłam głowę na ramieniu ukochanego i pogrążyłam się w rozmyślaniach…Stanowczo zbyt dużo myślę. Moje życie opiera się na myśleniu i rozważaniu decyzji. Oczy, które przed chwilą się przymykały, właśnie śledziły każdy ruch Stylesa. Pomimo tego udawania, że go nie widzę, tej całej gry… Nie potrafię wyobrazić sobie, że miałoby go zabraknąć. Może i nie rozmawiamy wiele, nie oszukujmy się, nie rozmawiamy w ogóle, to gdzieś tam w głębi potrzebuję jego obecności. Tak zaczynała się cała ta historia… Wsiadając do samolotu i słuchając Rihanny. Tak jakbym przeżywała Deja Vu, ale tym razem siedzi obok mnie chłopak i lecę do Hollywood. Ot taka tam mała różnica. Samolot usypia wszystkich, tylko nie mnie. Rozglądałam się kilkakrotnie, aż w końcu zauważyłam głęboko zamyślonego Stylesa. Jego mina? Grobowa. Zagryzłam wargę i podeszłam do niego. Było wolne miejsce, więc się przysiadłam. Trudno mi było cokolwiek powiedzieć. Siedziałam jak słup, czyli tak jak on, i wpatrywałam się w przestrzeń, która mnie otaczała. Zaciągnęłam się jego zapachem- Blue de Chanel i lekko uśmiechnęłam.
- Dlaczego siedzisz i nic nie mówisz?- z transu jakim było zaciąganie się jego perfumami, wyrwał mnie on sam. Otrząsnęłam się i lekko zaczerwieniłam. Czułam to.
- Przyszłam pogadać, ale widziałam, że masz lepsze zajęcie- próbowałam jakoś uciec od tego, ale nie dawałam rady. Chłopak tylko się zaśmiał i poprawił swoją grzywkę. Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, jego twarz momentalnie zbliżyła się do mojej. Nie chciałam by to się tak skończyło. Musiałam coś zrobić, by tego uniknąć. Zerwałam się na proste nogi i wpadłam na genialny pomysł.
- Tak właściwie to przyszłam poszukać bransoletki- schyliłam się i udałam, że czegoś szukam. Pośpiesznie zdjęłam czarną Lilou, a następnie podniosłam.- O, jest!- uśmiechnęłam się sztucznie i czym prędzej wróciłam na miejsce. ,,Idiotka’’- skarciłam się w myślach, a Styles się zaśmiał i włożył słuchawki do uszu. Szczerze mówiąc odetchnęłam z wielką ulgą. Położyłam ponownie głowę na ramieniu Malika i tym razem zasnęłam.

* Kolejny dzień*

Po wczorajszym przylocie wszyscy byli na tyle zmęczeni, aby zostać w pokojach i położyć się spać. Dziś miało zacząć się zwiedzanie, imprezowanie. Wszystko na raz. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju. Naprzeciwko nas- łóżka- na ciemnej komodzie stał telewizor plazmowy. Po obu stronach naszego miejsca do spania znajdowały się małe stoliczki nocne z ozdobnymi lampkami. Za nami i po mojej prawej stronie znajdowały się ogromne okna, przypominające przeszklone ściany. Uśmiechnęłam się lekko do siebie i wstałam, aby móc zaobserwować co znajduje się za oknem. Nasz pokój miał widok wprost na plażę, po której spacerowało mnóstwo ludzi ubranych w ciepłe swetry. Może to nie najlepsza pora na odwiedzanie miasta z plażą, ale cieszyłam się, że mogę tutaj być. Oparłam się o filar stojący tuż obok okna ( i łóżka) i wpatrywałam się przez długi czas na fale rozbijające się na brzegu. Dzieci uciekające przed nimi i rodzice, którzy nie potrafili ich upilnować. Zakochane pary, które siedziały na piasku i wpatrywały się w otchłań, a także starsi ludzie, którzy podtrzymywali się wzajemnie. Wszystko wyglądało jak z obrazka- idealnie. Poczułam za sobą ciepły oddech, odwróciłam się i ujrzałam zaspaną twarz Malika.
- Dziękuję- wyszeptałam- dziękuję Ci, Wam, za to, że mogę tutaj być. Gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tutaj, nigdy nie zobaczyłabym tylu wspaniałych miejsc, ani nie sypiała w tak bogatych apartamentach. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem wam za to wszystko wdzięczna- wtuliłam się w jego tors i tkwiłam w tym uścisku tak długo, aż chłopak odsunął mnie od siebie i delikatnie przeczesał moje włosy.
- Nie dziękuj.- tym razem złożył na moich włosach pocałunek- idź ubierz się, za chwilę schodzimy na śniadanie- wskazał na walizkę i udał się do łazienki. Powolnym ruchem wyciągnęłam z torby biały top, czarne spodnie z wysokim stanem i brązowy, wełniany sweter. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby w formie tzw. Worka, a na nogi ubrałam wiązane obcasy. Zarzuciłam jeszcze jako dodatek komin. Mulat widząc mnie gotową uśmiechnął się i wskazał mi drzwi do łazienki. Udałam się tam i zrobiłam poranną toaletkę twarzy. Włosy spięłam w wysokiego koka, a na oczach dla odmiany narysowałam kreski. Wszystko zajęło mi ponad godzinkę, ale chłopak jakoś to zniósł. Wyszliśmy z pokoju i prześlijmy do wielkiego salonu, gdzie wszyscy siedzieli na szarej, półokrągłej sofie. Przed nią był ustawiony skórzany stolik, a wokół niego trzy małe pufy. Całe pomieszczenie było w kolorach szarości i czerwieni. Tak jak w naszej sypialni okna były przeszklone, ale tym razem przyozdobione szarymi zasłonami. Rozejrzałam się kilkakrotnie i pociągnęłam wszystkich za sobą. Zeszliśmy potężnymi, kręconymi schodami w dół. Każdy krok robiłam starannie, aby nie uszkodzić białej powłoki. Tak jak nasza sypialnia wszystko tutaj było w kolorach bieli i czerwieni. Byłam pod ogromnym wrażeniem.
Na śniadanie, w równie pięknej stołówce, zjadłam nie wiele, gdyż bolał mnie brzuch. Po nim nie wracaliśmy już do apartamentu, tylko poszliśmy prosto na miasto. Chodziliśmy tam właściwie bez celu, wygłupiając się i robiąc śmieszne zdjęcia. Spotkali tutaj także wiele swoich fanów i jak na nich przystało pozowali z nimi do zdjęć. Nadeszła pora obiadu, który postanowiliśmy zjeść w KFC. Chłopcy błagali abyśmy poszli do jakiejś restauracji, ale my uparcie chciałyśmy pojeść w tej knajpce. Brakowało mi Fast foodów. Może i chłopcy nas rozpieszczali, ale my chcemy im pokazać jak to jest gdy jedzie się na wakacje po to by się zabawić a nie jadać w drogich lokalach.
- Nie jedz tego!- ostrzegł Louis, Styles’a, który właśnie próbował zjeść ‘’krowi tyłek’’- to Cię zabije, mężu ty mój!- wszyscy parsknęliśmy głośnym śmiechem.
- Louis, idioto to jest kurczak!- do dyskusji dołączył się Niall, a już po chwili kłócili się o to czyje to mięso. W tym czasie poszłam po napój, bo wcześniejszy wypił mi Malik. Nalałam i o mało co nie wpadłabym na Stylesa. ‘’To nie żadne De Ja Vu, tylko czysty przypadek’’- powtarzałam sobie w myślach wracając do reszty. Po posiłku udaliśmy się na aleję gwiazd, gdzie robiliśmy zdjęcia z każdą gwiazdą. Louis i Harry położyli się obok gwiazdy Marlin Monroe i ‘objęli’ je w serce.  Oczywiście uwieczniliśmy to zdjęciem, które jak prawie każde inne pojawiło się na instagramie. Razem z Martą chodziłyśmy i prosiłyśmy chłopaków, aby zabrali nas na panoramę słynnego napisu ‘’Hollywood’’. Po długich ‘męczarniach’ zgodzili się. Zamiast robić sobie z tym zdjęcia woleliśmy zaśpiewać piosenkę chłopaków Kiss You, dzięki czemu zebrała się wokół nas nie mała grupka ludzi. Większość młodych dziewczyn śpiewała razem z nami, a kilka innych nagrywało to wszystko. Po skończonym ‘cyrku’ wróciliśmy do hotelu, aby przebrać się w cieplejsze stroje i iść na spacer po plaży.

* Dwa dni później*

Wczoraj wynajęliśmy jacht i wszyscy razem na nim wypoczywaliśmy. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że paparazzi nas nakryło i zrobiło mnóstwo zdjęć. Pewnie będziemy na łamach gazet. Ciekawe co tym razem wymyślą na nasz temat…
Weszłam do kolejnego sklepu i wybrałam prezent dla Marty. Kupiłam jej nowe Ray Bany przeciw słoneczne i bransoletkę Lilou z jej imieniem. Miałam już prezent dla każdego, więc mogłam spokojnie wracać do hotelu. Zżerała mnie ciekawość kto co dla mnie kupił i czy będę pierwsza, a może ostatnia w apartamencie? Przechadzałam się uliczkami tego wspaniałego i wiecznie słonecznego miasta podziwiając rosnące palmy i wysokie budynki. Było tutaj wszystko czego mogłoby się zapragnąć. Chciałabym tutaj zamieszkać. Tak ze swoim mężem i małą gromadką dzieci. Wynajmować mieszkanie w jednym z wieżowców i mieć mnóstwo pieniędzy… No cóż, pomarzyć każdy może. Włożyłam kartę do drzwi i weszłam do pomieszczenia. Zaskoczył mnie fakt, iż Harry- ten, który kocha zakupy i Liam- największy zakupoholik zespołu, byli już w pokoju. Skierowałam się do sypialni, aby wszystko upchać do walizki i przebrałam się. Tym razem na podróż postanowiłam ubrać coś wygodniejszego. Wybrałam legginsy w biało- czarne pasy, czarny top, a na nogi czarne conversy za kostkę. Włosy jak zwykle rozpuściłam i naniosłam tusz na rzęsy. Skierowałam się w kierunku salonu, gdzie byli już wszyscy w komplecie. Zjedliśmy jeszcze tylko sushi, które przyniósł Niall z Martą i poszliśmy po walizki. Trudno nam było rozstawać się z tym miejscem, gdyż dopiero co przyjechaliśmy. Ale cóż, święta wzywają.
Chłopcy znieśli wszystkie walizki, a ja wraz z siostrą czekałyśmy już w czarnym samochodzie. Czy kiedykolwiek coś się między nami zmieniło? Zastanawia mnie dlaczego dziewczyna teraz siedzi i nic nie mówi… Także nie miałam odwagi by się do niej odezwać, a przecież nawet się nie pokłóciłyśmy. Poprawiałam swoje włosy i nakładałam na usta błyszczyk. Dziewczyna lustrowała mnie wzrokiem, czułam to. I było bardzo niekomfortowo.
- Ala…- zaczęła nie pewnie- po co to robisz?- spojrzałam na nią zaskoczona i delikatnie przygryzłam wargę, aby poczuć truskawkowy smak.
- Że niby co?- wykrzywiłam dziwnie twarz i czekałam na odpowiedź z lekkim poddenerowwaniem.
- Dlaczego ciągle wpatrujesz się w Styles’a? Po co spędzasz z nim tyle czasu? Kim on w końcu dla Ciebie jest?
- Kochana nie powinnaś interesować się nie swoimi sprawami- uśmiechnęłam się do niej złośliwie i już miałam nakładać słuchawki na uszy, gdy usłyszałam cichy szept.
- No jasne, bo moimi nikt się nie zainteresuje.- spuściła wzrok, a z jej oczu spłynęła pojedyncza łza.
- A więc słucham?- westchnęłam głośno i sztucznie się do niej uśmiechnęłam. Byłam naprawdę ciekawa co dla niej stanowi ten ogromny problem. W porównaniu z moimi będzie to pewnie jakaś błahostka, ale wiem, że potrzebuje ona wysłuchania. Siedziałam i bawiłam się sznurkiem spodni, który był stanowczo za długi. Cisza panująca między nami była dziwna. Wyczekiwałam odpowiedzi dziewczyny, ale się nie doczekałam. Chłopcy wpadli całą gromadą do vana i zajęli miejsca obok nas. Na moje szczęście Zayn usiadł obok mnie, a Harry- jego nawet nie widziałam. Oparłam się o ramię mulata i założyłam słuchawki. Czułam jak delikatnie jeździ swoimi chłodnymi rękami po moich policzkach i co jakiś czas całuje włosy. Uśmiechałam się pod nosem, gdy to robił, a on tylko mnie czasami łaskotał. Spojrzałam w kierunku Marty, która nie siedziała obok Niall’a. Zastanawia mnie dlaczego. Czyżby się posprzeczali? A może nawet zerwali? Czy to była ta sprawa o której brunetka chciała ze mną rozmawiać? Starałam nie zaprzątać sobie tym głowy, ale nie potrafiłam. Ucieszyła mnie wieść, iż jesteśmy już na lotnisku. Chwyciłam dłoń mulata i udałam się z nim w kierunku odprawy. Czekając w kolejce zawiesiłam swoje ręce na jego szyi i delikatnie muskałam ustami jego obojczyki. Wystawały tak mocno, można było o nie się złapać. Kochałam takie. Przejechałam kilkakrotnie po jego tatuażu ze skrzydłami i mocno odznaczającymi się, czerwonymi ustami. Wyglądał prześlicznie w połączeniu z jego karnacją. W samolocie usiadłam bok niego i Harry’ego. Wszyscy wdaliśmy się w dyskusję na temat ich trasy koncertowej, która zaczyna się już po nowym roku.
- Jeśli chcesz możesz jechać z nami- zaproponował loczek. Spojrzałam na niego ze śmiechem i dodałam
- A kto zda maturę? Bo ty raczej nie- pokazałam mu język i delikatnie szturchnęłam. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, a gdy chciałam odezwać się do Zayn’a ujrzałam, że ten zasnął. Wyciągnęłam pośpiesznie telefon i zrobiłam mu zdjęcie. Nie chciałam dodawać go na żadną stronę internetową, ale Harry wyrwał mi telefon i zrobił to za mnie.- Za karę siadasz przede mną i robię Ci fryzurę- poruszyłam śmiesznie brwiami, a ten złapał się za swoją czuprynę.
- Błagam daruj. Wszystko ale nie moje ukochane włosy.- udawał smutnego, a może naprawdę taki był? Zaciskał mocno wargi, ale ja zrzuciłam go z fotela i kazałam usiąść przed moją postacią. Wyjęłam z bagażu podręcznego żel, lakier i kilka innych potrzebnych rzeczy.
- Więcej lakieru nie szło na nie dać?- denerwowałam się, gdy nie dało się rozczesać jego ‘pięknych’ i ‘bujnych’ włosów. Męczyłam się z nimi sporo czasu, a gdy Zayn się przebudził i ujrzał moje dzieło chciał wybuchnąć głośnym śmiechem, ale stanowczo mu zabroniłam. Po skończonej pracy, kazałam odwrócić się chłopakowi i zrobiłam mu zdjęcie.
- Masz- wręczyłam mu telefon i puściłam oczko.
- Coś ty kobieto ze mną zrobiła?!- krzyknął na cały regulator Styles. Stewardessa przyszła uspokoić chłopaka i rozkazała usiąść mu na swoim miejscu, gdyż za chwile lądujemy. – Daj mi jakąś czapkę- rozkazał brunet, ale go zignorowałam. Zachowywałam się jak gdyby nigdy nic, a ten z każdą chwilą stawał się bardziej czerwony. W końcu Louis się nad nim ulitował i dał mu swoją czapkę. Harry skoczył mu na kolana i zaczął coś do niego szeptać, po chwili oboje głośno się roześmiali. Chłopak założył czapkę i zadowolony z siebie wrócił na miejsce.
- Jeszcze się odegram- pogroził mi palcem, ale Malik od razu zareagował.
- Ei, ty! To jest moja dziewczyna i nie waż się jej dotykać! Tylko ja mogę!- cały samolot się zaśmiał, a my jak gdyby nigdy nic zapięliśmy pasy. Po wylądowaniu wysiedliśmy pośpiesznie z samolotu i przepychając się przez tłumy fanek dotarliśmy do samochodu, którym przyjechał po nas kierowca chłopców. Rozgościliśmy się w nim jedząc chipsy, pijąc colę. Czyli wszystko to, co lubiliśmy najbardziej.

* 23 Grudnia*

Obudziłam się w ramionach Malika, cała zaspana rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam za okno, a tam śnieg padał, jak jeszcze nigdy. Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że już jutro Wigilia. Pierwsza Wigilia, którą spędzę wraz z rodziną Malika. Mimo swojego pochodzenia postanowili obchodzić wszystkie chrześcijańskie święta. Przypomniałam sobie także o urodzinach Tomlinsona, to dlatego od tego czasu, gdy Liam zaproponował święta w swoich rodzinnych domach był widocznie smutny. Napisałam szybko sms-a do Niall’a, Liam’a, Harry’ego i Marty o tej samej treści: ,, Ei! Jutro urodziny Tomma. Może jakaś imprezka? Dziś w klubie? Co w na to? Jakoś trzeba to zorganizować! xx’’ Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, gdyż wszyscy, do których napisałam wpadli do mojej sypialni. Zdezorientowany i rozespany mulat przetarł oczy i prześledził każdego wzrokiem.
- A więc może zróbmy tak- zaczął Harry- ja pojadę do klubu, załatwię rezerwację, Ty- wskazał na mnie- załatwisz tort, Niall i Marta, goście.
- Mam jeszcze jeden pomysl- odezwał się Zayn- zafundujmy mu  tatuaż- pamiętacie? Zawsze bał się ptaków… może tatuaż, ptak? – wszyscy przytaknęliśmy i umówiliśmy się, aby każdy był już w klubie o dziewiętnastej.
- Liam- zwróciłam się do chłopaka, który jako ostatni wychodził- będziesz mi potrzebny- puściłam mu oczko i zaprosiłam z powrotem do pokoju- chciałabym aby ten tort był wyjątkowy, a końcu to jego dwudzieste pierwsze urodziny… Upieczemy go razem, ok?- wyczekiwałam z niecierpliwością jego odpowiedzi, aż w końcu się zgodził. Szatyn zaproponował, abyśmy zrobili to w jego mieszkaniu, gdyż, Lou nie może tego widzieć. Zszokowała mnie wiadomość, że Li ma mieszkanie. Przecież i tak wszyscy mieszkamy w potężnej willi, więc po co mu do szczęścia jeszcze mieszkanie? No, ale nie ma się co dziwić w końcu to tatuś zespołu, zawsze myśli na zapas. Umówiłam się z nim na parterze, a sama pośpiesznie udałam się do łazienki, wykonałam makijaż i w samej bieliźnie wybiegłam po ubrania.
- Kochanie, wyglądasz zniewalająco- zaczął Zayn, całując moje usta.
- I nie mam czasu- wyswobodziłam się z jego uścisku i podeszłam do szafy.
Założyłam czarne rurki, tego samego koloru t-shirt i białą kurtkę. Do tego wybrałam czarne szpilki i biała torebkę. Włosy spięłam w wysokiego koka. Musnęłam usta mulata i zbiegłam do Liam’a. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach i udaliśmy się do jego samochodu. Odpalił czarnego mercedesa i odjechaliśmy z piskiem opon. Nie trwało długo, a już staliśmy pod centrum handlowym.
- No to pierw ubrania- zarządził Liam. Mogłam się tego po nim spodziewać, w końcu kocha zakupy, a na każdą imprezę musi mieć coś nowego.
- Męczysz- zaśmiałam się. Skierowaliśmy się do pierwszego sklepu, potem następnego i następnego. Aż w końcu nie potrafiliśmy unieść swoich bagaży. W centrum właśnie były wyprzedaże, więc szkoda było zmarnować taką okazję. Obkupiłam się we wszystkim. Od skarpetek po kurtki zimowe i czapki. Liam nie pozostawał mi dłużny i kupił chyba nawet więcej. Na sam koniec weszliśmy do Almy i zrobiliśmy w niej zakupy. Kupiliśmy to co uważaliśmy za potrzebne i wyszliśmy. Z wszystkimi zakupami udaliśmy się z powrotem do samochodu i do mieszkania Payne’a. Rozpakowaliśmy z toreb zakupy- spożywcze i zabraliśmy się za pieczenie. Przebrałam się w bluzkę chłopaka, aby nie pobrudzić sobie swojej i wsypałam wszystkie składniki do miski. Postanowiłam upiec trzypoziomowy, czekoladowy tort, na szczycie którego będzie siedziała postać Louisa. Liam pojechał właśnie do cukierni zamówić takie ‘coś’ i do tego imię i wiek Tomma. Było trudno poradzić sobie samej z poziomami i układaniem tego i idealną ‘piramidkę’, ale po długich staraniach się udało. Oblałam wszystko mleczną czekoladą, a w niektóre miejsca ‘przykleiłam’ czekoladowe krążki. Liam przywiózł wszystko i jeszcze kilka innych ‘gadżetów’. Z jego pomocą wszystko przyozdobiłam i dokończyłam. Aż w końcu po kilku godzinach ciężkiej pracy, wszystko było gotowe. Tort prezentował się wspaniale. Włożyliśmy go do lodówki i zaczęliśmy przygotowania do imprezy. Nie musiałam nawet jechać do domu, gdyż kupiłam sobie wszystko co potrzebne.
-Liaaaaam!-krzyknęłam, a chłopak po chwili znajdował się obok mnie.
- Co się kochana stało?- zapytał z przerażeniem.
- Nie wiem co mam sobie ubrać- usiadłam i udałam, że płaczę. Ten się tylko zaśmiał, a ja wskazałam mu dwie sukienki. Białą i brzoskwiniową.- do białej założę futerko, a do brzoskwiniowej czarny płaszczyk…- mówiłam załamana.
- Nie chciałbym być dziewczyną- zaśmiał się głośno- jeśli chcesz wyglądać jak królowa imprezy zdecydowanie wybrałbym białą, do tego kożuszek i różowa torebka w serce- odpowiedział po chwili zamyślenia- ale jeśli chcesz wyglądać modnie i naturalnie wybrałbym brzoskwiniową.- posłał mi słodki uśmiech.
- A gdybyś miał ty wybierać, to co byś wziął?
- Białą- odparł bez najmniejszego zastanowienia i odszedł. ‘’Brzoskwiniową założę jutro’’ pomyślałam i udałam się do łazienki. Włosy nadal miałam spięte w koka, ale trochę go ‘ulepszyłam’. Makijaż wyostrzyłam a na swoje ciało nałożyłam białą, rozkloszowaną w dole sukienkę. Do kożuszka, który okrywał moje obojczyki przypięłam różową broszkę. Wyszłam z łazienki i porwałam torebkę w kształcie serca. Włożyłam do niej cztery najważniejsze rzeczy: błyszczyk, telefon, chusteczki i aparat. Ubrałam jeszcze tylko czarne szpilki, które były stanowczo za wysokie i płaszczyk w tym samym kolorze. Czekałam dłuższą chwilę na Liam’a, który postawił na elegancję- czarny garnitur, biała koszula i muszka. Uśmiechnęłam się do niego i przepuściłam w drzwiach, gdyż ten niósł tort. Zakluczyłam drzwi i udałam się do samochodu. Tort wylądował na moich kolanach, aby się nie przewrócił i ruszyliśmy w drogę. Podjechaliśmy pod adres, który Harry wcześniej nam wysłał. Naszym  oczom ukazał się wielki i chyba najbardziej znany klub w Londynie. Wszędzie było mnóstwo balonów, a do wejścia prowadził krótki, czerwony dywan. Hazza naprawdę się postarał. Weszliśmy do niego, muzyka już głośno grała. Okazało się, że Styles zorganizował to tak, aby tylko zaproszeni goście mogli wejść. Nie było ich więcej niż czterdzieści. Sala była przedzielona na pół. Po jednej stronie jedzenie, barek, a po drugiej parkiet do tańczenia. Honorowe miejsce miał zająć tort Louisa i on sam. W oczy rzucał się ogromny czerwony tron, nad którym wisiał napis ‘’King of music’’. Nie daleko dało zauważyć się mały stoliczek, a nad nim napis ‘’Studio tatuaży’’. Zdziwiłam się, że Zayn’owi udało się to załatwić. Wszyscy już byli, oprócz Louisa. Po chwili zgasły wszystkie światła, a mała lampka oświeciła drzwi. Ukazał się w nich nasz Louis, a u jego boku wysoka brunetka z falowanymi włosami. Wszyscy lekko się zaskoczyli, gdyż byliśmy pewni, że będzie tam Alison… A to nie była ona. 
Staraliśmy się tego nie okazać i na sam początek zaśpiewaliśmy mu Happy Birthaday. Liam, Harry i Lou ustawili się do zdjęcia z tortem, które zrobiła Marta. Wiele osób jeszcze chciało to zdjęcie, gdyż wszystkim spodobał się mój wyrób, jednak nie było na to czasu- Louis był głodny. Wziął łyżkę i zaczął jeść tort. Po chwili wpadł na ‘idealny’ pomysł. Oderwał swoja postać z tortu i zaczął zjadać kolejno jej części ciała. Wszyscy się doskonale bawili i robili zdjęcia.
Impreza trwała w najlepsze, a wszyscy byli już mocno wstawieni. Nowa wybranka Louisa- Eleanor doskonale się bawiła w jego towarzystwie. Chłopcy byli bardzo zdziwieni tym, że Tomlinson przyprowadził ją ze sobą, bez żadnego uprzedzenia. Para nie oszczędzała sobie uczuć i w każdej możliwej chwili obdarowywali siebie pocałunkami. Nikt nie mówił już wyrazie, ani nie potrafił tańczyć. Kochające się pary w łazienkach i wyginające dziewczyny na parkietach. Wszystko to zaszło odrobinkę za daleko, ale żadne z nas nad tym nie panowało. Usiadłam w jednej z loży i kołysałam na wszystkie strony. Nagle ktoś do mnie podszedł…

_______________________________________________________________________

Hej!
Przepraszam, że dodaję dopiero dziś- problemy prywatne. 
Są dwie poważne sprawy.
1. komentarze- ludzie?! Co się z wami dzieje? Było 90 komentarzy, a pod ostatnim jest zaledwie 37...:(
Może mi to ktoś wytłumaczyć?
2. Jeśli wam przeszkadza sposób w jaki dodaję rozdziały- proszę bardzo mogę zawiesić bloga i napisać wszystko do końca...może wrócić pod koniec wakacji. Tego chcecie?
Są wakacje, ja mam sporo problemów... nie potraficie tego zrozumieć? 
Jest to kierowane głównie do Anonima, który ma pretensje do mnie...:)
Muszę przyznać, że naprawdę się zawiodłam... :(
Co do waszych blogów, komentuję na tyle na ile mam czas. Staram się:) 
Mam nadzieję, że wybaczycie.
I uwaga
NIE WIEM KIEDY POJAWI SIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
Wygląda na to, że nie mogę wam pisać, że dodam za tydzień, czy w jaki dzień, bo jak się nie wyrabiam to jet źle... 
A więc od dziś już tak nie będzie;)
Przypominam o wysyłaniu reklam! :)
Całuski! xx


KONKURS

Ze względu, że opowiadanie dobiega końca postanowiłam zorganizować kolejny nabór do polecanych:) 

PROSTE ZASADY:
1. ZGŁOSZENIA ZOSTAWIAJCIE W ZAKŁADCE "KONKURS"
2. Każdy może zostawić tylko JEDEN link. 
3. Jeśli chcecie- za co będę wdzięczna- możecie zostawić krótki opis bloga. 
4. Zgłoszenia do: 30.06.2013
5. Ogłoszenie wyników nastąpi do 06.07.2013


Z pośród blogów wybiorę PIĘĆ, które najbardziej mi się spodobają i pojawią się one na stronie głównej bloga:) 
Jeśli trzeba będzie- będzie zbyt mało zgłoszeń- przedłużę termin:)



Na sam koniec takie małe 'coś' ode mnie. Zastanawiam się nad tym, czy nie zrobić konkursu, gdzie nagrodą byłaby książka ,,Życie w One Direction- Siła Marzeń''. Musiałabym poznać na ten temat WASZĄ opinię:) No i jak myślicie jakie zadanie? Może konkurs wiedzy na temat tego bloga? :)


piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 39- Przepraszam za to, że jestem. Za to, że żyję.

KOMENTUJCIE! <3 ♥
Koniecznie wejdźcie do zakładki KONKURS! :)
____________________________________________________________
Jak śmiała przyjść do nas o tej porze? Widząc jej szpakowatą twarz przełknęłam głośno ślinę i już miałam się kierować na schody, gdy usłyszałam jej zapłakany głos. Pomimo nienawiści jaką ją darzyłam, było mi jej w tym momencie szkoda.
- Mój dom…- otarła lewy policzek z ciemnego, a raczej czarnego płynu i starała się uspokoić- on…spłonął- widziałam jak Louis przewraca oczami na co się zaśmiałam. Harry nadal nie wychodził z naszego ‘ukrycia’ tylko czekał. Nie mam pojęcia na co. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem i powiedział bezgłośne ‘Przepraszam’. Zastanawia mnie jedno- za co? Dlaczego on mnie przeprasza? Przecież nic nie zrobił, prawda? Starałam nie odrywać się wzroku od podłogi , co okazało się trudniejsze niż przypuszczałam.
- No idź do niej- powiedziałam w końcu, widząc jak zielonooki się męczy. Sama się zastanawiam dlaczego to powiedziałam. Moją i jego osobę już nic nie łączy. Może oprócz tego, że razem mieszkamy, jesteśmy swoimi eks i może miałam z nim dziecko… Tak, to nic. Odetchnęłam głęboko, gdy ten przytulił postać blondynki. Oparłam głowę na ramieniu Zayn’a i czekałam. Czekałam, aż wszystko się wyjaśni. Moje oczy były z każdą sekundą cięższe, a dźwięki dobiegające z mieszkania zanikały. Zasypiałam.

* Perspektywa Harry’ego*

Co ona tutaj robi?!- było to pierwsze co przeszło mi przez myśl. Powiedziałem jej wyraźnie, że ma nie wtrącać się w moje życie. Dałem jej to czego chciała. Oddałem swój samochód, ogłosiłem w mediach, że to z jej powodu się rozstaliśmy. Robiłem wszystko tak jak chciała. Byłem jak jej podwładny. A teraz? Teraz stoję jak bezbronne dziecko i nie wiem co powiedzieć. Może mi tak wiele zrobić. Przez nią moje marzenia legły w gruzach. To ona była powodem rozstania z Alą. Jest jak… jak czarna chmura, która nie chce się przesunąć, gdyż brakuje wiatru. Podszedłem to niej i zmierzyłem ją od dołu do góry. Złość rozpierała moje ciało. Jak mogłem być  tak ślepy i się z nią zadawać?
- Po co tutaj przyszłaś? Myślisz, że to, że nie masz teraz gdzie mieszkać jakoś na mnie wpłynie? Co ty sobie myślałaś? Że przyjmę Cię gościnnie i może jeszcze przytulę na przywitanie?! Kobieto zniszczyłaś całe moje życie, przez Ciebie nie mam szans na miłość, wszyscy mnie nienawidzą. Jesteś zerem. W moich oczach jesteś skończona, rozumiesz?!- mówiłem wszystko jak było. To co leżało mi na sercu było mówione Tu i Teraz- I co? Nic nie mówisz? A no, zapomniałem. Przecież ty kochasz pisać piosenki o tym jak to Cię ktoś bardzo zranił. Proszę- podszedłem do stolika, wziąłem kartkę i leżący tam długopis- masz. Pisz. Wyżyj się- zacisnąłem mocniej zęby i spojrzałem na jej zapłakaną twarz- Nie kocham Cię- słowa wypowiedziane na wiatr, słowa które były beznamiętne. Wszystko działo się szybko. Zbyt szybko jak dla mnie. Jej twarz. To jak łkała. Nie wymagała ode mnie nic, tylko schronienia. W końcu łączyło nas tak wiele. Wiedziała o mnie wszystko, a ja ją tak zbywałem. Może faktycznie oszukuję sam siebie? Może ona ma racje? Powinniśmy być razem...Sam nie wiem. Byłem na siebie zły. Karciłem siebie za tak potworne potraktowanie jej osoby.
- Przepraszam- wyszeptała- za to że jestem. Za to, że żyję. Powinnam zginąć w tym pożarze. Przynajmniej wszyscy byliby szczęśliwi. Zniknę z twojego życia. Obiecuję, zrobię to. Ale pozwól mi…tę ostatnią noc. Chcę poczuć twoje ciepło, nie potrafię bez Ciebie normalnie funkcjonować. W każdym odłamku szkła, w każdych oczach…widzę Ciebie. Przepraszam.- stała nadal nie ruchoma. Odwróciłem się, aby zobaczyć co robi prawdziwy sens mojego życia, ale okazało się, że ta zasnęła, a Zayn właśnie wnosił ją na górę.
- Wejdź- dało się wyczuć w moim głosie zrezygnowanie. Poddałem się. Nie potrafię być tak zimnym i podłym dupkiem. Zależy mi na niej.- możesz spać u mnie- wskazałem jej ręką na schody, a następnie sam po nich wszedłem. Odwróciłem się jeszcze w kierunku chłopaków i ujrzałem tam spojrzenia, z których nie dało się nic wyczytać. Z mojej nie uwagi stłukłem wazon, który zdobił hol. Przeszedłem nad nim i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Już miałem rzucić się na łóżko, gdy przypomniałem sobie o tym, że blondynka w nim jest.
- Połóż się obok mnie, nie gryzę- wskazała na miejsce pokryte białą, puchową kołdrą. Sama siedziała na brzegu ocierając łzy. – Naprawdę przepraszam- wyszeptała. Nie potrafiłem dłużej patrzeć na to jak cierpi. Usiadłem obok niej i delikatnie musnąłem jej szyję.
- Nie przepraszaj. – tylko to byłem w stanie powiedzieć. Byłem pochłonięty całowaniem jej, teraz już, pół nagiego ciała- po prostu to zakończmy- oderwałem się od niej, uświadamiając sobie co robię. Zachowuję się jak rozpieszczony bachor, który ma to co chce. Jej usta nie były tak pełne jak usta Ali, jej ciało było jak deska. Nie potrafiłem się zaangażować. Jej oczy… nie mogłem się w nich zatopić. Były zbyt łatwe. Wyczytywałem z nich wszystko. Ona była zbyt łatwa.
- To co robimy jest złe- położyłem się obok, okrywając kocem- zapomnijmy o tym. Nigdy nie będzie Nas. Przykro mi. Nie potrafię o niej zapomnieć- już miałem odwrócić się do niej plecami, gdy ta zgrabnym ruchem położyła dłoń na mojej nagiej klatce piersiowej.

- Spójrz na siebie, Harry. Kochasz dziewczynę, ale ona woli twojego przyjaciela. Chcesz, ale nagle przestajesz mnie całować. Co się z Tobą dzieje? Przykro mi to mówić, ale…staczasz się.- odwróciła się w przeciwnym kierunku, zgasiła lampkę- Dobranoc- powiedziała prawie bezgłośnie, a w pokoju zapanowała głucha cisza. Co to miało znaczyć? Jak ona mogła powiedzieć coś takiego? Czy to ja przychodzę do czyjegoś domu i błagam o nocleg, mając na swoim koncie setki tysięcy dolarów? Może i w pewnym sensie miała rację. Kocham dziewczynę, która jest z moim przyjacielem, ale to nie tylko moja wina, ale też jej. Nie mogę sobie wyobrazić jak mogłem  się z nią przespać? Wszystko to jest chore. Chaos, który panuje w mojej głowie…mam ochotę uciec stąd i nigdy nie wrócić.

~Ranek~

- Nie dotykaj mnie- wysyczałem czując jak dziewczyna przejeżdża swoją wychudzoną dłonią po moich plecach.
- Ja…- oderwała rękę i pośpiesznie wstała- chciałam Cię przeprosić za to co wczoraj powiedziałam. Nie powinnam się w ten sposób zachować. Czy między nami może być dobrze?- odwróciła się w moją stronę i ‘wlepiła’ swoje błękitne oczy w motyla, który zdobił moją klatkę piersiową.
- Nie- mój głos jak zwykle rano był zachrypnięty, nie lubiłem tego- pomiędzy nami nigdy nic nie będzie, wszystko skończone. Proszę, nie nazywaj się moją koleżanką. Dla mnie jesteś nikim- wstałem i udałem się do łazienki. Zimny prysznic, tego najbardziej mi potrzeba.
Stałem tak i wpatrywałem się w krople wody, spływające po moim nagim ciele. ,,Oj Harry, chyba czas zacząć chodzić na siłownię’’ zaśmiałem się w myślach, widząc swoje niezbyt dobrze zbudowane mięśnie brzucha, czy nóg. Zanim jeszcze rozstałem się z Alicją chciałem wyglądać dla niej jak najlepiej. Chodziłem dwa razy w tygodniu do fryzjera, moim drugim domem była siłownia. To dzięki niej wspiąłem się na górę, zacząłem o siebie dbać. Ona zawsze chodziła ze mną na zakupy i wybierała najwspanialsze ubrania świata. A teraz? Teraz wyglądam jak bym nie widział fryzjera od miesięcy- co jest w zasadzie prawdą, o siłowni nie ma mowy, a ubrania? One są dla mnie najmniej istotne. Nawet nie pamiętam kiedy miałem na sobie coś innego niż biały T-shirt i czarne, obcisłe rurki. Wszyscy uważają, że to wspaniałe…nie przejmuję się opinią innych, noszę najprostsze zestawy a i tak wyglądam ‘bosko’. Gorszego kłamstwa nie słyszałem…
- Harry!- usłyszałem głos zza drzwi, wiedziałem kto to może być. Panna Swift.
- Czego?!- krzyknąłem podenerwowany- czy już człowiek nie może spokojnie wykąpać się we własnym domu?!
- Przepraszam, ja chciałam tylko powiadomić Cię, że za piętnaście minut macie próbę- co?! Jaką próbę. Ja kiedyś go zabiję. Czy to zawsze musi być w najmniej oczekiwanym momencie?!
- Dobra, a teraz sobie już wyjdź z mojego pokoju!- odkrzyknąłem ostatni raz i o mały włos nie poślizgnąłbym się na mokrych kafelkach.

* Perspektywa Alicji*

Czy moje życie kiedykolwiek będzie normalne? Wszystko zaczynało się układać, ale musiała zjawić się ona- Taylor. Czego ona znów chce? Może stwierdziła, że musi rozbić mi kolejny związek? No bo mało przecież namieszała w moim życiu. Zbyt mało nocy nie przespałam myśląc o tym, co ona i on teraz robią. Tym razem nie będzie tak łatwo. Kocham go i nie pozwolę, aby ona zawładnęła jego sercem.
- Ala, kochanie śpisz?- usłyszałam nad swoim uchem i poczułam jak ktoś delikatnie muska moją szyję.
- Nie, już nie- zaśmiałam się i odwróciłam w jego stronę. Uwielbiałam patrzeć w jego czekoladowe oczy. Były pełne radosnych iskierek i pożądania. Wiedziałam, że chciałby mnie tylko dla siebie…no cóż, ja jego też, ale taka cena sławy.
- Przykro mi to mówić, ale będziesz musiała zostać sama z Taylor- był wyraźnie spięty, gdy to mówił. Nie dziwię się mu. Ona jest moim wrogiem numer jeden- mamy z chłopakami próbę, a wieczorem występ na gali- cmoknął mnie w usta i dodał- na którą oficjalnie Cię zapraszam.- Wcześniej chyba nie mógł mnie o tym poinformować. Zerwałam się szybko z łóżka i wykonałam poranną toaletę. Na samą myśl o tym, że będę miała spędzić ten dzień z blondynką, coś skręcało mnie w żołądku. Właśnie w tej chwili żałuję, że nie chodzę do szkoły. Genialni chłopcy wpadli na to, abym miała raz w tygodniu nauczanie domowe. Możecie wyobrazić sobie jak ono wygląda w ich towarzystwie… Spojrzałam jeszcze na zegarek i zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie.
- My już wychodzimy- zakomunikował Louis, jakby nikt nie potrafił się tego domyślić. Pozostawili po sobie nie mały bałagan. Jak to oni. Zmierzyłam ponownie postać Swift i obrzuciłam ją spojrzeniem, które nie było zbyt miłe. Marta uśmiechnęła się widząc moje zachowanie i podeszła do mnie. Pożegnała się z Niallem słodkim całusem, zresztą uczyniłam to samo z Zaynem. Zakluczyłam jeszcze tylko drzwi i skierowałam się do kuchni, aby dokończyć posiłek.
- To jakie plany na dziś?- odezwał się ‘szpak’ zjadając ostatni kęs kanapki z dżemem.
- Na pewno nic związane z Tobą- posłałam jej szyderczy uśmiech i wróciłam do rozmowy z Martą o tym, co założyć na galę. Obie zdecydowałyśmy pójść do galerii.
Po włożeniu do zmywarki i ogarnięciu całego bałaganu, mogłyśmy spokojnie wyjść na miasto.
- Posłuchaj blondyneczko- skierowałam się do dziewczyny siedzącej na kanapie i oglądającej coś w telewizji- to, że teraz tutaj jesteś to jest łaska chłopców. Tylko, wiesz jak by Ci to powiedzieć… to nie tylko ich dom- zamrugałam kilkakrotnie oczami i spoglądałam na zdezorientowaną dziewczynę- jeśli nie wyniesiesz swojego łaskawego tyłka poza mury tego domu zadzwonię na policję i uwierz mi nie będzie Ci tak do śmiechu. A co do chłopców. Jak myślisz za kim się wstawią? Za współlokatorką, która mieszka z nimi od początku i jest powiązana z Zaynem Malikiem, czy za głupią blondynką, która rozwala wszystkim związki?- ostatni słowa powiedziałam z większym naciskiem i nachyliłam się nad nią- a więc pa, pa- pomachałam jej na pożegnanie i zamknęłam za nią drzwi.
- No niezła jesteś – zaśmiała się Marta.
- Nie musisz dziękować- cmoknęłam ją w policzek i zabrałam się za wiązanie czarnych conversów. Spojrzałam jeszcze w lustro poprawiając swój brązowy szal, zwany w tym sezonie kominem . Uwielbiam go. Dopięłam jeszcze tylko płaszczyk khaki i udałam się za drzwi.
- Rusz się- krzyknęłam chodząc w kółko. Nie rozumiem jej, była już ubrana, ale nadal jej nie ma.
- No już jestem- zaśmiała się, wychodząc z domu w identycznym płaszczyku i czarnych martensach.
- Wiesz, że cię kiedyś zabiję- zaśmiałam się, wskazując na jej strój. Ta nic sobie z tego nie robiła i pociągnęła mnie za sobą, w kierunku taksówki, która czekała na nas od dłuższego czasu.
- A więc gdzie jedziemy?- zapytał młody kierowca, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Do Harrods- nasze głosy złączyły się w jedność, co zabrzmiało naprawdę komicznie. Obie cichutko zachichotałyśmy i pozwoliłyśmy zawieść się do wyznaczonego miejsca.

* kilka godzin później*

Po kilku godzinnym ‘spacerku’ po galerii każda z nas kupiła mnóstwo ubrań. Jednak tylko po jednej kreacji na dzisiejszy wieczór. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty na nią iść. Wiedziałam, że będzie tam Swift, o której przez cały pobyt w Harrods myślałam, no i jeszcze ci fotoreporterzy. Mam cichą nadzieję, że Paul załatwił wszystko z tą sprawą ‘aborcji’. W drodze do domu z Martą wstąpiłyśmy do Starbucksa, a następnie poszłyśmy spacerkiem do domu. Wchodząc na posesję zauważyłyśmy stojące samochody chłopców, co mogło oznaczać tylko jedno- próba dobiegła końca.
- Ciii- zaśmiałam się wchodząc do mieszkania- chowaj te torby- niestety nasz plan się nie powiódł, bo Louis nas nakrył i gdy tylko zostawiłyśmy torby na szafce, aby nikt nie zauważył ten podbiegł i je zwinął. Czy on kiedykolwiek dorośnie? Nie byłby też sobą, gdyby nie wypakował całej ich zawartości. Podbiegł do kanapy, gdzie zasiedli chłopcy i wyrzucił wszystko na nich.
- Ani się waż tego dotykać!- rozkazała Marta, wpadając do pomieszczenia- to są nasze nowe sukienki!
- To to z nas kurwa weźcie!- krzyknął Styles. Nie mam pojęcia co go ugryzło. Zachowuje się tak odkąd przybyła tutaj Taylor. Może on faktycznie coś do niej jeszcze czuje? Może ja byłam tylko tą odskocznią? Sama już nie wiem, gubię się. Dobrze, że mam u swego boku kogoś takiego, jak Zayn.
- A więc co ubieracie na dzisiejszy wieczór- zaczął Liam,
- Może to?- zaśmiał się Harry obracając w rękach czerwone majtki z koronki.
- Puść to Styles!- Marta dała się we znaki i jak lwica rzuciła się na loczka. Wszyscy głośno się śmiali, a dziewczyna spaliła niezłego buraka.
- Dobra, co w tym dziwnego, że ma czerwone majtki?- postanowiłam stanąć w jej obronie, bo jak widać oni nie mieli zamiaru z tym skończyć- Niall przynajmniej ma szczęście, a nie tak jak wy musi oglądać pornole, aby cokolwiek zobaczyć- no może trochę przesadziłam, z tą jej obroną. Ale ich miny? Bezcenne. Wzięłam pod rękę brunetkę i resztę zawartości naszych toreb i udałam się wraz z nią na piętro. Chwilę siedziałyśmy i obgadywałyśmy miny chłopców na widok tych ‘skromnych’ majtek, a następnie zaczęłyśmy przygotowania do imprezy. Wszystko miałyśmy kupione, więc wystarczyło tylko się ubrać i zrobić fryzury. Na pierwszy ogień poszła Marta. Pomogłam jej jak zwykle wszystko pozapinać i ułożyć włosy. Dla siebie miałam mniej czasu, ale także zrobiłam delikatny makijaż i ułożyłam włosy. Najważniejsze dla mnie i mojej siostry było to, by zrobić dobre wrażanie na chłopcach. I to właśnie nazywa się miłość- tak zawsze powtarzała nam nasza mama. Nie zależy Ci na tym co powie ktoś inny, może powiedzieć, że wyglądasz najgorzej ze wszystkich, ale dla Ciebie liczy się tylko Jego zdanie. Nie zależnie czy to ważne spotkanie, czy zwykły spacer po parku, zawsze chcesz wyglądać idealnie- dla niego. I właśnie za to kocham miłość. Za to, że nie liczy cię dla nas nic, że tylko zależy na tej jednej osobie. Jesteś w stanie znieść dla niej wszystko. Możesz godzinami stać pod blokiem, czekając aż w końcu ci otworzy i muśnie twoje zamarznięte wargi. Nie liczy się dla ciebie gdzie i kiedy, ale najważniejsze jest z kim- z tą osobą.
Uśmiechnęłam się do siebie, gładząc złotą suknię. Nigdy nie lubiłam sukienek, które nie miały ramiączek. Jedynym ratunkiem dla niej był biust, którego nie miałam zbyt wielkiego.
- Jak ty zmusiłaś mnie do założenia tej sukienki?- zaśmiałam się wskazując na złotą sukienkę we wzory, która sięgała przed moje kolano. Moja kochana siostra kazała założyć mi do niej tego samego koloru buty i torebkę. Zgodziłam się, gdyż wiedziałam, że zna się na rzeczy. Spojrzałam ostatni raz w lustro i powolnym krokiem zeszłam po schodach, wraz z Martą, do salonu, gdzie czekali na nas chłopcy.
- WOW- wykrztusił z siebie Louis, na co lekko się zaczerwienił i ponaglił nas do wyjścia.
- Wyglądasz wspaniale- usta Mulata przywarły do moich i skierowaliśmy się do wyjścia. W limuzynie atmosfera była napięta. Chłopcy stresowali się występem, od którego podobno wiele zależało, a my z Martą tak po prostu. Obie nie przepadamy za blaskiem fleszy, a tam będzie ich mnóstwo. Po kilkudziesięciu minutach podjechaliśmy pod ogromny budynek, przed którym rozłożony został czerwony dywan. Wszystko było oświetlone wysokimi, przyozdobionymi latarniami. Całość idealnie ze sobą grała. Było by wspaniale, gdyby nie mnóstwo fleszy i nachalnych fotoreporterów. Przełknęłam głośno ślinę i podałam dłoń Malikowi. Ten widząc strach w moich oczach objął mnie w talii i dumnie kroczył ze mną po czerwonym dywanie. To samo Niall uczynił z Martą. Czułyśmy się inaczej niż zwykle, wyjątkowo.
- Przepraszam, możemy was prosić?- jeden z dziennikarzy zwrócił się do Malika. Ten posłał mi przepraszające spojrzenie i udał się za nim. Zostałyśmy same- przeszło mi przez myśl. 
Nie wiedziałam co robić, jak się zachować, ale już po chwili paparazzi się nami zainteresowało i zrobiło nam mnóstwo zdjęć. Próbowałam się uśmiechać, jednak w głębi mnie czułam ogromny strach. Wiedziałam, do czego zdolne są te bestie. A co jeśli napiszą, że rozstałam się z Malikiem? Mnóstwo myśli przechadzało się po mojej głowie. Stała i lekko się uśmiechałam, a Marta najwidoczniej była w swoim żywiole. Chętnie ustawiała się do zdjęć i posyłała ‘buziaki’ innym. Na sam widok tego ‘zdarzenia’ uśmiechnęłam się do siebie i podeszłam do dziewczyny. Nie musiałyśmy długo czekać, bo chłopcy do nas dołączyli. Powolnym krokiem weszliśmy na salę, gdzie roiło się od sławnych piosenkarzy, po aktorów i projektantów mody. Uśmiechałam się grzecznie do każdego i witałam z tymi, których znał Zayn. Było ich naprawdę wiele.
Po koncercie chłopaków zostaliśmy jeszcze chwilę, a następnie wróciliśmy do domu. Ich zespół zgarnął trzy statuetki z czego wszyscy byliśmy bardzo dumni. Jeszcze bardziej byłyśmy podekscytowane z Martą tym, że chłopcy jutro mają premierę teledysku do One Way Or Another, bo okazało się, że dziś nagrali resztę scen.

·        *Następny dzień*

W nocy nie spałam prawie w ogóle. Z samej imprezy wróciliśmy po dwunastej, a chłopcy jeszcze rozmawiali i oglądali filmy.
Ziewnęłam głośno i położyłam się z powrotem obok Mulata.
- Dzień dobry- uśmiechnął się i musnął moje włosy, które były w całkowitym nie ładzie.
- Dobry, dobry. Idziemy coś zjeść?- zaśmiałam się, wpatrując w jego czekoladowe oczy.
- Kochanie…- przeciągał- a może tak porozmawiamy o tym jak spędzimy święta Bożego Narodzenia? W końcu to już za tydzień...
- Co?!- muszę przyznać, że mnie tym zaskoczył. Nigdy nie przypuszczałabym, że już za tydzień Boże Narodzenie- już? No wiesz… myślę, że moglibyśmy pojechać do twoich rodziców, ewentualnie spędzić je tylko we dwoje- cmoknęłam go w czoło i położyłam głowę na klatce piersiowej.
- Bardzo ciekawe. Wiesz…sam bym na to nie wpadł- zaśmiał się- ale musimy w końcu coś wybrać. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym Cię przedstawić mojej rodzinie…ale to może w drugi dzień, ok?
- Ok- zaśmiałam się, muskając jego gładkie usta - To może pogadamy o tym jeszcze z chłopakami, co?- spojrzałam na niego i już miałam wstawać z łóżka, gdy ten przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Powoli zaczął mnie rozbierać, gdy do drzwi ktoś zapukał.
- Cholera- wyszeptał pod nosem, szybko przykrywając nas kołdrą- proszę!
- Dzień dobry śpiochy!- do pokoju wparował Tomlinson podskakując z nogi na nogę- czy wiecie jaki dziś dzień?
- Dzień robienia z siebie debila?- odparł nadal podenerwowany mulat- jeśli tak, to dzięki nie musiałeś nas o tym powiadamiać.
- Nie!- oburzył się, ale gdy tylko spojrzał na nas, od razu się roześmiał- przepraszam, że przeszkodziłem. Ale chciałem was zaprosić na dół, gdyż za chwilę odbędzie się premiera naszego teledysku!- klasnął tylko w dłonie i wybiegł.
-Idiota- zaśmialiśmy się oboje i po kolei każde z nas skorzystało z łazienki. Na dziś wybrałam prosty zestaw. Luźne spodnie w panterkę, czarny T-shirt i do tego czarna smerfetka. Po zejściu na parter, wszyscy już siedzieli przed wielkim ekranem i wyczekiwali tego ‘czegoś’. Zaśmiałam się na ich widok i usiadłam obok Styles’a. Niestety, tylko obok niego zostało wolne miejsce.
- Nie za ciepło Ci?- zwrócił się do mnie i zdjął moją ukochaną czapkę.
- Oddaj, albo nie ręczę za siebie!- krzyknęłam i zaczęłam go łaskotać, jednak ten okazał się silniejszy i przytrzymał mnie na swoich kolanach. Założył ją niefortunnie na głowę i tak zostaliśmy. Ja wiercąca się na jego kolanach i ten próbujący mnie powstrzymać.
- Dobra, cisza!- krzyknął Payne- oglądamy!- wcisnął jakiś guzik na pilocie i po chwili wszyscy turlaliśmy się ze śmiechu.
- Styles, ty łysolu! – zaśmiałam się widząc urywek teledysku, gdzie zbyt mocno odwiało chłopakowi włosy.
- Zamknij się- załaskotał mnie w talii, ale już po chwili przestał, gdyż Malik spiorunował go wzrokiem.
- Louisowi przynajmniej lepiej w tej czapce niż tobie- zaśmiała się Marta wskazując na smerfetkę Tomlinsona, w teledysku- no i przynajmniej nie miał na sobie czapki po dziadku- wystawiła mu język i wróciła do oglądania.
- Malik serio?!- zerwałam się z kanapy i udałam obrażoną- wolisz drzewo ode mnie?!- udawałam, że płaczę i schowałam głowę w ręce.
- On tylko drzewa!- krzyknął Horan,
- Czyli jest dendrofilem!- zaśmiała się Marta, na co wszyscy na nią spojrzeliśmy z miną typu ''o co ci kurwa chodzi?!’’- ale z was barany- zaśmiała się.
- dobra…-zaczął Zayn, ale mu przerwałam.
- Co jak co, ale tańczyć to wy nie umiecie- wstałam z kanapy i zaczęłam wyginać się podobnie jak oni.
-Alicja, coś ty powiedziała?!- udał obrażonego Zayn- my nie umiemy tańczyc?!
- Nooo- zaśmiałam się,
- Kochana, gdybyśmy chcieli wygralibyśmy Taniec z Gwiazdami! Dalej, pokażmy na co nas stać!-usiedli wszyscy obok siebie i zaczęli dziwnie wymachiwać rękami.
- Dobra, już ogarnijcie dupy!- zaśmiałam się i rozdzieliłam ich siadając na kolanach Lou.
- Idziemy na pizze?- zaproponował nie kto inny jak Horan, wszyscy od razu się zgodzili. Ubrałam jeszcze tylko czarne vansy i skórę. Po dotarciu długim, ale to bardzo długim spacerku, do pizzeri wszyscy nie pragnęliśmy o niczym innym jak o jedzeniu. Na nasze szczęście dzięki sławie chłopaków otrzymaliśmy zamówienie po niecałych trzydziestu minutach. Nikt nic nie mówił, tylko wszyscy się zajadali.
- Mmmm, pyszne było- Niall pomasował się po brzuszku i objął ramieniem, siedzącą obok niego Martę.
- Nom- wszyscy potwierdziliśmy.
- Słuchajcie- zaczęłam- musimy ustalić jak spędzamy święta Bożego Narodzenia, bo są one już nie długo.
- O ile wiem, nasi rodzice wyjeżdżają do Polski- wtrąciła Marta- więc jesteście na nas skazani- na te slowa wszyscy się zaśmiali.
- No to może zróbmy tak. Pierwszy dzień, czyli Wigilię spędzimy w swoich rodzinnych domach, wiecie taka świąteczna atmosfera, a drugi dzień spędzimy wszyscy razem. Taka powtórkowa kolacja. Co wy na to?- Liam spojrzał na nas wszystkich. Jego pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bez żadnych sprzeciwień zgodziliśmy się. – a więc problem z głowy- zaśmiał się.
- Niall- zaczęła niepewnie Marta- jak bardzo mam się bać twoich rodziców?
- No wiesz, jak my u nich byliśmy z pierwszą wizytą to goniły nas dwa duże labradory, a mama Niall’a kazała nam jeść przeterminowane paluszki- zaśmiał się Zayn, na co szturchnęłam go łokciem i dałam znać, aby się uspokoił.- a tak na serio, to jest spoko.
- Kiedyś Cię zabiję- zaśmiała się brunetka, a następnie wtuliła się w tors blondyna.
- Idziemy?- wstaliśmy powoli od stołu i zapłaciliśmy rachunek.
- To jakie plany na dziś?- uśmiechnęłam się do nich, a Ci tylko spojrzeli dziwnie na siebie i Harry zaczął.
- Razem z chłopakami postanowiliśmy…myślimy, że to fajny pomysł… A wy jak sądzicie?...Idziecie na to, czy nie?
___________________________________________________________________________
Hej! :)
Przepraszam za tak długą nie obecność, ale nie miałam czasu ani weny na napisanie tego rozdziału. 
Mimo wszystko moim zdaniem jest jednym z najgorszych;/ 
Mnóstwo dialogów, mało odczuć i pisany tak na 'odwal się'. 
Przepraszam... Wiem, że zawiodlam, ale nie wiem co się ze mną dzieje;( 
Mam do was mego prośbę. 
KAŻDY KTO CZYTA NIECH POZOSTAWI KOMENTARZ. 
OBOJĘTNIE JAKI!
ALE CHCIAŁABYM WIEDZIEĆ ILE OSÓB TO NAPRAWDĘ CZYTA:)
Jak widzicie jest DUUŻO zdjęć no i akcja dzieje się dosyć szybko. 
Będzie tak jeszcze przez jakieś dwa rozdziały, później znów zwolnimy...
no i ....koniec;(
A i jeszcze taka prośba, przypomnienie
WYSYŁAJCIE REKLAMY NA MAILA! :)

 A także proszę Was wejdźcie i ocencie mojego drugiego bloga, bo za niedługo tylko on pozostanie. 


 http://you-and-me-in-this-world.blogspot.com/

KONIECZNIE WEJDŹCIE DO ZAKŁADKI KONKURS! :)