KONIECZNIE PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
To co wymyślili chłopcy było naprawdę wspaniałe. Pobijało wszystko.
Krótko mówiąc było to spełnienie moich marzeń. W duchu podziękowałam, że mam
tak bogatych przyjaciół, którzy mogą sobie na to pozwolić. Nie byłyśmy w stanie
nic na to powiedzieć. Wskoczyłyśmy im w ramiona i obcałowałyśmy po całej
twarzy- oczywiście każda swojego chłopaka. Dzięki nim spełnię swoje marzenie-
wycieczka do Hollywood. Nie potrafiłam nacieszyć się tym faktem. Nagle
wszystkie problemy zniknęły, nie obchodziło mnie to w jaki sposób potraktowałam
Taylor, ani to, że media ciągle o mnie piszą. Świat stanął w miejscu i wszystko
było idealne. Musnęłam ponownie usta Malika, a ten tylko się zaśmiał.
Uwielbiałam, gdy to robił. Wtedy wiedziałam, że jest szczęśliwy. Jego uśmiech
był inny, wyjątkowy. Dzięki niemu wiedziałam, czy robi to szczerze, czy tylko
go wymusza. Rząd ślicznych, wybielonych ząbków perfekcyjnie kontrastował z jego
ciemną karnacją. Zmarszczki tworzące się przy oczach dodawały mu uroku, a
roześmiane oczy… były morzem tajemnic i radości. Wielki Bad Boy zespołu, wcale
nim nie był. Jedno co go z nim łączyło to nałóg- palenie. Zayn był troskliwy,
kochany i namiętny. Potrafi zachować się odpowiednio w każdej sytuacji i ma
ogromny szacunek dla kobiet. Szczególnie wybranki jego serca. Udało mi się
wyczytać w Internecie, wypowiedź jednego z członków zespołu; ,, Najlepszym
kandydatem na męża jest Zayn. Tak, właśnie ten Bad Boy. Troszczy się o swoją
wybrankę i robi wszystko by ją uszczęśliwić’’. Czytałam te zdania w kółko, aż kiedyś
przyłapał mnie na tym Mulat i doskonale to udowodnił. Czy potrafię wyobrazić
sobie życie bez niego? Oczywiście, że nie.
Nawet gdyby los nas rozdzielił, jako parę, nadal pozostalibyśmy
przyjaciółmi. Oboje jesteśmy zdania, iż prawdziwa miłość rodzi się z przyjaźni…
Ale czy miłość zamieni się w przyjaźń? Wolimy się o tym nie przekonywać i
cieszyć chwilą.
- Dziś wylot- zaśmiał się Liam- może tak pójdziemy się spakować?-
wszyscy wstaliśmy od stołu i zapłaciliśmy rachunek. Na twarzy każdego rysowało
się zadowolenie i radość. No bo w końcu jedziemy do stolicy filmów! Wskoczyłam
Mulatowi ‘na barana’ i kazałam się nieść, aż do samego domu. Współczuję mu. Ten
jak zwykle ukazał swoją męskość i męczył się ze mną do końca. Po dotarciu i
odstawieniu mnie na kanapie usiadł okrakiem na mnie i zaczął namiętnie całować.
Nie żałowaliśmy sobie uczuć. Kochałam jego zapach i sposób w jaki muskał
wargami moje ciało. Usłyszeliśmy za sobą głośne ‘’Ekhmmm’’ i oderwaliśmy się od
siebie. Reszta się tylko zaśmiała i przypomniała nam o pakowaniu. Chłopak, aby
się popisać znów wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył na łóżku, a
sam zaczął pakowanie. Postanowił spakować nas oboje. Nie miałam żadnych
sprzeciwień. Nawet się cieszyłam z tego powodu, gdyż nienawidzę się pakować.
Zawsze prosiłam o to siostrę, albo rodziców, ale wszyscy powtarzali ‘’twój
bagaż, twój problem’’. Odetchnęłam głośno i zaśmiałam się do siebie. Chłopak
spojrzał na mnie z miną typu ‘o co ci chodzi?!’, ale ja nie odpowiedziałam.
Zagadałam go czymś innym.
- Kochanie- podeszłam do niego i oparłam się o jego ciemną bluzę- a na
jak długo tam jedziemy?- ten odwrócił się i musnął moje usta.
- Jeszcze nie wiemy- uśmiechnął się- jak będzie co robić to zostaniemy
do świąt, a jak nie to wrócimy wcześniej- pstryknął mnie w nosek i wrócił do
pakowania ubrań do ciemnej walizki. Ja w tym czasie wyjęłam laptopa i
załączyłam kamerkę. Uwielbiałam robić sobie na niej zdjęcia.
Wybrałam jedno- najkorzystniejsze i wrzuciłam na twittera. Dopisałam jeszcze
tylko ,,Hollywood nadchodzę! Xx’’ i wróciłam do obserwowania Malika w
pakowaniu. Wyglądał komicznie biegając od pokoju do pokoju w poszukiwaniu
kosmetyków czy butów. Nudziłam się tam przez ponad dwie godziny, aż w końcu
oświadczył, że skończył. Położył się obok mnie udając zmęczonego. Nie wahałam
się długo i zerwałam się, aby go pocałować.
Ten przytrzymał mnie w
talii i pogłębił pocałunek. Jeździł swoją jedną ręką po moich plecach, a drugą
obejmował moją twarz. Ja natomiast jedną ręką oplotłam jego szyję, a drugą
wplotłam w ciemne, zalakierowane włosy. Oboje pożądaliśmy siebie nawzajem. Zbyt
długo nie mogliśmy zostać sam na sam. Tak, aby móc zając się Tylko sobą.
Niestety nie było nam dane ‘zajęcie’ się sobą, bo do pokoju wparował Harry z
mokrymi włosami i przemokniętym podkoszulkiem.
- Cholera- przeklął widząc nas leżących na sobie, na łóżku- nie
chciałem…- był widocznie zmieszany, nie miał pojęcia co powiedzieć. Próbowałam
jakoś zareagować, ale sama nie wiedziałam jak- to ja już lepiej pójdę- wskazał
za siebie i wyszedł. Zaśmialiśmy się głośno i wróciliśmy do szykowania się na
samolot. Postanowiłam pójść się przebrać, gdyż teraźniejszy strój nie wyglądał
najlepiej. Wyjęłam z szafy, w której nie było zbyt wiele moich ubrać, szare
spodnie w panterkę i sweter pod kolor z czarnym sercem- był jednym z moich
ulubionych, na głowę założyłam czapkę
przyozdobioną ćwiekami, a na to wszystko ubrałam zielony płaszczyk podszywany
kożuszkiem. Buty ubrałam te które zostały- oficerki w kolorze ekri, a na bagaż
podręczny wybrałam czarny plecak vintage. Pomimo różnic kolorystycznych
wszystko wyglądało stylowo i gustownie- czyli tak jak chciałam. Przejechałam
jeszcze tylko różowym błyszczykiem po ustach i byłam gotowa do wyjścia- tak jak
wszyscy.
Wsiedliśmy do czarnego vana i pojechaliśmy w kierunku lotniska.
Wszyscy siedzieli i mieli słuchawki w uszach. Oparłam głowę na ramieniu
ukochanego i pogrążyłam się w rozmyślaniach…Stanowczo zbyt dużo myślę. Moje
życie opiera się na myśleniu i rozważaniu decyzji. Oczy, które przed chwilą się
przymykały, właśnie śledziły każdy ruch Stylesa. Pomimo tego udawania, że go
nie widzę, tej całej gry… Nie potrafię wyobrazić sobie, że miałoby go
zabraknąć. Może i nie rozmawiamy wiele, nie oszukujmy się, nie rozmawiamy w
ogóle, to gdzieś tam w głębi potrzebuję jego obecności. Tak zaczynała się cała
ta historia… Wsiadając do samolotu i słuchając Rihanny. Tak jakbym przeżywała
Deja Vu, ale tym razem siedzi obok mnie chłopak i lecę do Hollywood. Ot taka
tam mała różnica. Samolot usypia wszystkich, tylko nie mnie. Rozglądałam się
kilkakrotnie, aż w końcu zauważyłam głęboko zamyślonego Stylesa. Jego mina?
Grobowa. Zagryzłam wargę i podeszłam do niego. Było wolne miejsce, więc się
przysiadłam. Trudno mi było cokolwiek powiedzieć. Siedziałam jak słup, czyli tak
jak on, i wpatrywałam się w przestrzeń, która mnie otaczała. Zaciągnęłam się
jego zapachem- Blue de Chanel i lekko uśmiechnęłam.
- Dlaczego siedzisz i nic nie mówisz?- z transu jakim było zaciąganie
się jego perfumami, wyrwał mnie on sam. Otrząsnęłam się i lekko zaczerwieniłam.
Czułam to.
- Przyszłam pogadać, ale widziałam, że masz lepsze zajęcie- próbowałam
jakoś uciec od tego, ale nie dawałam rady. Chłopak tylko się zaśmiał i poprawił
swoją grzywkę. Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, jego twarz
momentalnie zbliżyła się do mojej. Nie chciałam by to się tak skończyło.
Musiałam coś zrobić, by tego uniknąć. Zerwałam się na proste nogi i wpadłam na
genialny pomysł.
- Tak właściwie to przyszłam poszukać bransoletki- schyliłam się i
udałam, że czegoś szukam. Pośpiesznie zdjęłam czarną Lilou, a następnie
podniosłam.- O, jest!- uśmiechnęłam się sztucznie i czym prędzej wróciłam na
miejsce. ,,Idiotka’’- skarciłam się w myślach, a Styles się zaśmiał i włożył
słuchawki do uszu. Szczerze mówiąc odetchnęłam z wielką ulgą. Położyłam
ponownie głowę na ramieniu Malika i tym razem zasnęłam.
* Kolejny dzień*
Po wczorajszym przylocie wszyscy byli na tyle zmęczeni, aby zostać w
pokojach i położyć się spać. Dziś miało zacząć się zwiedzanie, imprezowanie.
Wszystko na raz. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju. Naprzeciwko nas-
łóżka- na ciemnej komodzie stał telewizor plazmowy. Po obu stronach naszego
miejsca do spania znajdowały się małe stoliczki nocne z ozdobnymi lampkami. Za
nami i po mojej prawej stronie znajdowały się ogromne okna, przypominające
przeszklone ściany. Uśmiechnęłam się lekko do siebie i wstałam, aby móc
zaobserwować co znajduje się za oknem. Nasz pokój miał widok wprost na plażę,
po której spacerowało mnóstwo ludzi ubranych w ciepłe swetry. Może to nie
najlepsza pora na odwiedzanie miasta z plażą, ale cieszyłam się, że mogę tutaj
być. Oparłam się o filar stojący tuż obok okna ( i łóżka) i wpatrywałam się
przez długi czas na fale rozbijające się na brzegu. Dzieci uciekające przed
nimi i rodzice, którzy nie potrafili ich upilnować. Zakochane pary, które
siedziały na piasku i wpatrywały się w otchłań, a także starsi ludzie, którzy
podtrzymywali się wzajemnie. Wszystko wyglądało jak z obrazka- idealnie.
Poczułam za sobą ciepły oddech, odwróciłam się i ujrzałam zaspaną twarz Malika.
- Dziękuję- wyszeptałam- dziękuję Ci, Wam, za to, że mogę tutaj być.
Gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tutaj, nigdy nie zobaczyłabym tylu wspaniałych
miejsc, ani nie sypiała w tak bogatych apartamentach. Nawet nie wiesz jak bardzo
jestem wam za to wszystko wdzięczna- wtuliłam się w jego tors i tkwiłam w tym
uścisku tak długo, aż chłopak odsunął mnie od siebie i delikatnie przeczesał
moje włosy.
- Nie dziękuj.- tym razem złożył na moich włosach pocałunek- idź
ubierz się, za chwilę schodzimy na śniadanie- wskazał na walizkę i udał się do
łazienki. Powolnym ruchem wyciągnęłam z torby biały top, czarne spodnie z
wysokim stanem i brązowy, wełniany sweter. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy
do torby w formie tzw. Worka, a na nogi ubrałam wiązane obcasy. Zarzuciłam
jeszcze jako dodatek komin. Mulat widząc mnie gotową uśmiechnął się i wskazał
mi drzwi do łazienki. Udałam się tam i zrobiłam poranną toaletkę twarzy. Włosy
spięłam w wysokiego koka, a na oczach dla odmiany narysowałam kreski. Wszystko
zajęło mi ponad godzinkę, ale chłopak jakoś to zniósł. Wyszliśmy z pokoju i
prześlijmy do wielkiego salonu, gdzie wszyscy siedzieli na szarej, półokrągłej sofie.
Przed nią był ustawiony skórzany stolik, a wokół niego trzy małe pufy. Całe
pomieszczenie było w kolorach szarości i czerwieni. Tak jak w naszej sypialni
okna były przeszklone, ale tym razem przyozdobione szarymi zasłonami.
Rozejrzałam się kilkakrotnie i pociągnęłam wszystkich za sobą. Zeszliśmy
potężnymi, kręconymi schodami w dół. Każdy krok robiłam starannie, aby nie
uszkodzić białej powłoki. Tak jak nasza sypialnia wszystko tutaj było w
kolorach bieli i czerwieni. Byłam pod ogromnym wrażeniem.
Na śniadanie, w równie pięknej stołówce, zjadłam nie wiele, gdyż bolał
mnie brzuch. Po nim nie wracaliśmy już do apartamentu, tylko poszliśmy prosto
na miasto. Chodziliśmy tam właściwie bez celu, wygłupiając się i robiąc
śmieszne zdjęcia. Spotkali tutaj także wiele swoich fanów i jak na nich
przystało pozowali z nimi do zdjęć. Nadeszła pora obiadu, który postanowiliśmy
zjeść w KFC. Chłopcy błagali abyśmy poszli do jakiejś restauracji, ale my
uparcie chciałyśmy pojeść w tej knajpce. Brakowało mi Fast foodów. Może i
chłopcy nas rozpieszczali, ale my chcemy im pokazać jak to jest gdy jedzie się
na wakacje po to by się zabawić a nie jadać w drogich lokalach.
- Nie jedz tego!- ostrzegł Louis, Styles’a, który właśnie próbował
zjeść ‘’krowi tyłek’’- to Cię zabije, mężu ty mój!- wszyscy parsknęliśmy
głośnym śmiechem.
- Louis, idioto to jest kurczak!- do dyskusji dołączył się Niall, a
już po chwili kłócili się o to czyje to mięso. W tym czasie poszłam po napój,
bo wcześniejszy wypił mi Malik. Nalałam i o mało co nie wpadłabym na Stylesa.
‘’To nie żadne De Ja Vu, tylko czysty przypadek’’- powtarzałam sobie w myślach
wracając do reszty. Po posiłku udaliśmy się na aleję gwiazd, gdzie robiliśmy
zdjęcia z każdą gwiazdą. Louis i Harry położyli się obok gwiazdy Marlin Monroe
i ‘objęli’ je w serce. Oczywiście
uwieczniliśmy to zdjęciem, które jak prawie każde inne pojawiło się na
instagramie. Razem z Martą chodziłyśmy i prosiłyśmy chłopaków, aby zabrali nas
na panoramę słynnego napisu ‘’Hollywood’’. Po długich ‘męczarniach’ zgodzili
się. Zamiast robić sobie z tym zdjęcia woleliśmy zaśpiewać piosenkę chłopaków
Kiss You, dzięki czemu zebrała się wokół nas nie mała grupka ludzi. Większość
młodych dziewczyn śpiewała razem z nami, a kilka innych nagrywało to wszystko.
Po skończonym ‘cyrku’ wróciliśmy do hotelu, aby przebrać się w cieplejsze
stroje i iść na spacer po plaży.
* Dwa dni później*
Wczoraj wynajęliśmy jacht i wszyscy razem na nim wypoczywaliśmy.
Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że paparazzi nas nakryło i zrobiło
mnóstwo zdjęć. Pewnie będziemy na łamach gazet. Ciekawe co tym razem wymyślą na
nasz temat…
Weszłam do kolejnego sklepu i wybrałam prezent dla Marty. Kupiłam jej
nowe Ray Bany przeciw słoneczne i bransoletkę Lilou z jej imieniem. Miałam już
prezent dla każdego, więc mogłam spokojnie wracać do hotelu. Zżerała mnie
ciekawość kto co dla mnie kupił i czy będę pierwsza, a może ostatnia w
apartamencie? Przechadzałam się uliczkami tego wspaniałego i wiecznie
słonecznego miasta podziwiając rosnące palmy i wysokie budynki. Było tutaj
wszystko czego mogłoby się zapragnąć. Chciałabym tutaj zamieszkać. Tak ze swoim
mężem i małą gromadką dzieci. Wynajmować mieszkanie w jednym z wieżowców i mieć
mnóstwo pieniędzy… No cóż, pomarzyć każdy może. Włożyłam kartę do drzwi i
weszłam do pomieszczenia. Zaskoczył mnie fakt, iż Harry- ten, który kocha
zakupy i Liam- największy zakupoholik zespołu, byli już w pokoju. Skierowałam
się do sypialni, aby wszystko upchać do walizki i przebrałam się. Tym razem na
podróż postanowiłam ubrać coś wygodniejszego. Wybrałam legginsy w biało- czarne
pasy, czarny top, a na nogi czarne conversy za kostkę. Włosy jak zwykle
rozpuściłam i naniosłam tusz na rzęsy. Skierowałam się w kierunku salonu, gdzie
byli już wszyscy w komplecie. Zjedliśmy jeszcze tylko sushi, które przyniósł
Niall z Martą i poszliśmy po walizki. Trudno nam było rozstawać się z tym
miejscem, gdyż dopiero co przyjechaliśmy. Ale cóż, święta wzywają.
Chłopcy znieśli wszystkie walizki, a ja wraz z siostrą czekałyśmy już
w czarnym samochodzie. Czy kiedykolwiek coś się między nami zmieniło?
Zastanawia mnie dlaczego dziewczyna teraz siedzi i nic nie mówi… Także nie
miałam odwagi by się do niej odezwać, a przecież nawet się nie pokłóciłyśmy.
Poprawiałam swoje włosy i nakładałam na usta błyszczyk. Dziewczyna lustrowała
mnie wzrokiem, czułam to. I było bardzo niekomfortowo.
- Ala…- zaczęła nie pewnie- po co to robisz?- spojrzałam na nią
zaskoczona i delikatnie przygryzłam wargę, aby poczuć truskawkowy smak.
- Że niby co?- wykrzywiłam dziwnie twarz i czekałam na odpowiedź z
lekkim poddenerowwaniem.
- Dlaczego ciągle wpatrujesz się w Styles’a? Po co spędzasz z nim tyle
czasu? Kim on w końcu dla Ciebie jest?
- Kochana nie powinnaś interesować się nie swoimi sprawami-
uśmiechnęłam się do niej złośliwie i już miałam nakładać słuchawki na uszy, gdy
usłyszałam cichy szept.
- No jasne, bo moimi nikt się nie zainteresuje.- spuściła wzrok, a z
jej oczu spłynęła pojedyncza łza.
- A więc słucham?- westchnęłam głośno i sztucznie się do niej uśmiechnęłam.
Byłam naprawdę ciekawa co dla niej stanowi ten ogromny problem. W porównaniu z
moimi będzie to pewnie jakaś błahostka, ale wiem, że potrzebuje ona
wysłuchania. Siedziałam i bawiłam się sznurkiem spodni, który był stanowczo za
długi. Cisza panująca między nami była dziwna. Wyczekiwałam odpowiedzi
dziewczyny, ale się nie doczekałam. Chłopcy wpadli całą gromadą do vana i
zajęli miejsca obok nas. Na moje szczęście Zayn usiadł obok mnie, a Harry- jego
nawet nie widziałam. Oparłam się o ramię mulata i założyłam słuchawki. Czułam
jak delikatnie jeździ swoimi chłodnymi rękami po moich policzkach i co jakiś
czas całuje włosy. Uśmiechałam się pod nosem, gdy to robił, a on tylko mnie
czasami łaskotał. Spojrzałam w kierunku Marty, która nie siedziała obok Niall’a.
Zastanawia mnie dlaczego. Czyżby się posprzeczali? A może nawet zerwali? Czy to
była ta sprawa o której brunetka chciała ze mną rozmawiać? Starałam nie
zaprzątać sobie tym głowy, ale nie potrafiłam. Ucieszyła mnie wieść, iż
jesteśmy już na lotnisku. Chwyciłam dłoń mulata i udałam się z nim w kierunku
odprawy. Czekając w kolejce zawiesiłam swoje ręce na jego szyi i delikatnie
muskałam ustami jego obojczyki. Wystawały tak mocno, można było o nie się
złapać. Kochałam takie. Przejechałam kilkakrotnie po jego tatuażu ze skrzydłami
i mocno odznaczającymi się, czerwonymi ustami. Wyglądał prześlicznie w
połączeniu z jego karnacją. W samolocie usiadłam bok niego i Harry’ego. Wszyscy
wdaliśmy się w dyskusję na temat ich trasy koncertowej, która zaczyna się już
po nowym roku.
- Jeśli chcesz możesz jechać z nami- zaproponował loczek. Spojrzałam
na niego ze śmiechem i dodałam
- A kto zda maturę? Bo ty raczej nie- pokazałam mu język i delikatnie
szturchnęłam. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, a gdy chciałam odezwać się do
Zayn’a ujrzałam, że ten zasnął. Wyciągnęłam pośpiesznie telefon i zrobiłam mu
zdjęcie. Nie chciałam dodawać go na żadną stronę internetową, ale Harry wyrwał mi
telefon i zrobił to za mnie.- Za karę siadasz przede mną i robię Ci fryzurę-
poruszyłam śmiesznie brwiami, a ten złapał się za swoją czuprynę.
- Błagam daruj. Wszystko ale nie moje ukochane włosy.- udawał
smutnego, a może naprawdę taki był? Zaciskał mocno wargi, ale ja zrzuciłam go z
fotela i kazałam usiąść przed moją postacią. Wyjęłam z bagażu podręcznego żel,
lakier i kilka innych potrzebnych rzeczy.
- Więcej lakieru nie szło na nie dać?- denerwowałam się, gdy nie dało
się rozczesać jego ‘pięknych’ i ‘bujnych’ włosów. Męczyłam się z nimi sporo
czasu, a gdy Zayn się przebudził i ujrzał moje dzieło chciał wybuchnąć głośnym
śmiechem, ale stanowczo mu zabroniłam. Po skończonej pracy, kazałam odwrócić
się chłopakowi i zrobiłam mu zdjęcie.
- Masz- wręczyłam mu telefon i puściłam oczko.
- Coś ty kobieto ze mną zrobiła?!- krzyknął na cały regulator Styles.
Stewardessa przyszła uspokoić chłopaka i rozkazała usiąść mu na swoim miejscu,
gdyż za chwile lądujemy. – Daj mi jakąś czapkę- rozkazał brunet, ale go
zignorowałam. Zachowywałam się jak gdyby nigdy nic, a ten z każdą chwilą stawał
się bardziej czerwony. W końcu Louis się nad nim ulitował i dał mu swoją
czapkę. Harry skoczył mu na kolana i zaczął coś do niego szeptać, po chwili
oboje głośno się roześmiali. Chłopak założył czapkę i zadowolony z siebie
wrócił na miejsce.
- Jeszcze się odegram- pogroził mi palcem, ale Malik od razu
zareagował.
- Ei, ty! To jest moja dziewczyna i nie waż się jej dotykać! Tylko ja
mogę!- cały samolot się zaśmiał, a my jak gdyby nigdy nic zapięliśmy pasy. Po
wylądowaniu wysiedliśmy pośpiesznie z samolotu i przepychając się przez tłumy
fanek dotarliśmy do samochodu, którym przyjechał po nas kierowca chłopców.
Rozgościliśmy się w nim jedząc chipsy, pijąc colę. Czyli wszystko to, co
lubiliśmy najbardziej.
* 23 Grudnia*
Obudziłam się w ramionach Malika, cała zaspana rozejrzałam się po
pokoju. Spojrzałam za okno, a tam śnieg padał, jak jeszcze nigdy. Spojrzałam na
zegarek i uświadomiłam sobie, że już jutro Wigilia. Pierwsza Wigilia, którą
spędzę wraz z rodziną Malika. Mimo swojego pochodzenia postanowili obchodzić
wszystkie chrześcijańskie święta. Przypomniałam sobie także o urodzinach
Tomlinsona, to dlatego od tego czasu, gdy Liam zaproponował święta w swoich
rodzinnych domach był widocznie smutny. Napisałam szybko sms-a do Niall’a, Liam’a,
Harry’ego i Marty o tej samej treści: ,, Ei! Jutro urodziny Tomma. Może jakaś
imprezka? Dziś w klubie? Co w na to? Jakoś trzeba to zorganizować! xx’’ Nie
musiałam długo czekać na odpowiedź, gdyż wszyscy, do których napisałam wpadli
do mojej sypialni. Zdezorientowany i rozespany mulat przetarł oczy i
prześledził każdego wzrokiem.
- A więc może zróbmy tak- zaczął Harry- ja pojadę do klubu, załatwię
rezerwację, Ty- wskazał na mnie- załatwisz tort, Niall i Marta, goście.
- Mam jeszcze jeden pomysl- odezwał się Zayn- zafundujmy mu tatuaż- pamiętacie? Zawsze bał się ptaków…
może tatuaż, ptak? – wszyscy przytaknęliśmy i umówiliśmy się, aby każdy był już
w klubie o dziewiętnastej.
- Liam- zwróciłam się do chłopaka, który jako ostatni wychodził-
będziesz mi potrzebny- puściłam mu oczko i zaprosiłam z powrotem do pokoju-
chciałabym aby ten tort był wyjątkowy, a końcu to jego dwudzieste pierwsze
urodziny… Upieczemy go razem, ok?- wyczekiwałam z niecierpliwością jego odpowiedzi,
aż w końcu się zgodził. Szatyn zaproponował, abyśmy zrobili to w jego mieszkaniu,
gdyż, Lou nie może tego widzieć. Zszokowała mnie wiadomość, że Li ma
mieszkanie. Przecież i tak wszyscy mieszkamy w potężnej willi, więc po co mu do
szczęścia jeszcze mieszkanie? No, ale nie ma się co dziwić w końcu to tatuś
zespołu, zawsze myśli na zapas. Umówiłam się z nim na parterze, a sama
pośpiesznie udałam się do łazienki, wykonałam makijaż i w samej bieliźnie
wybiegłam po ubrania.
- Kochanie, wyglądasz zniewalająco- zaczął Zayn, całując moje usta.
- I nie mam czasu- wyswobodziłam się z jego uścisku i podeszłam do
szafy.
Założyłam czarne rurki, tego samego koloru t-shirt i białą kurtkę. Do
tego wybrałam czarne szpilki i biała torebkę. Włosy spięłam w wysokiego koka.
Musnęłam usta mulata i zbiegłam do Liam’a. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach i
udaliśmy się do jego samochodu. Odpalił czarnego mercedesa i odjechaliśmy z
piskiem opon. Nie trwało długo, a już staliśmy pod centrum handlowym.
- No to pierw ubrania- zarządził Liam. Mogłam się tego po nim
spodziewać, w końcu kocha zakupy, a na każdą imprezę musi mieć coś nowego.
- Męczysz- zaśmiałam się. Skierowaliśmy się do pierwszego sklepu,
potem następnego i następnego. Aż w końcu nie potrafiliśmy unieść swoich
bagaży. W centrum właśnie były wyprzedaże, więc szkoda było zmarnować taką
okazję. Obkupiłam się we wszystkim. Od skarpetek po kurtki zimowe i czapki.
Liam nie pozostawał mi dłużny i kupił chyba nawet więcej. Na sam koniec
weszliśmy do Almy i zrobiliśmy w niej zakupy. Kupiliśmy to co uważaliśmy za
potrzebne i wyszliśmy. Z wszystkimi zakupami udaliśmy się z powrotem do samochodu
i do mieszkania Payne’a. Rozpakowaliśmy z toreb zakupy- spożywcze i zabraliśmy
się za pieczenie. Przebrałam się w bluzkę chłopaka, aby nie pobrudzić sobie
swojej i wsypałam wszystkie składniki do miski. Postanowiłam upiec
trzypoziomowy, czekoladowy tort, na szczycie którego będzie siedziała postać
Louisa. Liam pojechał właśnie do cukierni zamówić takie ‘coś’ i do tego imię i
wiek Tomma. Było trudno poradzić sobie samej z poziomami i układaniem tego i
idealną ‘piramidkę’, ale po długich staraniach się udało. Oblałam wszystko
mleczną czekoladą, a w niektóre miejsca ‘przykleiłam’ czekoladowe krążki. Liam
przywiózł wszystko i jeszcze kilka innych ‘gadżetów’. Z jego pomocą wszystko
przyozdobiłam i dokończyłam. Aż w końcu po kilku godzinach ciężkiej pracy,
wszystko było gotowe. Tort prezentował się wspaniale. Włożyliśmy go do lodówki
i zaczęliśmy przygotowania do imprezy. Nie musiałam nawet jechać do domu, gdyż
kupiłam sobie wszystko co potrzebne.
-Liaaaaam!-krzyknęłam, a chłopak po chwili znajdował się obok mnie.
- Co się kochana stało?- zapytał z przerażeniem.
- Nie wiem co mam sobie ubrać- usiadłam i udałam, że płaczę. Ten się
tylko zaśmiał, a ja wskazałam mu dwie sukienki. Białą i brzoskwiniową.- do
białej założę futerko, a do brzoskwiniowej czarny płaszczyk…- mówiłam załamana.
- Nie chciałbym być dziewczyną- zaśmiał się głośno- jeśli chcesz
wyglądać jak królowa imprezy zdecydowanie wybrałbym białą, do tego kożuszek i
różowa torebka w serce- odpowiedział po chwili zamyślenia- ale jeśli chcesz
wyglądać modnie i naturalnie wybrałbym brzoskwiniową.- posłał mi słodki
uśmiech.
- A gdybyś miał ty wybierać, to co byś wziął?
- Białą- odparł bez najmniejszego zastanowienia i odszedł. ‘’Brzoskwiniową
założę jutro’’ pomyślałam i udałam się do łazienki. Włosy nadal miałam spięte w
koka, ale trochę go ‘ulepszyłam’. Makijaż wyostrzyłam a na swoje ciało
nałożyłam białą, rozkloszowaną w dole sukienkę. Do kożuszka, który okrywał moje
obojczyki przypięłam różową broszkę. Wyszłam z łazienki i porwałam torebkę w
kształcie serca. Włożyłam do niej cztery najważniejsze rzeczy: błyszczyk,
telefon, chusteczki i aparat. Ubrałam jeszcze tylko czarne szpilki, które były
stanowczo za wysokie i płaszczyk w tym samym kolorze. Czekałam dłuższą chwilę
na Liam’a, który postawił na elegancję- czarny garnitur, biała koszula i
muszka. Uśmiechnęłam się do niego i przepuściłam w drzwiach, gdyż ten niósł
tort. Zakluczyłam drzwi i udałam się do samochodu. Tort wylądował na moich
kolanach, aby się nie przewrócił i ruszyliśmy w drogę. Podjechaliśmy pod adres,
który Harry wcześniej nam wysłał. Naszym
oczom ukazał się wielki i chyba najbardziej znany klub w Londynie.
Wszędzie było mnóstwo balonów, a do wejścia prowadził krótki, czerwony dywan.
Hazza naprawdę się postarał. Weszliśmy do niego, muzyka już głośno grała.
Okazało się, że Styles zorganizował to tak, aby tylko zaproszeni goście mogli
wejść. Nie było ich więcej niż czterdzieści. Sala była przedzielona na pół. Po
jednej stronie jedzenie, barek, a po drugiej parkiet do tańczenia. Honorowe
miejsce miał zająć tort Louisa i on sam. W oczy rzucał się ogromny czerwony
tron, nad którym wisiał napis ‘’King of music’’. Nie daleko dało zauważyć się
mały stoliczek, a nad nim napis ‘’Studio tatuaży’’. Zdziwiłam się, że Zayn’owi
udało się to załatwić. Wszyscy już byli, oprócz Louisa. Po chwili zgasły
wszystkie światła, a mała lampka oświeciła drzwi. Ukazał się w nich nasz Louis,
a u jego boku wysoka brunetka z falowanymi włosami. Wszyscy lekko się
zaskoczyli, gdyż byliśmy pewni, że będzie tam Alison… A to nie była ona.
Staraliśmy się tego nie okazać i na sam początek zaśpiewaliśmy mu Happy
Birthaday. Liam, Harry i Lou ustawili się do zdjęcia z tortem, które zrobiła
Marta. Wiele osób jeszcze chciało to zdjęcie, gdyż wszystkim spodobał się mój
wyrób, jednak nie było na to czasu- Louis był głodny. Wziął łyżkę i zaczął jeść
tort. Po chwili wpadł na ‘idealny’ pomysł. Oderwał swoja postać z tortu i
zaczął zjadać kolejno jej części ciała. Wszyscy się doskonale bawili i robili
zdjęcia.
Impreza trwała w najlepsze, a wszyscy byli już mocno wstawieni. Nowa
wybranka Louisa- Eleanor doskonale się bawiła w jego towarzystwie. Chłopcy byli
bardzo zdziwieni tym, że Tomlinson przyprowadził ją ze sobą, bez żadnego
uprzedzenia. Para nie oszczędzała sobie uczuć i w każdej możliwej chwili
obdarowywali siebie pocałunkami. Nikt nie mówił już wyrazie, ani nie potrafił
tańczyć. Kochające się pary w łazienkach i wyginające dziewczyny na parkietach.
Wszystko to zaszło odrobinkę za daleko, ale żadne z nas nad tym nie panowało.
Usiadłam w jednej z loży i kołysałam na wszystkie strony. Nagle ktoś do mnie
podszedł…
_______________________________________________________________________
Hej!
Przepraszam, że dodaję dopiero dziś- problemy prywatne.
Są dwie poważne sprawy.
1. komentarze- ludzie?! Co się z wami dzieje? Było 90 komentarzy, a pod ostatnim jest zaledwie 37...:(
Może mi to ktoś wytłumaczyć?
2. Jeśli wam przeszkadza sposób w jaki dodaję rozdziały- proszę bardzo mogę zawiesić bloga i napisać wszystko do końca...może wrócić pod koniec wakacji. Tego chcecie?
Są wakacje, ja mam sporo problemów... nie potraficie tego zrozumieć?
Jest to kierowane głównie do Anonima, który ma pretensje do mnie...:)
Muszę przyznać, że naprawdę się zawiodłam... :(
Co do waszych blogów, komentuję na tyle na ile mam czas. Staram się:)
Mam nadzieję, że wybaczycie.
I uwaga
NIE WIEM KIEDY POJAWI SIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
Wygląda na to, że nie mogę wam pisać, że dodam za tydzień, czy w jaki dzień, bo jak się nie wyrabiam to jet źle...
A więc od dziś już tak nie będzie;)
Przypominam o wysyłaniu reklam! :)
Całuski! xx